Teraz wiedział już, dlaczego Jada była w stanie uprzedzić każdy jego krok. Zaschło mu w

Eter! W panice młóciła rękami i nogami, chciała się uwolnić, zrzucić z siebie ciężar. Serce waliło jej jak oszalałe, tysiąc uderzeń na minutę, strach paraliżował. Musi się uwolnić! Ale dłoń na twarzy nie ustępowała, Fortuna traciła dech, zdradziecki gaz wdzierał się w jej płuca z każdym oddechem. Przerażona do szaleństwa, zaciągnęła się głęboko i... Zakręciło jej się w głowie, członki stały się ciężkie. Nie może zemdleć! Nie zemdleje! W panice walczyła dalej, usiłowała uwolnić się z uścisku. Na darmo; napastnik, silny i zwinny, nie ustępował. Zwiększył nacisk. Opary były koszmarne, paliły ją w krtani i w płucach. Chciała krzyczeć; „Dlaczego mi to robisz?” Ale w głębi duszy wiedziała, że napad wiąże się z Rickiem Bentzem i jego pytaniami o Jennifer. Nigdy nic dobrego nie wiązało się z tą kobietą, nawet teraz, gdy od lat nie żyje. Jakoby. Fortuna wiedziała, że nie powinna ufać Bentzowi. Niektóre tajemnice powinny pozostać w ukryciu. Idiotka! Poruszała się coraz wolniej. Nogi miała jak z ołowiu, ogarniała ją czerń. Walcz! Ruszaj się! Nie poddawaj się! Krzyczał mózg, ale mięśnie już nie słuchały, ramiona ledwie drgnęły. To wszystko, na co mogła się zdobyć, mimo koszmaru, który ją ogarniał. – Dobranoc, suko – szepnął napastnik. http://www.stomatologpoznan.net.pl/media/ – W każdym razie tak mam myśleć według tego, kto mi je wysyła. Hayes przyglądał się im uważnie. – Podobna? – Jak dwie krople wody. – Ale... Dwie krople wody sprzed lat? Zero dodatkowych kilogramów, ani śladu zmarszczek... – No właśnie. – Skurczybyk. – Hayes długo przyglądał się zdjęciom. Po chwili wrócił wzrokiem do aktu zgonu. Zmrużył oczy. Teraz przynajmniej słuchał uważnie. – Ktoś udaje Jennifer. – Ale dlaczego? – Hayes zastanawiał się na głos. – Nie wiem, ale kobieta nie robi tego sama. Przecież ktoś zrobił te zdjęcia. – Czyli spisek? Żeby doprowadzić cię od obłędu? Bentz skinął głową.

Wziął pierwszą z brzegu – thriller prawniczy z lat dziewięćdziesiątych. Jennifer to czytała. Pamiętał, jak o tym rozmawiali. Jej egzemplarz? Zaschło mu w gardle, gdy odwracał stronice. Cisnął książkę na ziemię. Ciemny pokój wkradał się do jego duszy. To zbieg okoliczności, nic więcej. Sprawdź Na klucz. Sprawdzam, czy są zamknięte. A potem oddycham głęboko i rozglądam się po pomieszczeniu, które wielu nazwałoby celą. Ale tutaj, w samotności, czuję wolność. Zazwyczaj nie lubię samotności, ale nie tutaj, nie w moim sanktuarium. Tutaj ogarnia mnie spokój. Wreszcie. Od mojej poprzedniej wizyty na ścianie wisi wielkie lustro, tak po prostu, dla towarzystwa. Obok zwierciadła piętrzą się pudła ubrań i kosmetyków. Na pręcie przymocowanym do ściany wieszam plastikowe pokrowce z co ładniejszymi strojami, z sukniami, marynarkami i spodniami, które trzymam na wyjątkowe okazje. Mam tu nawet komputer, laptop, z którego korzystam, siedząc na pufie pokrytym sztuczną cętkowaną skórą lamparta. W kącie krzesło, koło niego mała lampka na baterię. Jak w domu. I jeszcze nieduża biblioteczka – moje dzieło, zmontowana samodzielnie, bez niczyjej pomocy. Na półkach leżą albumy ze zdjęciami i wycinkami, kolekcja, której skompletowanie