Wzięła głęboki oddech. Z pewnością ma do niej pretensje,

o Camryn. Camryn nie tylko była piękną, czarującą kobietą, ale też cudowną towarzyszką. Byłaby wspaniałą matką dla jego niesfornej gromadki. Podjął decyzję: jutro z samego rana zadzwoni do swojej szwagierki i zaprosi ją na kolację do eleganckiej restauracji. Dobre wino, blask świec i romantyczna muzyka z pewnością R S sprawią, że zupełnie inaczej spojrzy na swoją znajomość z Camryn. Gdy następnego dnia Willow sprowadziła na dół swoich podopiecznych, jej pracodawca już dawno siedział przy stole, czytając gazetę. Wlewające się do pokoju poranne światło odbijało się w jego włosach, nadając im nadzwyczajnego blasku. Odetchnęła z ulgą, gdy wczoraj wieczorem nie spytał, jak - spędziła wolny czas. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że pojechała na cmentarz, położyć kwiaty na grobie Chada, a nie chciała kłamać. Scott cenił sobie szczerość, nienawidził kłamstwa. Gdyby kiedykolwiek się dowiedział, że... Ale nigdy się nie dowie. Na cmentarzu zachowywała się bardzo ostrożnie, dokładała wszelkich starań, by nikt nie zauważył, http://www.iapteki.pl/media/ Czując się jak dowódca, który opuszcza swój dywizjon w nocy przed wielką bitwą, ruszył pospiesznie w stronę kuchennych drzwi. Zdążył je za sobą zatrzasnąć na moment przed tym, jak dzieci wpadły do kuchni. Oparł się o drzwi i odetchnął głęboko. W samą porę! Już miał odejść, gdy posłyszał dziwnie surową nutę w tonie Willow: - Nim ustalimy, co będziemy dzisiaj robić, chciałabym wam powiedzieć, jak bardzo było mi wczoraj przykro, gdy odkryłam, że któreś z was zakradło się do mojego pokoju i zniszczyło moje skarby. Zamarł w bezruchu. Zakradły się do jej sypialni? Szperały w jej osobistych rzeczach? Nie mógł tego dłużej tolerować!

Ponownie wziął do ręki list od prawnika. Dziwne, że dziewczyna się jeszcze nie znalazła. Po spotkaniu z panią Hastings-Whinborough, śmieszną kobietą o farbowanych jasnych włosach i sztucznym zachowaniu, był tak oburzony, że nie zastanawiał się dłużej nad tą sprawą. Jaka matka, taka córka, pomyślał teraz, jeszcze raz czytając list. Zapewne dziewczyna uciekła z kochankiem, który już korzystał z jej hojnego posagu. Dość tego, nie warto o tym rozprawiać. Mimo to nie przestawał myśleć o dopisku Thorhilla, nie mógł wybić sobie z głowy, że istnieje tu jakiś związek, którego nie potrafi pojąć. Tuż przed drugą Clemency zeszła do kuchni, by spraw¬dzić, czy pani Marlow nie potrzebuje czegoś ze wsi. Posiadłość była mniej więcej samowystarczalna, ale takie produkty jak cukier czy świece należało kupować w sklepie. - Dziękuję, panno Stoneham, ale złożyłam już zamówienie w poniedziałek - odparła gospodyni. - W porządku. - Clemency odwracając się, dostrzegła spory kosz stojący na podłodze. Sprawdź Droga mamo, Nie mogę poślubić markiza - nawet nie masz pojęcia, co to człowiek. Słyszałam o nim straszne rzeczy, chociaż wszystko zostało umiejętnie zatuszowane przez rodzinę. Nigdy nie wyjdę za niego, nie pojadę również do ciotki Whinborough, która bije służbę i tak znęca się nad innymi, że nawet nie mogę o tym myśleć. Odchodzę więc. Tam, dokąd jadę, będę bezpieczna, więc się o mnie nie martw. Tatuś nigdy nie Pozwoliłby na ślub z takim potworem. C. H. - Można mnie nazwać hulaką, ale nie potworem - sko¬mentował te słowa Lysander. - Z pewnością - odparła lady Helena oburzona. - Pewnie widziała mnie w teatrze z jakąś panną. Jest tak samo głupia jak jej matka i tyle. - Zgniótł kartkę i rzucił ją z niesmakiem na podłogę. Lady Helena zmarszczyła brwi. Poleciła wyraźnie pani Hastings-Whinborough, żeby nie wyjawiała córce ich planów. Przypuszczalnie jednak wizja uczynienia córki markizą była dla niej zbyt kusząca, żeby zachować dyskrecję. - I nie proponuj mi już więcej żadnej panny Grubb ani bogatej wdowy na żonę - dodał Lysander zmęczonym tonem. - Zostałem już wystarczająco dotkliwie upokorzony. Muszę porozmawiać z Thorhillem, a potem pojadę do Candover, aby zrobić tam porządki, zanim wystawię posiad¬łość na sprzedaż. Ciociu Heleno, obawiam się, że wraz z Arabellą będziesz musiała zdecydować się na Bath. Kilka dni później Clemency siedziała w saloniku z pa¬nią Stoneham. Starsza obszywała na nowo prześcieradła, Clemency zaś cerowała małą dziurkę w poszewce. Na pobliskim krześle piętrzyła się sterta naprawionej już bielizny. - Minęło pięć dni! Sądzisz, że jestem już bezpieczna? - zapytała dziewczyna. - Nie wiem, moja droga - odparła pani Stoneham, patrząc na nią bacznie znad robótki. - Twoja matka na pewno nadal cię szuka, a ty chyba nie chcesz bezpowrotnie zniknąć z tego świata? Naturalnie, będziesz u mnie zawsze mile widziana, ale musimy się również zastanowić, co dla ciebie najlepsze, jeżeli chodzi o najbliższą przyszłość. Jak wiesz, prowadzę bardzo skromne życie. Do pomocy w domu mam jedynie Bessy, poza tym niejaki Simon, syn pani Wills, przychodzi z wioski do pielęgnacji ogrodu. Nie jesteś przyzwyczajona do takiego życia. - Za to przywykłam, by mnie ignorowano i dręczono - stwierdziła z goryczą dziewczyna. - Nieustannie mówi mi się, co mam włożyć, o czym wolno mi myśleć i za kogo powinnam wyjść za mąż! Od śmierci taty nie pamiętam ani jednego przypadku, by mama mnie posłuchała, nie wspomi¬nając już o poważnym traktowaniu na co dzień.