12

ła się następnego ranka, jego zapach znikał i wtedy zawsze była rozczarowana. Wyciągnęła rękę i lekko dotknęła jego ramienia. Poczuła przyjemną w dotyku koszulę i jego ciepłą rękę. Nie odsunął się. Rainie leżała u jego boku. Czekała na coś. Strach. Pola żółtych kwiatów. Spokojnie płynące strumienie. Miejsca, do których uciekała myślami. Prawie cały czas czuła ciepło ciała Quincy'ego na swoim boku. Przypomniała sobie, co czuła w czasie ich wspólnego ostatniego wieczoru. Pożądanie. Prawdziwe, autentyczne pożądanie. Nie sądziła, że jeszcze było ją na to stać. Quincy nigdy by cię nie skrzywdził - powiedziała Kimberly. Rainie wiedziała o tym. Może więc nie rozumiała samej siebie? Ludzie potrafią krzywdzić. Mogą bić pięściami, znęcać się, dręczyć, mogą robić nawet gorsze rzeczy albo umrzeć i zostawić człowieka na pastwę losu. Człowiek może się bronić. Może nawet zabić napastnika, stając się tym, kto zadaje ból. Człowiek może zacząć karać samego siebie, ponieważ jego matka nie żyje, a ktoś przecież musi przejąć rolę dręczyciela. Człowiek może więc karać się dzień po dniu, pogrążając się coraz bardziej. Tylko dlatego, że inaczej po prostu nie umie. Można robić to wszystko, ale można też próbować się zmienić. Można przestać pić. Można przestać sypiać z kim popadnie. Można zacząć lepiej się http://www.poziomzdrowia.pl/media/ podejrzanego. Będzie to jedna z tych historii, które przejdą do legendy w policyjnych kręgach Seaside. Zajęli miejsca za drzewami i zaczęło się przedstawienie. Kierownik motelu trzęsącymi się rękami podniósł słuchawkę i wykręcił numer. Rainie widziała go wyraźnie przez niezasłonięte okna recepcji i cieszyła się, że Duncan nie może ujrzeć tego widoku, bo z kierownika pot lał się strumieniami. Biedak wyglądał, jakby miał za chwilę dostać zawału, gdy tuż obok przykucnął przejęty młody funkcjonariusz i wymierzył broń w drzwi wejściowe. Rainie zdawała sobie sprawę, że to tylko środki ostrożności, ale nie była pewna, co wyobraża sobie nieszczęsny hotelarz. Kierownik odłożył słuchawkę. Zmarszczył brwi. Powiedział coś do policjanta i po chwili zatrzeszczało radio Carra. – Nikt nie odbiera – wymamrotał Carr. – Nie zdołał się połączyć z Duncanem. – Wyglądał na zmartwionego. Spojrzał na kwartet z Bakersville, oczekując rady.

pięćdziesiąt metrów dobiegały ją przekleństwa Walta. – Cholera jasna, Bradley – przemawiał sanitariusz. – Tylko mi tu nie odleć. Do diabła, człowieku, jesteśmy w piątek umówieni na pokera. Lorraine i Chuck cicho podeszli i jednym rzutem oka ocenili sytuację. Woźny Bradley Brown leżał w miejscu przecięcia dwóch szerokich korytarzy. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do kilkunastu klas. Wszystkie były zamknięte. Rainie przeszedł dreszcz. Sprawdź pokoju, rozumiejąc, że być może zechcą spędzić parę chwil sam na sam. Quincy uważał, że powinien powiedzieć Rainie coś głębokiego. Ale przychodziły mu na myśl tylko mocno przesłodzone pieszczotliwe określenia. W holu Rainie zerknęła na zegarek. - Dwie godziny - powiedziała. - Nie jedna. - I tak jadę do domu. - Koniec przerwy - przyznała. - Rainie... - Nie pozwolę, żeby cokolwiek jej się przytrafiło - wtrąciła po cichu. - Masz na to moje słowo. Skinął. Uświadomił sobie, że również Rainie podejrzewa, że Montgomery nie nadaje się na samotnego zabójcę. Powiedz coś. Zrób coś. Ucz się na błędach!