To zbyt duża odpowiedzialność.

nam zapis pracy systemu z ostatnich dni. - Więc jedna z teorii zakłada, że obcy człowiek włamał się i wciągnął ją w zasadzkę. Druga zaś, że napastnikiem był ktoś, kogo znała i komu ufała. - Rainie nie mogła się już powstrzymać. - Podejrzewasz Quincy'ego, prawda? Niech to szlag, podejrzewasz go! - Wcale nie! - Agentka Rodman mówiła cichym głosem. Zerknęła w stronę speców od medycyny sądowej, lecz zaraz się odwróciła. -Niech pani posłucha, pani Conner. Nie mam zwyczaju ujawniać informacji dotyczących sprawy. I z całą pewnością nie mam zwyczaju opowiadać o szczegółach pseudo¬ glinom z innego stanu. Wiem jednak, że pani i agent Quincy są przyjaciółmi, a teraz on będzie potrzebował przyjaciół. W tej chwili my, to znaczy biuro, stoimy po jego stronie. Osobiście przez cały dzień wysłuchiwałam, jak różni sadyści seksualni zostawiali swoje niewybredne wiadomości na automatycznej sekretarce agenta Quincy'ego. Wiemy, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Ale nie możemy mówić za tutejszą policję. - Jesteście federalni! Ściągnijcie posiłki! - Nie możemy. - Gówno prawda! - Kochanie, istnieje coś takiego jak prawo. Proszę czasami czytać jego http://www.terazbudujemy.info.pl/media/ Cisza. CONNER: Danny, próbuję ci pomóc. Ale żeby to zrobić, muszę wiedzieć, co się stało dziś po południu. Te dziewczynki i nauczycielka nie żyją, Danny. Rozumiesz,, czym jest śmierć? Przerwa. O’GRADY: Moja babcia nie żyje. Byliśmy na pogrzebie. To jest śmierć. CONNER: Rodzice płakali? Byli bardzo smutni? Tak jak dzisiaj? Widziałeś, jak ojciec płakał, Danny. Rozumiesz, dlaczego płakał? O’GRADY: Tak. (ledwo słyszalnym szeptem! Tak. CONNER: Co się stało dziś po południu, Danny? Co zrobiłeś? Byłeś po prostu aż tak wściekły? Dlatego? Cisza. O’GRADY: Jestem bystry. CONNER: Danny, zabiłeś te dziewczynki? Strzelałeś do dzieci?

– Dziwię się, że nie szukałeś pocieszenia w whisky – skomentowała Rainie. – Szukałem. Przez tydzień. Potem musiałem przestać. Jak na ironię, Amanda zginęła przez pijanego kierowcę. – Ach. – Potem przerzuciłem się na jedzenie. Chrupki ziemniaczane, batoniki, żelatynowe misie. Co tylko można było dostać w szpitalnym automacie. A w końcu wróciłem do biegania. To Sprawdź kilka butelek piwa. Cokolwiek go jednak z tą Conner łączyło, mimo że było głębokie, nie miało przynajmniej charakteru erotycznego. Więc Sandy starała się jak mogła, żeby stłumić dręczący ją, bolesny żal, że Shep nie przychodzi do niej, kiedy ma problemy, a spędza godziny w domu innej kobiety, gdzie oboje wspólnie milczą. – Mamo, co się stało ze szkołą? Sandy drgnęła, zaskoczona nie tyle pytaniem, co dźwiękiem głosu córki. Od strzelaniny Becky prawie się nie odzywała, a jeśli już, to wypowiadała jedno, dwa słowa. – Co masz na myśli, kochanie? – Nie ma dzisiaj szkoły. – Nie, dzisiaj nie ma. – A jutro? – Jutro też nie musisz iść, kochanie. Nie martw się o szkołę. Na razie jest zamknięta.