istotne, dlatego spokojnie możemy zrezygnować z USG. To sporo

Luke’a. Jak zwykle plecami do ściany. Wymienili uprzejmości, kelnerka przyniosła jeszcze jedną szklankę płynu, który dla urozmaicenia określiła mianem kawy, a następnie Luke zaczął prosto z mostu: – Moja przyjaciółka ma kłopoty. Potrzebuję twojej pomocy. – Od razu przeszedł na ,,ty’’. – Przecież wiesz, czym się zajmuję, Luke. O jaką pomoc ci chodzi? – O radę. Kondor lekko się uśmiechnął. – Wobec tego słucham. Luke opowiedział całą historię. – Ten facet nazywa się John Powers – zakończył. – Słyszałeś to nazwisko? Mężczyzna milczał przez dłuższą chwilę, ale nawet jego spojrzenie nie zdradzało, o czym myśli. W końcu skinął głową. – Tak, kiedyś. – Ale nie znasz go osobiście? – Nie. – Kondor wypił trochę kawy, nie zwracając uwagi na jej smak. – Nasi szefowie dbają o to, żebyśmy się ze sobą nie stykali. – Znowu lekko się uśmiechnął. – Nie zależy im na tym, żebyśmy przechwalali http://www.szfalnia.pl/media/ młodzieżą, amerykańska rodzina nie wpadła w permanentny kryzys, politycy nie zdradzali bezkarnie żon, a wieczorne wiadomości nie serwowały na kolację szczegółowych opisów kolejnych potwornych zbrodni. Dom, z dwupoziomową zewnętrzną galerią i przeszklonymi drzwiami, świadczył o dużej zamożności i statusie społecznym właścicieli. Mówił też o przeszłości rodziny, chociaż nie zdradzał, że nie ma przed nią przyszłości. Bowiem Kate i Richard nie mogli mieć dzieci. Kate powoli weszła na górną galerię i zamknęła za sobą przeszklone drzwi, by przytłumić hałasy noworocznego przyjęcia. Styczniowy wiatr, chłodny i gwałtowny jak na południową Luizjanę, uderzył ją prosto w twarz. Podeszła do balustrady i spojrzała na

krwawy kolor szpon. – Kiedy się spóźniasz, musimy obsługiwać twoje stoliki. To znaczy, że musimy urobić sobie ręce po łokcie dla paru marnych napiwków. – Mamy już tego dość – powiedziała twardo Jane. – Zaspałam – tłumaczyła się niezręcznie Julianna. – Nie zrobiłam tego specjalnie. Sprawdź mirt na grządkach. Kate siedziała na górnym balkonie i czytała, a dziecko spało w swoim łóżeczku. Richard zaparkował samochód, wziął skórzaną torbę i wysiadł. Kate zawołała coś do niego na powitanie. Zadziwiające, pomyślał. Coś w Juliannie Starr przypominało mu Kate, chociaż tak naprawdę wcale nie były do siebie podobne. Kate była ładna, ale spokojną, nierzucającą się w oczy urodą. Natomiast Julianna przypominała mu supermodelki, które widywał czasami w reklamach Calvina Kleina – pół kobiety, pół dzieci, o bardzo zmysłowym spojrzeniu. Jednak coś w zachowaniu Julianny przypominało mu żonę. Nie potrafił powiedzieć, czy chodzi o sposób, w jaki mówiła, o zachowanie, uśmiech czy może o wszystko razem. Wszedł do domu. Kate była już w kuchni i otwierała butelkę merlota.