przyjaciół. Nie zachęcała go, ale również nie opierała się tak zdecydowanie jak lordowi

Tom nic nie odpowiedział. Kazał wyjąć z pojazdu Nia- nię i czekał, aż mechanik sam dokona ekspertyzy. Kręcąc głową, pracownik obsługi wyczołgał się spod ro- bota i wytarł ręce ze smaru. — To będzie sporo kosztować — zakomunikował. — Cały system przewodów odpowiedzialnych za przesył sy- gnałów został uszkodzony. łomowi zaschło w gardle. Natarczywie domagał się wy- jaśnień: — Czy widział pan już kiedyś coś podobnego? Ten ro- bot się nie zepsuł. On został zniszczony. — Jasne, że tak — odrzekł bezbarwnym głosem pra- cownik obsługi. — Nieźle musiała oberwać. Sądząc po tych brakujących częściach — mężczyzna wskazał ręką wgniecione elementy przedniej części kadłuba — przy- puszczam, że to musiał być jeden z tych modeli wypusz- czonych niedawno przez Mecho. Ten z mocno wystającą szczęką. Tom poczuł nagły ucisk w klatce piersiowej, a krew ścięła mu się w żyłach. http://www.psychologiareligii.pl wiedziała, że musi mieć stale oczy szeroko otwarte. Wo- kół śmigały niezwykle szybkie pojazdy o napędzie rakie- towym, przewożące biznesmenów do pracy. Któregoś dnia jakiś oprych usiłował poturbować Bobby'ego. Wy- starczył jeden błyskawiczny wyrzut prawego ramienia, a intruz momentalnie oddalił się, wyjąc jak potępieniec. Innym razem pijak próbował zaczepiać Jean, zupełnie nie było wiadomo, jakie miał zamiary. Niania zepchnęła go do rynsztoka, nacierając nań bokiem swojego potężnego metalowego korpusu. Czasami dzieci przystawały przed jakąś witryną sklepo- wą. Wówczas opiekunka delikatnie szturchała je, nakłania- jąc w ten sposób do pośpiechu. Kiedy indziej znów (bo

- Odmówiłam ci nie tylko z tego powodu. - Wiem. - Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złożoną kartkę. - Mam nadzieję, że dzięki temu znikną inne powody. Wsunął list przez kratę. Wzięła go po chwili wahania. - Co to jest? - Nie czytaj go teraz. Zaczekaj do wieczora. Najlepiej, żebyś była wtedy sama. Sprawdź Dziecko zaczęło marudzić, więc sięgnęła po opakowanie krakersów i dała je małej. - Całe pudełko? - zdziwił się Bryce. - To nagroda za dobre zachowanie podczas zakupów. Przecież już skończyliśmy. Bryce odetchnął z ulgą, a Klara wzięła go pod ramię. - Biedaku, ty też chcesz nagrodę? Zachowywałeś się lepiej niż Karolina? A może, za dużo płakałeś? Bryce roześmiał się, a Klara zaczęła wykładać zakupy na pas transmisyjny przy kasie. Kilka minut później byli już na zewnątrz. Karolina zajadała krakersy. Klara uznała, że mała zjadła już wystarczająco dużo, wyciągnęła więc rękę, by zabrać jej pudełko. Nagle rozległo się coś przypominającego wystrzał. Klara instynktownie rzuciła się na wózek i pchnęła go całym ciałem między dwa samochody. Zderzyła się przy tym z Bryce'em, który zrobił to samo. Gdy rozejrzeli się wkoło, zorientowali się, że strzelił gaźnik czyjegoś samochodu. Klara odetchnęła głęboko i sprawdziła, jak się czuje dziecko. Mała spokojnie jadła swoje krakersy. Bryce stał przy samochodzie i przyglądał się jej badawczo. - O co chodzi? - spytała, otwierając bagażnik. - To było profesjonalne zachowanie obronne. Uczono mnie go w siłach specjalnych. A ty gdzie się nauczyłaś? ROZDZIAŁ DZIESIĄTY