Santos ukradł jej serce. Umrze, jeśli znowu go nie zobaczy. Po prostu umrze. Musi znaleźć jakiś sposób.

premierem. Lucien zrobił krok do przodu, zastępując diukowi drogę. - Tylko chwileczkę - powtórzył spokojnie i wskazał na swój gabinet. - Nie mam czasu na takie bzdury. - Więc niech pan go znajdzie - poradził Kilcairn nieporuszony. - Impertynent - warknął Monmouth, ale zawrócił i ruszył holem. Hrabia otworzył mu drzwi i wszedł za nim do środka. Alexandra stała przy biurku, opierając zaciśnięte dłonie na mahoniowym blacie. - O co chodzi? - spytał bez wstępów. - Muszę przyznać, że wydarzenia tego wieczoru całkowicie mnie zaskoczyły - powiedziała cichym, niepewnym głosem. - Ba! - prychnął Monmouth. - Nie dziękuj, gdyż i tak nigdy mi się nie odpłacisz. Bądź po prostu zadowolona, że dbam o reputację rodziny, bo w przeciwnym razie najchętniej widziałbym cię w Aus... - Nie zamierzałam dziękować - przerwała mu siostrzenica. - Jak śmiesz przypuszczać, że... - Alexandro, to ja zaprosiłem twojego wuja - wtrącił Lucien. Obeszła biurko i zbliżyła się do niego. - Myślałam... - Co? http://www.robotyciesielskie.com.pl - Nie, poszła w twoje ślady i wyjechała. Na szczęście od czasu do czasu zagląda do domu - Klara słyszała z oddali głosy kobiet i dzieci. Ktoś upominał Ricka, by zbyt surowo nie traktował siostry. Ona sama jednak nie miała do brata pretensji. - Sprawiam kłopot. Przepraszam. Muszę kończyć. - Zaczekaj - rzucił Rick. - Po prostu przyjedź do domu. Jakoś to urządzimy. - Do widzenia. Kocham was - odrzekła przez łzy i rozłączyła się. Płakała, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie mogła wrócić do domu i czy uda się jej założyć własny. Schowała komputer i poszła do łazienki obmyć oczy. Wiedziała, że starszy brat miał prawo się gniewać. Przecież zerwała z rodziną dla kariery. Zanim wyszła z pokoju, spojrzała przez okno. Jej wzrok najpierw padł na dziecko, potem na Bryce'a, który śmiał się razem z Drew. Pomyślała, że go kocha i że jest szczęśliwa w jego domu, gdzie wszyscy jej potrzebują. Znalazła też prawdziwych przyjaciół, którzy wiedli normalne życie. Bardzo się jej to podobało. Nie była już pewna, czy warto poświęcić takie życie dla kariery w CIA. Po chwili nabrała przeświadczenia, że nie warto. Bryce uwielbiał, kiedy zanurzała mu palce we włosach i wyginała ciało, smakując rozkosz. Powtarzała jego imię, szeptała, by do niej przyszedł, a gdy wchodził w jej ciało, mocno go obejmowała. Teraz usiadła na nim, przesuwając dłonią po jego nagiej skórze. Czuła, jak się w niej poruszał, co przyprawiało o przyjemny dreszcz. Pocałowała go i zakołysali się rytmicznie. Klara uśmiechnęła się, odgarniając mu włosy z czoła. Oddychała coraz szybciej, co oznaczało, że zaraz dozna spełnienia. Bryce pomyślał, iż nic ich już nie rozdzieli. Przyspieszył ruchy, a Klara objęła go mocniej udami. - Nie pozwól mi odejść - wyszeptała. - Dobrze, dziecino - odrzekł. Wzięła jego twarz w dłonie i nie spuszczała wzroku z jego oczu, chcąc je widzieć, gdy oboje przeżyją orgazm. Bryce obrócił się i teraz leżała pod nim, obejmując jego biodra nogami. Krzyknął jej imię, doznając szczytu rozkoszy i opadł na łóżko. Przez chwilę leżeli nieruchomo, spleceni w uścisku.

- Zobaczę cię jeszcze? - zapytała, kiedy zatrzymali się przed hotelem. - Nie. - Nie dasz się przekonać? Owszem, dałby się przekonać, bez trudu. I tego właśnie się bał. - No cóż, tak myślałam - podsumowała z ciężkim westchnieniem. Santos wrzucił luz, wyskoczył z auta, a Gloria przesunęła się na jego miejsce. Sprawdź - Rodzinne obowiązki. - „Rodzinne obowiązki?” Do tej pory w ogóle nie zwracałeś na nas uwagi. - Jazgotliwy głos pani Delacroix wybił się ponad gwar rozmów. Lucien drgnął. Do diaska, zapomniał o niej zupełnie. - A cóż miały znaczyć te słowa, moja droga? - spytał, posyłając jej cierpki uśmiech. Ciotka Fiona poznała po wyrazie jego twarzy, że przebrała miarkę. - No, wiesz - bąknęła, sięgając po kieliszek madery. Zanim kolacja dobiegła końca, Luciena rozbolała głowa. Georgina Croft piła łyk wina za każdym razem, kiedy zadawał pytanie, więc szybko się wstawiła, co pomogło jej się rozluźnić, ale nie wyostrzyło dowcipu. Gdy Fiona wstała, by wraz z innymi damami udać się do salonu, zerwał się pospiesznie, ale nie zdążył zrobić kroku, gdy u jego boku zjawiła się guwernantka. Uchwyciwszy jej znaczące spojrzenie, czym prędzej wziął ciotkę pod ramię.