dwa tygodnie! – Byłam bardzo zajęta. Wiesz, praca... – Jasne, ale... To może kolacja? Albo wybierzmy się razem na kawę, tak jak dawniej. Prawie się nie widujemy! – Przykro mi, ale nie mogę. Julianna koniecznie musiała gdzieś zadzwonić, ale Sandy nie zamierzała się poddawać. – Widziałam cię wczoraj z Laurą i Bruce’em. Dla nich masz czas! Julianna machnęła ze zniecierpliwieniem ręką. Sandy robiła się coraz bardziej męcząca. Nie chciała, żeby ktokolwiek łączył ją z tą biurową myszką, a już na pewno nie Richard. Jednak nie zamierzała też robić sobie wrogów. – Boże, Sandy, mówisz tak, jakbyś była zazdrosna. Jakbym cię oszukała. Policzki dziewczyny nabiegły krwią. – Nie chcę cię oskarżać, ale kiedy załatwiałam ci tę pracę, to... – Zaraz, zaraz. Wcale nie załatwiłaś mi tej pracy. Sama ją sobie wywalczyłam, dlatego że jestem dobra. Nie możesz tak mówić! Sandy nieco sie cofnęła. – Przepraszam, ale czuję się tak, jakbyś mnie... wykorzystała i teraz odsuwała na bok. http://www.twoja-fotka.com.pl John podszedł do wciśniętego w kąt pokoju biurka i zaczął przeglądać leżącą na nim korespondencję. Parę reklam, jakieś rachunki, w tym jeden za telefon. Otworzył go i zaczął szukać w wykazie zamiejscowych rozmów. Julianna dzwoniła głównie do Nowego Orleanu, wciąż pod ten sam numer, ale były tam też dwa telefony do Waszyngtonu i jeden do Langley w stanie Wirginia. CIA. John zmarszczył brwi, patrząc na znajomy numer. Dlaczego zdecydowała się zadzwonić do kwatery głównej Firmy? Wsunął rachunek do kieszeni. Ten telefon przypomniał mu drugi powód jego poszukiwań. Notes. Znajdowały się w nim bardzo ważne informacje: nazwiska i daty, miejsca i kwoty. Jego polisa ubezpieczeniowa, jego gwarancja wolności. Wiele osób miało ochotę na ten notes, w tym jego dawni kumple z
Kate wahała się tylko przez chwilę, a potem podała mu córkę. Uspokoiła się, kiedy okazało się, że Nick świetnie sobie radzi. Uniósł małą do góry i spojrzał na nią z podziwem. – Naprawdę śliczna. – Dziękuję. Też tak uważam. Sprawdź Objęli się mocno i zanurkowali razem. Choć schodzili coraz głębiej, mogła swobodnie oddychać i nie bała się utonięcia ani uduszenia. Unosili się w wodzie bez wysiłku. Zarzuciła mu ramiona na szyję i poczuła przy sobie jego gibkie muskularne ciało. Jednym płynnym ruchem uniósł ją wysoko. Spojrzała w dół w jego czarne kuszące oczy. Nagle znaleźli się w łóżku i przywarli do siebie, wciąż jeszcze mokrzy. Szeptał do niej czule, całował ją i pieścił. Potem wszedł w nią z cudowną delikatnością i Lily poczuła narastające podniecenie i rozkosz... oraz ulgę, że niemożliwe jednak się spełniło. W najwyższym zachwycie usłyszała śpiew wszystkich ptaków niegdyś więzionych w klatkach, które teraz w radosnej euforii upajały się ROZDZIAŁ DZI E SI Ą T Y Nazajutrz rano Lily obudziła się w harmonijnym nastroju,