zbyt dużego doświadczenia. Skoro miała dopiero dziewiętnaście

bliźniaków miał oczy czerwone od płaczu, drugi patrzył zuchwale. Ten widok poruszył ją do głębi. Nagle przepełniły ją nowe uczucia. - Mówiliście, że płyniecie na wschód - zagadnęła. -Chcieliście przepłynąć Atlantyk, żeby dostać się do mamy i taty? Płynęliście do Afryki. Na wspomnienie rodziców zapłakany chłopczyk zamrugał, a jego bródka lekko zadrżała. Serce Amy ścisnęło się boleśnie. Podeszła do malucha, pochyliła się i pogładziła go dłonią po policzku. - Ty jesteś Jeremiah czy Benjamin? - Jeremiah - wydusił z siebie malec. - Posłuchaj mnie, Jeremiah - powiedziała miękko. -Wiem, co teraz czujesz. Mnie też brakuje moich rodziców. Chłopczyk pociągnął noskiem. - Twoja mama i tata pojechali do Afryki? - Nie. Mój tata jest w Kansas. - Urwała, nie http://www.znany-architekt.com.pl/media/ zakazany owoc? Westchnęła, resztką sił próbując zachować spokój, nie poddać się pokusie. Daremnie. Wirowało jej w głowie, świat nagle stał się nierzeczywisty. Oparła dłonie na jego piersi, wspięła się na palce i odszukała jego usta. I wtedy spłynęło na nią olśnienie. W ułamku sekundy pojęła, że żaden zakazany owoc nie będzie tak upojnie słodki jak ten pocałunek. Po chwili ich usta rozłączyły się z cichutkim westchnieniem. Amy uśmiechnęła się. Czuła

pozwolić na opuszczenie laboratorium nawet na tydzień, a co dopiero na dwa miesiące. Cynthia to zrozumiała. - Pierce uśmiechnął się szerzej. - Ale to bardzo uparta osoba. Nie minęło wiele czasu, a pojawiła się z nowym pomysłem. Chodziło o ciebie. Przedstawiła Sprawdź sobie krawat. - Zamierzałem cię wczoraj spytać, czy nie masz reszty tego świstka z pogróżkami. Nie chcę, żeby potem jakiś cholerny adwokat stwierdził przed sądem, że to list Marleya do ukochanej chorej cioci. - Możliwe, że wykorzystałem go do zaznaczenia strony w innej książce - odszepnął Kingsfeld. - Spróbuję go odszukać. - Bardzo by się przydał. - Lordzie Althorpe! Sinclair spojrzał na dolne rzędy. Hrabia Liverpool piorunował go wzrokiem, zaciskając usta w wąską kreskę. - Słucham, milordzie. - Debatujemy o sprawach podatkowych - rzucił