- Ale nie o takich rzeczach, które dotyczą mnie.

Musiał wło¿yc troche wysiłku, by przytrzymac szarpiace sie, pote¿ne ciało, ale wszystko szybko sie skonczyło. Charles Biggs i tak ju¿ zbyt długo ociagał sie pod drzwiami smierci. On po prostu tylko pomógł mu przekroczyc próg. Kiedy wychodził z pokoju, aparatura zaczeła wsciekle piszczec. Usmiechnał sie i ruszył w strone klatki schodowej na tyłach szpitala. Otworzył drzwi i zaczał szybko schodzic po schodach. Uwa¿ał, ¿e wyswiadczył temu ¿ałosnemu draniowi przysługe. Wielka przysługe. 103 Na pierwszym pietrze, wychodzac z klatki schodowej na korytarz, omal nie potracił pielegniarki biegnacej w przeciwna strone. - Przepraszam - mruknał. Pielegniarka spojrzała na plakietke, potem na jego twarz i znowu na plakietke. - Carlos? - zdumiała sie. Natychmiast odwrócił sie do niej plecami, - Hej! - zawołała za nim. http://www.tworzywa-sztuczne.info.pl ramieniem potraciła podstawe. Błysneło swiatło. Lampa przewróciła sie, uderzajac o dzbanek, z którego wylała sie woda. ¯arówka rozprysła sie w milion kawałków. W pokoju znowu zapanowała ciemnosc. Nie! Zawartosc ¿oładka podeszła jej do gardła. Marla jedna reka chwyciła przecinak do drutu, druga siegneła do guzika interkomu. 220 - Nick! Carmen! - krzykneła, wiedzac, ¿e ju¿ nie powstrzyma wymiotów. - Pomocy! O Bo¿e, nic nie mo¿e na to poradzic. - Słyszycie mnie? Pomocy! - Mdłosci ogarneły ja ze

bedzie cena zaspokojenia jego ¿adzy? Rozbita rodzina? Rozwód? Dwoje dzieci rozdartych miedzy ojcem a matka? Marla nigdy nie zechce pojechac z nim do Oregonu, on zas nie był pewny, czy chciałby ¿yc gdziekolwiek indziej. Pragnał ja tylko całowac i dotykac jej ciała, czuc te sama niezwykła wiez, jaka połaczyła ich pietnascie lat temu. Sprawdź oprawionych w ramki. Shep poczuł się nieswojo. Urodził się w rodzinie metodystów i w tym obrządku był wychowywany, toteż nie do końca ufał katolikom; zresztą luteranom czy mormonom też nie. Nie był pewien nawet baptystów, ale się z tym nie zdradzał, bo rodzice Peggy Sue należeli akurat do tego Kościoła. Usiadł na przykrytej pledem kanapie, która czasy świetności miała zdecydowanie za sobą, i śledził wzrokiem Viancę. Miała na sobie tak obcisłe dżinsy, że widać było szczelinę między jej sprężystymi, małymi pośladkami. Shep zastanawiał się, co by czuł, gdyby udało mu się przebiec palcami albo językiem po tym seksownym miejscu. Weszła do małej sypialni; dostrzegł krawędź łoża małżeńskiego, przykrytego narzutą. Zobaczył też dwa wzgórki: stopy pani Aloise. Najwyraźniej starsza pani odpoczywała. Vianca pojawiła się po paru sekundach. Po cichu zamknęła za sobą drzwi i leciutko uśmiechnęła się do swojego gościa. - Hm - zaczęła, siadając obok niego na kanapie i składając ręce między kolanami. - Jest coś, co muszę ci powiedzieć. - Uśmiech zniknął. Zastąpiła go kamienna powaga i Shep odniósł wrażenie, że pomimo ciemnej skóry 164