- Przekazałam pańską wiadomość maestro - poinformowała ich w nienagannym angielskim. - Mistrz sam wybrał kilka propozycji, które zostały przysłane kurierem z Mediolanu.

- Boże, co ja zrobiłam? Popatrzyła na swoje przyjaciółki, szukając w nich pociechy i wsparcia. Potrzebowała pomocy w obmyśleniu zemsty. Zwłaszcza Parker była w tym dobra. Jednak nie doczekała się choćby cienia współczucia. Obie dziewczyny śmiały się do rozpuku. - No, pięknie! - zdegustowanym tonem podsumowała Shey. - Proszę bardzo, cieszcie się! Tylko przypomnijcie sobie stare powiedzenie: nie śmiej się dziadku... - zawiesiła głos. - Was też coś takiego może trafić. Parker opamiętała się nieco, ale Cara dalej chichotała w najlepsze. Może uważała, że takie sytuacje jej nie dotyczą. Obyś się nie przeliczyła, pomyślała Shey. Ona sama też ani przez moment nie przypuszczała, że historia z Tannerem może się tak zakończyć. Chciała tylko pomóc Parker uwolnić się od niechcianego narzeczonego. I do czego to ją doprowadziło? Idzie na randkę z prawdziwym księciem. Jak mogło do tego dojść? ROZDZIAŁ SIÓDMY http://www.fotonetia.pl/media/ nazwisk, ale odpowiedz mi na jedno pytanie: jak myślisz, czy to sprawa powiązań osobistych czy biznesowych? Nigdy nie uważałem architektów za szczególnie żądnych krwi. - Przynajmniej nie na moim szczeblu. - Czyli sprawy osobiste? Matthew nie odpowiedział. - Paskudztwo - mruknął Crocker. 36. Wczesnym niedzielnym popołudniem rozległ się dzwonek do drzwi. Flic poszła otworzyć - na progu stała obładowana torbami Zuzanna. - Wykupiłam pół Waterstone'a i strasznie zaschło mi w gardle. Pomyślałam, że zamiast siedzieć samotnie w kafejce, milej będzie wpaść na chwilkę do przyjaciół. - Zdążyła już wejść do holu. - Chyba

Edward zamierzał tylko skanalizować swoją wściekłość, potrząsając nią, jednak w chwili, gdy zaczęli się szarpać, miejsce logicznego myślenia zajęły zupełnie inne uczucia. - Puść mnie! - warknęła Bella przez zaciśnięte zęby, ale na swoje nieszczęście spojrzała mu w oczy i natychmiast wszystkie racjonalne argumenty wywietrzały jej z głowy. Edward pochylił się i pocałował ją gwałtownie w czubek głowy. Przytrzymał jej nadgarstki jedną dłonią, a palce drugiej wsunął jej we włosy. Wyobraźnią Belli zawładnęły erotyczne obrazy, przenosząc ją tam, gdzie ziemia spotyka się z niebem, a kobieta wznosi na wyżyny w ramionach kochanka, tam gdzie oboje dzielą najbardziej zachwycającą, ludzką pasję, pragnienie i miłość... Edward czuł jej serce tłukące się w piersi, jak u schwytanego w dłoń ptaka. Co takiego było w tej bladej, nieznośnej buntowniczce, co kazało mu przekraczać nieprzekraczalne dotąd granice? W głowie kłębiły mu się myśli, o jakie się nigdy nie podejrzewał. Zaczerpnął Sprawdź - To idź na spacer... może z Kahlim? - Izabela wyciągnęła rękę po torbę. - Daj, ja to wyrzucę. - Jeszcze nie skończyłam. - Nie będziesz dziś nic robić. Jutro - proszę bardzo, możesz wypucować wszystkie pokoje po kolei, ale nie dziś. Odłożyła na chwilę swoje pranie i jeszcze raz sięgnęła po czarny worek. Imo wyszarpnęła go jej z ręki i nagle plastikowe złącze puściło, a cała zawartość wysypała się na dywan. - No patrz, coś narobiła - syknęła Imo ze złością, próbując zgarnąć skórzaną teczkę i parę luźnych szkiców z powrotem do torby. - Czemu nie pilnujesz własnego nosa? - Zostaw to, Imo. - Izabela przyklękła, żeby jej pomóc. - Nie! Wynoś się stąd i zostaw mnie w spokoju! - Dziewczyna