monstrualnych rozmiarów. Co powie? Czy sędzia uwierzy w jej kłamstwa? Prawda by go zabiła.

Shelby chrząknęła. 18 - Mam kopie aktu urodzenia i aktu zgonu. - Kto ci je dał? - Obie z podpisem doktora Pritcharta dostałam w szpitalu. - Ten facet to kanciarz. - Ten facet zaginął - odparła, a potem wypiła łyk herbaty. Po szklance ściekały kropelki napoju. - Wyjechał z miasta niedługo po tobie. - Na to wygląda. - Pogrzebała w neseserze i znalazła szarą kopertę, która zmieniła jej życie. - Przyjrzyj się im - powiedziała i podała mu zawartość koperty. Zastanawiała się, dlaczego popełnia błąd, pozwalając mu obejrzeć dokumenty, list i zdjęcie Elizabeth Jasmine Cole (takie imiona wybrała dla córki). - Nigdy nie widziałaś dziecka? - mówił spokojnym głosem, ale zdradzały go drgające kąciki ust. - Nigdy. - Dlaczego? - Mówiłam ci. Byłam pod wpływem narkozy, nieprzytomna, kiedy dziecko się rodziło. - Powieki zapiekły ją od łez gniewu, ale nie wybuchnęła płaczem. Nie miała czasu na użalanie się nad sobą. Nie teraz. Zmrużył oczy. - Twierdzisz, że istniała jakaś zmowa przeciwko tobie, że... że co? Doktor Pritchart dolał ci czegoś do kroplówki? - Nie... nie sądzę. To znaczy... - Nie chciała się nad tym rozwodzić, skrzywiła się. - Byłam głupia, rozumiesz? W ósmym miesiącu ciąży wybrałam się na przejażdżkę konną, dostałam krwotoku, no i dziecko postanowiło przyjść http://www.sluby-zakopiec.com.pl dwadzieścia cztery godziny nie będzie mogła się spotkać ze swoją córką. Zacisnęła zęby, przeszła na drugą stronę ulicy do jedynej w tej okolicy budki telefonicznej i zaczęła kartkować mocno sfatygowaną książkę telefoniczną z nadzieją, że na liście lekarzy znajdzie nazwisko doktora Neda Pritcharta. Niestety. Wodziła palcami po kolumnach nazwisk, łudząc się, że może przypomni sobie jakiegoś wspólnika albo podwładnego, albo kogoś powiązanego z Pritchartem, ale jej wysiłki spełzły na niczym. Wiatr przybrał na sile, jego gorący podmuch przesuwał papierzyska i zeschnięte liście i rozrzucał je po ulicy. Zza drzwi wychynął szary, cętkowany kot, po czym schował się w cieniu za prażącym się w słońcu chevroletem, który wyglądał tak, jakby stał zaparkowany w tym miejscu od dwudziestu lat. Powolny rytm życia w Bad Luck bardzo kontrastował ze zgiełkiem Seattle, gdzie przechodnie, rowery, samochody osobowe, ciężarówki i autobusy tarasowały strome ulice prowadzące do nabrzeża. Nad tłumami turystów krążyły rozwrzeszczane mewy, portowe foki zagrażały ławicom łososi, a po wzburzonych szarych wodach Cieśniny Pugeta płynęły wielkie promy i łodzie, w których żagle dął silny północny wiatr. To miasto

- A niech mnie. Czego, do diabła, chcesz ode mnie po tylu latach? - Potrzebuje twojej pomocy. Chce, ¿ebys wygrzebał dla mnie pare rzeczy. - Nick usłyszał po drugiej stronie pstrykniecie zapalniczki. Walt zwykle palił trzy paczki papierosów dziennie. Sprawdź Jest ojcem jej córki i tyle. O nic więcej tu nie chodzi. To, co łączyło ich dziesięć lat temu, było skończone. I to od dawna. Nawet jeśli postąpiła głupio i zareagowała na jego pocałunek, to po prostu była to typowa kobieca reakcja, nic więcej. Ale... Trzasnął drzwiami wozu i wyglądał tak, jakby miał za chwilę kogoś zabić. Patrzył gniewnie przed siebie. Miał okrutne oczy i zaciśnięte usta. I jeszcze znoszone dżinsy. Zakurzone buty, granatową koszulkę, która wyglądała na nieźle podniszczoną. Prawdziwy kowboj dwudziestego pierwszego wieku - zwinny i nieposkromiony jak ogier z zachodniego Teksasu. I równie dziki. Wmawiała sobie, że go nie chce, ale się oszukiwała. Bezczelnie oszukiwała. Na przekór wszelkim argumentom, oczywista i przykra prawda była taka, że nigdy jej nie przeszło na punkcie Nevady. Co gorsza, obawiała się, że to się nigdy nie zmieni. Rozdział 10 Wybierasz się dokądś? - zagadnął Nevada, podchodząc do Shelby wielkimi krokami i pokazując torbę, którą