kurtkę na haku wbitym w zewnętrzną ścianę pod daszkiem, zapali światło, naciskając kontakt w tej samej ścianie, a potem otworzy sobie kopniakiem spaczone drzwi i zejdzie na dół po kamiennych schodkach. W schronie trzymał czajnik i dwie sfatygowane puszki po herbatnikach - w jednej były torebki herbaty PG, w drugiej cukier (stary John lubił okropnie słodką herbatę). Dawniej Izabela przynosiła mu napoje z domu, a czasem, w weekendy, Flic przychodziła ze swoją filiżanką i gawędzili sobie pod wierzbą, teraz jednak Izabela nie przyjdzie, a gdyby Sylwia zaproponowała mu coś... Tylko się nie martw. Flic pokiwała głową samej sobie. Nagle zrobiło się jej jakoś dziwnie zimno. Pod skórą czuła drobne igiełki, jakby oblazły ją robaki... - Ubieraj się - powiedziała do siebie. Rutynowe czynności jej pomogą - jak zawsze, a zwłaszcza wtedy, gdy zaczynała w siebie wątpić. Ojciec nauczył ją jeszcze we wczesnym dzieciństwie, że działanie mówi głośniej niż słowa - i po latach przekonała się, że miał rację. Były rzeczy, które należało zrobić. Po prostu należało. I nikt poza nią nie mógł ich wykonać. 52. http://www.stomatologkrakow.edu.pl - Może to, co zaraz usłyszysz, nie będzie takie złe - rzekł tajemniczo Tanner. - Bardzo wątpię. - No tak, to już pewne. On niedługo wyjeżdża. Na zawsze. I uważa, że dla niej to doskonała wiadomość. Bo tak być powinno. Jednak nie jest. Weszli na balkon. Shey ze zdziwieniem patrzyła, jak Tanner rozkłada koc. On naprawdę zamierza urządzić tu piknik. Obok koca stał sporych rozmiarów kosz piknikowy. No nie... Dopiero teraz zauważyła, że na scenie są ludzie. - Co oni tu robią? - Orkiestra właśnie ma próbę. Pomyślałem sobie, że miło
bardziej alarmującą wiadomość, a potem pod wpływem impulsu wystukał numer Kat. - Złapałeś mnie w drzwiach - powiedziała mu. - W poniedziałek rano mam rozmowę w sprawie pracy, więc wybieram się z koleżankami po jakiś stosowny ciuch. - To pomyślnych łowów - rzucił, zły na siebie, że jej zawraca głowę. Sprawdź Mówiąc to, miała na myśli postać z obrazu Leonarda, którą, jak twierdził ojciec, przypominała, a której kopia wisiała w saloniku na dole naprzeciw sekretarzyka księcia. Czy książę także dostrzegł to podobieństwo? Co za nieprawdopodobny pomysł! Czy książę w ogóle patrzył na nią na tyle długo, by móc ją skojarzyć z obrazem jednego z największych mistrzów malarstwa, jakich znał świat? Nagle twarz Tempery rozjaśnił promienny uśmiech. 67 — Masz rację, belle-mère, robię z igły widły. Cokolwiek książę powie na mój temat, przyjmij to obojętnie. Lecz tak naprawdę, to chciałam ci powiedzieć o...