że tego nie zrobi. Nie może tego zrobić. W każdym

poproszono ją o potwierdzenie personaliów córki. Następnie rozpoczęło się przesłuchanie. Pytania były uprzejme, starannie sformułowane, w większości pokrywały się z tymi, które zadawano już wiele razy, nie znajdując odpowiedzi. Czy Sylwia zna jakiś powód, dla którego Karolina mogłaby zamknąć się w pokoju, chociaż nigdy dotąd tego nie robiła? Zwłaszcza w sytuacji, gdy jedna z córek leżała chora na innym piętrze? Nie, Sylwia nie znała takiego powodu i nie przypomina sobie, żeby Karolina kiedykolwiek zamykała się w jakimkolwiek pokoju. - Czy z tego, co pani wiadomo, pani Gardner miała zwyczaj wychylać się przez balustradę balkonu? 156 - Nic o tym nie wiem. Karolina miała lęk wysokości i rzadko wychodziła na balkony, nawet w hotelach. Zapytana o stosunki Karo z mężem i jej dwumiesięczną ciążę, Sylwia zeznała, że oprócz nieuchronnych początkowych kłopotów z docieraniem się małżonków, córka wydawała się bardzo szczęśliwa, bardzo zakochana, że jej miłość była odwzajemniona i oczywiście w tej sytuacji ciąża sprawiłaby zapewne wiele radości zarówno http://www.znany-architekt.com.pl Położyć poduszkę na twarzy śpiącego. Przycisnąć. Mocno przycisnąć. Stłumiony krzyk... Szok przerażonego staruszka przenika do jej ramion i całego ciała... Drgają schowane pod kołdrą nogi... Wolna ręka zaciska się na jej ramieniu... a potem opada. Przyciska mocniej. Czeka. Już słabnie. Zaraz wszystko się skończy. - Ach, więc tu jesteśmy! - Ciepły głos Gity Khan rozległ się tuż pod drzwiami. Flic otworzyła oczy i upuściła poduszkę na podłogę. Stary John, bezpieczny i żywy, poruszył się na łóżku i otworzył oczy. - Proszę bardzo, herbata dla was obojga - oznajmiła pani Khan,

złożyć koc i podążyć za nimi. ROZDZIAŁ PIĄTY - Cześć, Shey! - Ich przybycie wywołało wesołe okrzyki. Tanner zerknął na stojącą obok niego Shey. Wydawała się nieco zmieszana. - Spotkałyśmy Shey i ściągnęłyśmy ją do nas - wyjaśniła Sprawdź Zuzanna widywała już zdjęcia pasów cnoty i czytała o nich w książce na temat zabaw w seksualną dominację. Prowadziła wtedy terapię pacjenta, którego fantazje zagrażały trwałości jego małżeństwa. Na górze coś skrzypnęło. Znieruchomiała na sekundę, uświadomiwszy sobie, że nie ma już czasu. Z trudem się opanowała i ostrożnie, żeby nie pogiąć grubego papieru (choć najchętniej by je zgniotła albo podarła na strzępy), przejrzała plik rysunków. Niektóre były jeszcze bardziej plugawe: modelka - dziecko! - na czworakach albo na krześle, siedząca z nogami rozsuniętymi tak szeroko, na ile to urządzenie jej pozwalało. Wariacje na ten sam temat. Nie mogła się mylić: dziecięca pornografia. Wszystkie rysunki były sygnowane inicjałami RW.