- Przyniosę nam coś zimnego do picia - mówił szorstkim

- Kocham cię, Mark! Doprowadziła go do szaleństwa i świadomość tego wzburzyła Marka. Ale poruszyły go do głębi te słowa, które wyszeptała w najbardziej czułym momencie: „Kocham cię, Mark". Wpadł w panikę. Nie chciał, Ŝeby go kochała. PoŜądała - tak. Potrzebny jej był - tak. Ale nie miłość. Alli była kobietą, którą męŜczyźni powinni kochać. Inni. Ale nie Mark. Miał problemy, które musi rozwiązać, i Ŝycia mu na to nie starczy. Spojrzał na nią. Pasowali do siebie - byli jak jedno ciało. Ona wtopiona w niego. Zasypiała. Patrzył na nią i zastanawiał się, jak to jest, Ŝe śpiąca kobieta wygląda tak, jakby znów gotowa była do miłości. Westchnął. Nie powinna się w nim zakochiwać. W jego Ŝyciu nie ma miejsca na miłość, co oznacza, Ŝe w jego Ŝyciu nie ma miejsca dla niej. Powinien był o tym wiedzieć, spodziewać się tego. Alli nie zaliczała się do kobiet, które oddają się męŜczyźnie bez miłości. Popełnił straszliwy błąd, dopuszczając do tego uczucia. Parę długich chwil później wsłuchiwał się w jej oddech i wiedział juŜ, co ma zrobić. Wziął ją na ręce, zaniósł do jej sypialni i połoŜył w jej własnym łóŜku. Otulił ją kołdrą i stanął obok. Doszedł do wniosku, Ŝe skoro zwykła spać nago, to nie będzie budził jej i ubierał w nocną koszulę. Wiedział, był o tym przekonany, Ŝe to, co było między nimi w ciągu ostatnich http://www.weblustro.pl/media/ Amy pobiegła do niego, zostawiając Willow samą. Czy chciała spać w łóżku Scotta Galbraitha? Szczerze mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiała. Jego łóżko pojawiało się co prawda w jej snach, ale to, co na nim robili, miało niewiele wspólnego ze spaniem! Późnym popołudniem Scott zaparkował samochód na parkingu przed cmentarzem miejskim. Od trzech tygodni mieszkał R S w Summerhill, ale z dnia na dzień odkładał tę wizytę. Nie był jeszcze gotów stawić czoło wspomnieniom, które zawładną niewątpliwie jego sercem, gdy tylko stanie nad grobem przybranego brata. Niemniej jednak sumienie nie pozwalało mu zwlekać dłużej. Wystarczy, że nieraz zawiódł Chada za życia...

- Jeszcze nie wiem. Wcześnie zamykacie. Moglibyście zrobić niezłą kasę wieczorem. Chłopak wzruszył ramionami. - Niebezpiecznie. Napady prawie co noc. - A dziewczyny? To przecież stałe klientki - zagadnął Santos. - Nie przychodzą do nas. Wuj nie lubi prostytutek. Kłamie. Santos był tego pewien. W sklepie było zimno jak w grobowcu, ale na czole chłopaka lśniły krople potu. Sprawdź że jest pan na mnie wściekły. Niania powinna wtapiać się w otoczenie, a nie brylować na środku parkietu. Wiem, że pana R S zawiodłam. Wyraził się pan jasno, mówiąc, że szuka pan niani, która będzie szarą myszką... Odwrócił się w jej stronę. Było na tyle ciemno, że nie widziała wyrazu jego twarzy, ale aż zbyt dobrze słyszała frustrację w jego głosie. - Nie jesteś szarą myszką! - niemal krzyczał. - Wybij to sobie z głowy raz na zawsze! Rzeczywistość jest całkiem inna. Jesteś prawdziwą pięknością! - Przeczesał kruczoczarne włosy. - Słuchaj, Willow, musimy porozmawiać! - zwrócił się do niej po imieniu.