czuję.

znajdziesz nową... lepszą pracę, gdzie docenią twój talent. Wzruszyła ramionami. - Mniej więcej to samo mówił Bianco. - Niech ci to da na piśmie. Kiedy przyszło do wstawania, okazało się, że Kat chwieje się na nogach. Matthew zamierzał odprowadzić ją do domu i zostawić przed drzwiami, ale najpierw nie mogła trafić kluczem do zamka, a potem - ledwie przekroczyła próg - rzuciła się w stronę łazienki, przewracając po drodze deskę do rysowania, więc postanowił zaczekać, aż dojdzie do siebie. - Przepraszam - powiedziała, wchodząc do kuchni, gdzie Matthew zdążył już znaleźć kubki i kawę. - Niestety, nie odziedziczyłam mocnej głowy po tatusiu, powinnam o tym pamiętać... - W tym momencie poczuła zapach kawy i znów musiała wybiec. Matthew zerknął na zegarek - dochodziła jedenasta. Przemknęło mu przez myśl, czy nie zadzwonić do domu, może się o niego martwią? Ale zaraz sobie przypomniał, że Sylwia jest u siebie, a Izabela pewnie na górze z Mickiem, więc nikt w Aethiopii o nim nie pomyśli, może z wyjątkiem Chloe, która powinna już spać. Usiadł http://www.zabudowabalkonow.info.pl/media/ - Gdybym był, nigdy bym jej na to nie pozwolił - odparł żarliwie. - Nawet gdybym miał ją przykuć do siebie na dziewięć miesięcy. - Zamilkł na moment, a potem odezwał się spokojniej. - Moja matka powiedziała mi kiedyś, że mnie nie chciała. Właściwie to nawet nie chciała wyjść za mojego ojca. Uległa naciskom ze strony rodziny i potraktowała to małżeństwo jako ucieczkę spod ścisłej kontroli rodzicielskiej. - Miałam wielkie szczęście, bo moi rodzice kochali mnie i siebie nawzajem - odpowiedziała Jodie miękko. Nie była sobie w stanie wyobrazić, co czuje dziecko, które usłyszy od matki, że go nie chciała. - Ona sama była prawie dzieckiem w dniu ślubu. Miała siedemnaście lat, a mój ojciec dwadzieścia cztery. Bardzo ją kochał. Jej kochanek był kierowcą wyścigowym, poznała go przez znajomych. Był o wiele bardziej ekscytujący niż mój ojciec. Zabierała mnie ze sobą, idąc na spotkanie z nim. Nie miałem pojęcia, o co chodzi. Myślałem... Pokazał mi swój samochód i... Polubiłeś go, pomyślała Jodie ze współczuciem. Lubiłeś go i potem czułeś się tak, jakbyś zdradził swojego ojca... tak samo, jak twoja matka. - W końcu uciekli razem i moja matka zmarła na zatrucie krwi w Ameryce Południowej, gdzie on się ścigał. Mój ojciec nigdy się nie pogodził z jej utratą, a ja przysiągłem sobie już nigdy... - Nie zaufać innej kobiecie? - dokończyła za niego. - Nie pozwolę, żeby kierowały mną emocje - poprawił ją Lorenzo. - Czy naprawdę musimy być małżeństwem przez cały rok? Castillo jest już twoje, a Caterina wyjechała... - Taka była umowa - przypomniał jej krótko. - Każda zmiana wywołałaby plotki i najprawdopodobniej skłoniła Caterinę do przypuszczeń, że jeszcze może coś wygrać. Nie chcę ryzykować. - Dwanaście miesięcy to bardzo długo. - Nie dłużej niż wtedy, kiedy się na to zgodziłaś. Wtedy jednak Jodie nie wiedziała, że jest tak bliska zakochania się w Lorenzu, a każdy spędzony razem dzień zwielokrotnia to niebezpieczeństwo. Ale tego nie mogła mu powiedzieć.

Od dawna nie widziała innego samochodu, ale jednak ktoś chyba używał tej drogi, bo w kurzu dostrzegła ślady opon. Spojrzała w górę i nagle, niczym duch, pojawił się samochód jadący w jej kierunku. Osłabła z ulgi, zachwiała się na nogach. Lorenzo wściekle nacisnął pedał gazu czarnego ferrari, pozwalając, by wóz przełożył jego złość na pęd. Caterina wykazała się niemałym sprytem, omotując jego babkę. Gdyby tylko był wtedy w domu... Przebywał za granicą, na terenach ogarniętych wojną, koordynując działania organizacji udzielających pomocy jako nieoficjalny współpracownik włoskiego rządu. Waga tej pracy nie pozwoliła mu wrócić do Włoch nawet na pogrzeb babki, chociaż zdołał znaleźć czas w wypełnionym spotkaniami dniu, by pomodlić się za nią w miejscowym ośrodku kultu. Babka była prostą kobietą o wielkim sercu. Sprawdź odwróciła wzrok. - Co się dzieje? - spytał, wyczuwając zmianę. - Właśnie przyszło mi do głowy - odezwała z wyraźnym zakłopotaniem - że patrząc z twojego, a nie mojego punktu widzenia, rzeczywiście nie powinieneś teraz spędzać nocy w mieszkaniu obcej kobiety. Za nic nie chciałabym pogarszać twojej sytuacji. - Jak mam wisieć, to niech przynajmniej wiem, za co. - Chyba że tak - odrzekła z uśmiechem. Nagle przeszyła go bolesna myśl: może mimo wszystko Kat nie uwierzyła w jego wersję? - Co jest? - spytała. - Nie, nic. - Widziałam to spojrzenie. Gadaj zaraz. Jeśli jesteśmy przyjaciółmi...