— Mógłbym pokazać pani lepszą kryjówkę.

życie przed sobą. - To pani pojazd? - głos księcia przywołał ją do rzeczywistości, a jego ton daleki był od entuzjazmu. - Nie. Harley to nie jest jakiś tam pojazd. To rnotor, krążownik szos, sposób na życie, ale nie pojazd. To zbyt banalne, zbyt przyziemne określenie dla harleya. - Pani go kocha. - Zabrzmiało to jak stwierdzenie, nie jak pytanie. - Owszem, to prawda. Shey nie czuła się ani trochę zakłopotana. Zdobycie harleya kosztowało ją wiele trudu i wyrzeczeń. Ten motor nie tylko przywoływał drogie sercu wspomnienie. Był czymś więcej. Symbolem drogi, jaką przeszła Shey od czasów, gdy jako dziewczynka z ubogiego domu nosiła ubrania z lumpeksu. - Ale przecież to tylko sposób na przenoszenie się z miejsca na miejsce. - Książę był wyraźnie stropiony. - Harley to coś więcej niż środek lokomocji. Książę z niedowierzaniem potrząsnął głową. - Jechał pan kiedyś takim? - zapytała Shey, choć była w stu procentach pewna odpowiedzi. http://www.stomatologwarszawa.edu.pl/media/ Kahli podreptał za nimi do niewielkiego holu. - Jak sobie radzi bez ogrodu? - spytał Matthew Chloe. - Tęskni. Ale jeszcze bardziej za Flic i Imo. - Wiem... I wiem, jak tobie ich brakuje, skarbie. - Naprawdę? - spytała cicho. - Tak myślę. - Pochylił się, żeby ją pocałować, ale odsunęła się sztywno i otworzyła drzwi. - Niedługo się zobaczymy. - Do widzenia. Był już jedną nogą na zewnątrz, kiedy to poczuł - coś piekącego, jakby ukłucie w prawym boku, tuż powyżej pasa. Zastygł w miejscu, próbując ręką zlokalizować źródło bólu. Jeszcze zanim dostrzegł długie, cienkie pióro Chloe, zobaczył jej twarz. Twarz wykrzywioną złością, ale z domieszką triumfu i strachu.

Nie zamierzała na to pozwolić, ale z drugiej strony pokusa, by pojawić się na ślubie Johna i Louise z mężem u boku, była zbyt silna. Czy na tyle, by podjąć ryzyko? Zdecydowała, że tak. Zabrała czyste rzeczy i poszła pod prysznic. Niezależnie od tego, co mówił i robił Lorenzo, ona nie pragnęła intymności z mężczyzną. Skoro John okazał się niegodny zaufania i to w chwili, gdy deklarował uczucie, z pewnością nie powinna ryzykować ponownie. Kwadrans później, wykąpana i ubrana, z wciąż wilgotnymi włosami związanymi na karku, Jodie stanęła na progu gabinetu, który Lorenzo pokazał jej poprzedniej nocy. Mogłaby przysiąc, że nie zdradziła swojej obecności najlżejszym dźwiękiem, podniosła tylko rękę, żeby grzecznie zapukać do drzwi, zanim jednak zdążyła to zrobić, wiedziony szóstym zmysłem Lorenzo stanął w progu, ujął ją za ramię i wprowadził do środka. Dla postronnego obserwatora sposób, w jaki jego mocne, smukłe palce obejmowały jej nadgarstek, mógł się wydawać opiekuńczy, jak typowy gest kochanka pragnącego podkreślić swoje prawo do kobiety. - Już się zastanawiałem, co cię zatrzymuje. - Nie było mnie tylko pół godziny - broniła się słabo. Sprawdź Całe szczęście, bo wreszcie oderwie się od tych myśli. - Halo? - zapytała z nadzieją, że zaraz usłyszy głos Parker lub Cary i pogadają sobie od serca. - Czy zastałem Tannera? - w słuchawce rozległ się męski głos. To nie był głos żadnego z ochroniarzy. Shey na pewno by ich poznała. - Przepraszam, a z kim mam przyjemność? - zapytała. Nie była skora do przekazywania informacji na temat Tannera byle komu. - Jestem jego ojcem. Dzwoniłem do niego na komórkę, ale nie odbierał. Jego ludzie podali mi ten numer. Podobno często tu bywa.