– Mirowariec przyrządzi ci mieszaninę nonfacit.

– Jak to gdzie? Tu. – Uczony szerokim gestem ogarnął ściany piwnicy, a potem wskazał palcem na przybory. – Wszystko najważniejsze tutaj. Jednak kamienne. Ja – dobrze, ja badacz. A jemu – tu Lampe kiwnął na Berdyczowskiego – nie trzeba. Niebezpiecznie. – Ale co jest niebezpieczne?! – zawołał władyka, wsłuchując się z napięciem w majaczenia. – O jakim niebezpieczeństwie pan cały czas gada? Lampe zamilkł, patrząc z ukosa na doktora i nerwowo oblizując wargi. – Słowo? – spytał cicho przewielebnego. – Jakie słowo? – Honoru. Nie przerywać. I nie kłuć. – Słowo. Przerywać nie będę i na zastrzyki nie pozwolę. Proszę mówić, tylko powoli. I proszę się nie denerwować. Ale dla uczonego to było za mało. – Na to – wskazał pierś przewielebnego, a ten widać nauczył się już trochę rozumieć dziwną mowę karzełka, bo ucałował panagię. Lampe z zadowoleniem kiwnął głową i zaczął mówić, starając się ze wszystkich sił, by to wypadło możliwie najjaśniej. – Emanacja. Penetracyjne promienie. Moja nazwa. Marysia chce inaczej. A ja bardziej tak. – Znowu promienie! – jęknął Donat Sawwicz. – Nie, panowie, wy jak chcecie, ale ja krzyża nie całowałem, więc chodźmy, kolego, na świeże powietrze. http://www.operacje-plastyczne.biz.pl/media/ zachować się na nim mnóstwo bruzd. A tu figa. – Nie ma bruzd? Patolog myśli, że użyto broni bez gwintu? – Nie wiem, co, do cholery, myśli Nancy Jenkins. Jest z pewnością zaintrygowana, ale też, na nieszczęście dla mnie, bardzo tajemnicza. Powiedziała coś w rodzaju: „Wydaje się, że pocisk musiał pochodzić z dwudziestki dwójki, ale jakoś mi na to nie wygląda. – Tak powiedziała? – Okazuje się, że Nancy Jenkins interesuje się bronią. Nie przedstawi oficjalnej opinii, dopóki nie dostanie raportów z laboratorium. Upiera się, że z pociskiem, który zabił Melissę Avalon, jest coś nie tak. I że to sprawka kogoś naprawdę sprytnego. – Za sprytnego jak na trzynastolatka? – Zaczynasz rozumieć. – I pocisk zatrzymał się u podstawy czaszki? – Dokładnie. Trajektoria z góry do dołu. Jak chłopiec wzrostu metr pięćdziesiąt mógł

– wodnego) nie uświadczysz, i tylko mętnie prześwituje plama Rubieżnej. Ale oto na gładzi zarysowała się żółta ścieżka i barwa nocy, dotąd monotonnie czarna, zaczęła się mienić, ciemność pobladła i odpełzła na skraj nieba, a pośrodku zajaśniał księżyc. I w tej samej chwili prosto przede mną, częściowo przysłoniwszy blady dysk nocnego świecidła, pojawiła się wąska, czarna sylwetka. Gotów jestem przysiąc na wszystko: dopiero co, sekundę Sprawdź zgadnąć, co to znaczy. Na drinka? Tylko na drinka? Randka z agentem specjalnym Piercem Quincy? Wydawał jej się człowiekiem, który żyje według ścisłych zasad. Ale teraz patrzył na nią łagodniej. Nie jak kolega po fachu, tylko jak mężczyzna. Zupełnie nie wiedziała, co z tym zrobić. Była zmęczona i zdenerwowana. Widziała za dużo śmierci, a jutro miała wstać o świcie, żeby znowu ją oglądać. Powinna zostać sama. Posiedzieć na werandzie, potrzymać zimną butelkę piwa i posłuchać pohukiwań sowy. Ale ogarnęła ją nieprzeparta chęć, żeby pójść do baru. Gdzieś, gdzie gra głośna muzyka, na parkiecie jest tłum, gdzie wszystkie kobiety są ładne, a mężczyźni mają błysk w oku. Mogła kogoś poderwać. Mogła dać komuś w nos. W noce takie jak ta nie była pewna, co by wolała. Wiedziała jednak, że jest córką swojej matki i nigdy nie ufała takim nastrojom. Idź do domu, Rainie. Znasz przecież ten schemat. Jednak zamiast odejść, jak zahipnotyzowana wpatrywała się w Quincy’ego. Mocny