Jakim cudem w ciągu czterdziestu ośmiu godzin od powrotu Bentza do Los Angeles

O1ivia zaginęła między lotniskiem a posterunkiem. – Na lotnisku mają kamery – powiedział do pozostałych. – Przy drzwiach wejściowych i w punkcie odbioru bagażu. Chciałbym przejrzeć nagrania. – Zrobimy to. Pod warunkiem że nie uda nam się skontaktować z Petrocelli – zaznaczył Hayes. Bentz nie był pewien, czy wytrzyma dłużej. Nie podobało mu się, czuł, że coś jest nie tak. Zbyt wiele razy w jego życiu najbliższym groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie po raz pierwszy umierał ze strachu o Olivię. Nie pozwoli, żeby coś jej się stało. Nie pozwoli. I nie może dłużej siedzieć bezczynnie, słuchać poleceń innych. – Chodźmy – burknął do Hayesa. – Musimy pogadać z Yolandą Salazar. – Wyprzedzam cię. Już się staram o nakaz. Ale ty z nikim nie będziesz rozmawiał. To nasza sprawa, a ty jesteś zaangażowany osobiście. – Żebyś wiedział. Moja żona zaginęła! – Mówię o strzelaninie, Bentz. Departament zawarł ugodę z rodziną Valdezów, ale nie wydaje mi się, że byłoby rozsądne, żebyś się w to włączał. Ba, wolałbym, żeby nawet nie wiedzieli o twoim udziale, przynajmniej póki nie będziemy pewni, na czym stoimy. Jeśli pójdziesz tam ze mną, to tylko jako obserwator. I tak masz szczęście, że cię zabieram. Znasz zasady, musisz ich przestrzegać. – Twoje zasady. – Do cholery, człowieku, cieszę się, że jedziesz ze mną, ale to moja jurysdykcja. Moja http://www.stomatologia-krakow.biz.pl rozwiązaliśmy. Hayes przypomniał sobie najgłośniejszą z nich, podwójne morderstwo. Śledztwo utknęło w martwym punkcie, gdy śmierć Jennifer Bentz wykoleiła życie jej męża. Bliźniaczki Caldwell... Morderca żył bezkarnie; nie zostawił właściwie żadnych dowodów, nie licząc okaleczonych ciał. Wtedy Bentz był już strzępem człowieka, wiecznie pijanym awanturnikiem. – Bentz w życiu nie poprosiłby o coś niezgodnego z prawem – zauważył Hayes. Trinidad otwierał drzwiczki wozu. – Jasne. – Wsunął kluczyk do stacyjki i spojrzał na Hayesa. – Znasz to przysłowie: „Wierzysz w to? W takim razie mam bagna na Florydzie, które chętnie ci sprzedam”. – U Disneya zadziałało. Trinidad błysnął zębami w uśmiechu. – Myśl tak dalej. Ale uważaj.

jest w stanie to zrobić. – Nie – szepnęła. Z trudem trzymała się na nogach. – Błagam, nie. – Ależ tak. „Merry Annę” wypłynie w morze po raz ostatni. Z tobą pod pokładem. – Ponownie spojrzała w kamerę i mówiła do Bentza: – Zadbam, żeby łódź tonęła powoli. Kamera przez cały czas będzie rejestrowała twoją żonę, więc zobaczysz, jak klatka wypełnia się, powoli, ale stale. Najpierw będzie jej zimno, będzie drżała, przerażona myślą, że stąd nie ma ucieczki, ale desperacko będzie szukała wyjścia. Będziesz widział jej panikę i słyszał jej Sprawdź – O1ivia leci do Kalifornii. Wyląduje za kilka godzin. Muszę ją odebrać z lotniska. – Nie zdążymy za kilka godzin – mruknął Hayes. – Mamy mnóstwo roboty. Zresztą wiem, że leci. Do mnie też dzwoniła, kiedy ty nie odbierałeś. Wyślemy po nią policjanta. Spotkacie się na posterunku. A później zabiorę cię do wypożyczalni samochodów. – Albo niech ona to załatwi. Hayes zbył ten pomysł machnięciem ręki. – Nie, już kogoś po nią wysłałem. I zawiadomiłem ją. Jak chcesz, zadzwoń i wytłumacz. Bentz już miał to zrobić, gdy jego uwagę przykuły krzyki dobiegające z plaży. Odwrócił się i zobaczył, że helikopter wisi nisko nad wodą, nad nurkiem. Żołądek podszedł mu do gardła. Hayes wpatrywał się w kosz, który powoli spuszczano do wody. Zacisnął usta i powiedział rzecz oczywistą: – Wygląda na to, że w końcu znaleźli Jennifer.