- No dobrze, Lydio - powiedziała. - Na razie dam ci spokój. Nie będę się teraz z tobą sprzeczać, ale jeśli mój

nie sadziła, ¿e mogłaby istotnie nawiazac intymny kontakt z jakimkolwiek me¿czyzna poza swoim me¿em. W ogóle nie brała pod uwage takiej mo¿liwosci. To były tylko fantazje. O Bo¿e, jaka własciwie jest kobieta? Chrzakneła i w za¿enowaniu zaczeła bawic sie guzikiem płaszcza. W koncu podniosła głowe i spojrzała na me¿a. - Me¿czyzni? W liczbie mnogiej? - Tak. - Chcesz mi powiedziec, ¿e miałam kochanków? - wyszeptała z niedowierzaniem. Niemo¿liwe. Ale nie mogła zaprzeczyc, ¿e czuje do Nicka cos wiecej poza sympatia. W głebi swojej kobiecej duszy wiedziała te¿, ¿e jest zmysłowa. Namietna. A jednak sypiała sama. Albo tak to tylko wygladało. - Dobrze, nie powiem niczego w tym rodzaju. 249 - Ale... - nalegała. - Sama pytałas, Marla. Czuła, jak na jej twarz wypływa ciemny rumieniec. - Kto? - To nie ma znaczenia. - Alex za szybko wszedł w zakret. https://fashionistki.pl kosmetyczke do otwartego worka. Pies le¿ał na plecionym dywaniku przy łó¿ku z łbem na przednich łapach, obserwujac ka¿dy ruch swojego pana. - Wróce niedługo - mówił Nick, jakby pies mógł go rozumiec. - Wkrótce. - Znalazł pare d¿insów i doło¿ył je do tłumoka. - Ole zajmie sie toba. Spodoba ci sie to, zobaczysz. On ma dobermanke, naprawde kawał baby. Twardziel nie wydawał sie zainteresowany. - Dobrze ci bedzie - mówił Nick do psa. - Lepiej ni¿ mnie. - Zamknał worek i rozejrzał sie dookoła. Ta chata, te cztery wyło¿one sosnowymi deskami pomieszczenia, to było cos wiecej ni¿ tylko jego dom; to było sanktuarium, miejsce,

- Więc uważa pan, że Ross McCallum jest niewinny? - Pod koszulką Nevady widać było napięte mięśnie. - Niewinny? Jasne, że nie. Jest bezwzględnie winny, ale teraz to bez znaczenia, prawda? Bo stary Caleb śpiewa inną piosenkę i ma nadzieję dostać się do raju. O ile znam się na paragrafach, nie można skazać człowieka za tę samą zbrodnię dwa razy. W świetle prawa Ross McCallum jest wolnym, a może i niewinnym, człowiekiem. Rany boskie, ale cyrk. - Podniósł szybę i włączył silnik. Srebrny samochód przejechał po wysadzanej wawrzynami alejce; drzwi garażu głośno szczęknęły i zaczęły się otwierać. Sprawdź ¿e., och, wiem, ¿e to zabrzmi idiotycznie, ale gdzies w głebi serca czuje, ¿e Conrad lepiej ode mnie wie, kim jestem. Czy to nie dziwne? - Pokreciła głowa i uchyliła okno, wpuszczajac do samochodu chłodne, słone powietrze. - Gubie sie w tym wszystkim. Całe moje ¿ycie nie trzyma sie kupy. Czasem sama ju¿ nie wiem, co jest prawda, a co nie, 321 ale ta niechec, prawie nienawisc na jego twarzy, wydała mi sie bardziej prawdziwa ni¿ wszystko, co do tej pory słyszałam. - Nie był zachwycony twoja wizyta. - On mnie nienawidzi. - Przynajmniej dzisiaj - sprostował Nick. Marla patrzyła przez okno na zielone wzgórza.