na narzedzia ogrodnicze.

ruchu, bardzo męski, postawny i pełen determinacji. - Zobaczę, co mogłabym zrobić. - Nie, Shelby. Ty to zrobisz. Zacisnęła zęby. Co za niewiarygodnie bezczelny typ. No, ale przecież zawsze taki był. - Ustalmy sobie jedną rzecz, Nevada. Nie będziesz mną rządził. Kącik jego ust drgnął, jakby go to rozbawiło. - O tym nawet bym nie marzył. Czy mógłbym dostać kopie wszystkiego? - Przerwa. - Proszę? Otwarcie z niej szydząc, posłał jej olśniewający teksański uśmiech, którym uwiódł ją przed tak wielu laty. Nagle jego rozbawione oczy mocno zabłysły. - Pomyślę o tym. - Pomyśl. Wyciągnęła rękę do klamki i się zawahała. Czegoś jeszcze nie omówili. Zżymając się w duchu, powiedziała: - Sędzia wspomniał, że Ross McCallum wkrótce wyjdzie z więzienia. - I to niedługo. - Nevada lekko poruszył nozdrzami. - Wygląda na to, że stary Caleb Swaggert odwołuje zeznanie i twierdzi, że jednak to nie Ross zabił Ramóna Estevana. - W takim razie kto? - A to jest, Shelby, dziewczę miłe, pytanie za milion dolarów. - Nie jedyne. 21 - Fakt. Wiesz, jakie pytanie mnie dręczy? Dlaczego właśnie w tygodniu, w którym McCallum ma być zwolniony http://www.psychoterapeuci-katolicy.pl - Wiec porozmawiasz z Aleksem? - Tak. - To dobrze. Dobrze. Dziekuje. Niezbadane sa scie¿ki Pana. Wiesz o tym. - Tak, słyszałem. - W głosie Nicka zabrzmiała ledwo wyczuwalna nuta ironii. Udało mu sie wreszcie skonczyc rozmowe. Odło¿ył słuchawke, wział szklanke ze stolika i wstawił ja do zlewu w kuchni. Twardziel łaził za nim krok w krok, stukajac pazurami po starym linoleum. - Niedługo wróce - powiedział Nick do psa, zarzucajac worek na ramie. Poszedł na werande z tyłu domu, sprawdzajac po drodze,

- Była przyjaciółką. - Była dla ciebie kimś więcej i oboje to wiemy. - Shelby posłała mu spojrzenie, które mogłoby zmrozić ogień piekielny. - Nie próbuj mi wciskać kitu, dobrze? Ty i Vianca byliście kochankami. - Dawno temu - zgodził się. - A ja byłam chwilową rozrywką. W tym momencie nie wytrzymał. Bez namysłu pchnął ją na ścianę obok drzwi. Zaniepokojony Crockett Sprawdź - Wiem, ¿e to zabrzmi zupełnie idiotycznie, nieprawdopodobnie. Zbudziłam sie, bo poczułam, a raczej 231 wydawało mi sie, ¿e ktos jest w pokoju. Me¿czyzna. Nachylił sie nad moim łó¿kiem i powiedział: „Zdychaj, dziwko”. - Co? Na litosc boska, Marla, mówisz powa¿nie? - Odwrócił sie i spojrzał na nia przera¿ony. Za szybko wszedł w zakret. Opony zapiszczały na mokrym asfalcie. - Ktos był w twoim pokoju? - Wiem, ¿e to idiotyczne - powiedziała szybko. - Oczywiscie nikogo nie było, kiedy zapaliłam swiatło i wyszłam, to znaczy wybiegłam na korytarz, sprawdziłam co z dziecmi - o tym własnie mówiła Cissy. Nie widziałam nikogo,