wzrokiem dominy, jakby miał w niej sprzymierzeńca, lecz ona właśnie

Dane wyszedł już z powrotem na zewnątrz. Trzymał dwa duże, plastikowe worki na śmieci i rolkę papierowego ręcznika. - Kto wie? - mruknął. - Każdy mógł to zrobić. Odszedł, za nim ruszył Nate. Cindy zakryła dłonią usta i nos. - Nie mogę tego znieść, idę do domu - obwieściła. - Nie możemy się rozgościć w jadalni - zauważył Larry. - Dane przekształcił ją w biuro. - Do kuchni - rzuciła Cindy i ruszyła pierwsza. Po kilku minutach wrócił Dane, a z nim Nate i Jorge Marti. - Jorge - przywitał go Larry, unosząc szklankę z piwem w geście pozdrowienia. - Miło cię widzieć, Larry - odparł Jorge, podchodząc, by uścisnąć mu rękę. - Udało ci się przyjechać - ucieszyła się Cindy, całując nowo przybyłego w policzek. - Aha, zdążyłem akurat na czas, żeby wziąć udział w sprzątaniu. - Skrzywił się. - Słyszałem, że http://www.prooptyk.pl/media/ 154 - Pewnie tak. Już jadę do twojego gabinetu... - Nie, czekaj! Tam pojadę ja, a ty przeprowadź dochodzenie, co stało się w szpitalu, bo tego nie mogę zrobić. - Załatwione. - Sean, to wszystko moja wina. - Słuchaj, nikt z nas nie mógł tego przewidzieć. - Wiesz co? - zaczęła i aż się skrzywiła boleśnie. - Myślę, że ktoś wybrał ją na ofiarę, żeby... żeby uderzyć we mnie. Bryan przebiegał ulice, szukając uciekinierki, chociaż w pojedynkę mógł jej szukać w nieskończoność, w dodatku Mary znakomicie znała miasto, a on słabo. Chwileczkę...

Zadzwonił telefon Dane'a. Detektyw przez chwilę nie reagował, patrząc wyczekująco na Hectora. - Odbierz. Zrobił to. Telefonował Jorge. - Marisa na pewno widziała Andy'ego Lathama w klubie. Sprawdź lepiej znajdź ich, choćbyś miała z razem Garethem przeczesać całe miasto i przyprowadź ich tutaj. - Zaczekaj! Przynajmniej... - Muszę iść - przerwała przyjaciółce, wypadła z domu, wskoczyła do samochodu i odjechała. Nie miała czasu na rozmowy, zwłaszcza te niepotrzebne, które nic nie zmieniały. Zaparkowała pod domem Canadych, niecierpliwie zabębniła pięścią do drzwi. Otworzyła jej Maggie, która położyła palec na ustach. - Ciszej, właśnie położyłam dzieciaki na godzinkę - szepnęła. Jessica skinęła głową. - Chyba mam poważne kłopoty. RS 183