- Znakomicie! Dzięki panu wygrałem dwadzieścia funtów! Muszę pamiętać, żeby

Za kulisami panowało zwykłe podczas antraktu zamieszanie. Ani pracownicy obsługi, ani aktorzy zajęci zmianą kostiumów nie zwrócili na nią najmniejszej uwagi. Mogła więc swobodnie się rozejrzeć. Wprawdzie nie zauważyła niczego podejrzanego, ale mrowienie między łopatkami nie ustępowało. Drzwi do garderoby Tanyi były uchylone. Aktorka dostrzegła ją i po chwili wahania zawołała: - Lady Isabell! Nie wypadało udawać, że nie słyszy, więc chcąc nie chcąc, stanęła w progu. - Dobry wieczór, panno Denlai. Jej Książęca Wysokość nie mogła przyjść osobiście, ale mogę panią zapewnić, że jest zachwycona pani grą. - Miło mi. - Tanya nie przestawała robić makijażu. - A co pani myśli o sztuce? - Ach, jest porywająca! A Julia w pani wykonaniu to popis prawdziwego mistrzostwa. Aktorka podziękowała skinieniem głowy. Odłożyła kredkę, którą malowała oczy, i wstała od lustra. - Pewnie pani wie - powiedziała, patrząc Belli prosto w oczy - że jestem w show biznesie bardzo długo. Mam go we krwi. I chcę pani powiedzieć, że komediant zawsze rozpozna drugiego komedianta. Bella zachowała spokój. - Na pewno - odparła z uprzejmym uśmiechem. - Jeszcze nie zdecydowałam, czy panią lubię, ale na pewno pani nie ufam - wypaliła Tanya, poprawiając rękaw sukni. - Za to bardzo lubię i szanuję Edwarda. To jeden z niewielu mężczyzn, których zaliczam do swoich przyjaciół. Bella potrafiła docenić szczerość. Nie mogła odpłacić się Tanyi tym samym, ale postanowiła odsłonić się na tyle, na ile pozwalał rozsądek. - Chcę panią zapewnić, że także dla mnie Edward jest kimś wyjątkowym. Kimś, na kim bardzo mi zależy. Tanya milczała, ważąc jej słowa. - Sama nie wiem dlaczego, ale wierzę pani. - Po chwili dodała, kręcąc głową: - Nie rozumiem, czemu odgrywa pani Jane Eyre, ale pewnie ma pani swoje powody. Musiały przerwać rozmowę, bo inspicjent wzywał aktorów na scenę. Tanya w mgnieniu oka stała się Julią. Przechodząc obok Belli, odezwała się scenicznym głosem swojej bohaterki: - Kochana, przecież dobrze wiesz, że w beżowym wyglądasz fatalnie. Kiedy zniknęła w mroku kulis, Bella odetchnęła z ulgą. Dostała dobrą nauczkę. Jej maska nie była tak szczelna, jak jej się zdawało. Szybko pokonała schody, ale i tak nie zdążyła na początek drugiego aktu. Usłyszała brawa, którymi publiczność powitała aktorów, a zaraz potem stłumiony huk eksplozji. Niespodziewanie teatr pogrążył się w ciemnościach. Z dołu dochodziły okrzyki zaskoczonych widzów. W królewskiej loży ochrona natychmiast otoczyła Cullenów ciasnym murem. Zewsząd dobiegał szczęk odbezpieczanej broni. http://www.spwitow.pl - O rety. Widzieliście kiedy taki ogromny nos? - Nie mylisz się czasem? - mruknął Alec. - Czyżby, Draxie? Nie staraj się tak bardzo udawać - wymamrotał pod nosem Fort i wymienił z Alekiem ironiczne spojrzenie. - Och, dajcie mi spokój! - obruszył się Drax. Roześmieli się, widząc jego zmieszanie, i poszli dalej, żeby ceremonialnie przywitać się z Lievenem. - Ach, lordzie Alecu! Słyszałem, że znowu się panu szczęści w grze - zwrócił się do niego tęgi Rosjanin. - Niech pan sobie wyobrazi, że moje przypuszczenia okazały się słuszne. Kurkow przystał do wigów. - Znakomicie! Dzięki panu wygrałem dwadzieścia funtów! Muszę pamiętać, żeby panu postawić kieliszek, kiedy wrócimy do Londynu - odparł z rozbawieniem Alec. Jeśli Lieven słusznie prorokował co do pierwszego zakładu, to może i co do drugiego się nie mylił? Przecież uważał, że książę ożeni się z Angielką, bo może mu być potrzebny

Chłopak uniósł wysoko brwi, odrywając usta od butelki napoju. - Jakiego gbura niby? Książę nie jest gburem! I wcale mnie nie nie zauważa! Po prostu jeszcze nie wie, że mnie kocha! Rudowłosa przewróciła oczami. Krystian czasem zachowywał się jak dziecko. - Dorośnij wreszcie. Rozejrzał się jeszcze po gabinecie, upewniając się, że wszystko jest wyłączone. Nie Sprawdź - Był... aktorem? - Tak. - Alec uśmiechnął się z fałszywą słodyczą. - Nazywał się Philip Preston - Lawrence. Kobiety za nim szalały. Mówiono mi, że wyglądam całkiem jak on. - Wzruszył ramionami. - Nie wiem, czy istotnie jestem do niego podobny. Nigdy go nie widziałem. - Rozumiem. - Becky patrzyła w talerz. Alec się roześmiał. - Teraz to ja cię zaszokowałem. - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - Bynajmniej. W każdym razie miałem łatwiej niż Jack, drugi z kolei syn. Pierwsza wpadka mamy, i to niemała! Niezłego kochanka sobie wybrała, żeby odpłacić jego wysokości pięknym za nadobne. Prawdziwym ojcem Jacka był irlandzki pięściarz zwany Twardzielem z Killarney. - Dobry Boże! - W każdym razie Jack odziedziczył po nim ducha walki, no i pięści jak kule armatnie.