- Teraz to on nachylił się w kierunku policjanta.

- Chodźmy, możemy przynajmniej ostrzec naszych przyjaciół. Możemy też rozdać im krzyżyki i poprosić, żeby nosili je ze względu na pamięć o Mary. - Proszę jednak, żebyście wrócili tutaj przed zmrokiem. - Ale nie zdążymy do tego czasu ostrzec wszystkich przyjaciół. - Władca chce dopaść was dwoje, a nie ich. Będzie rozwścieczony na Mary za to, że nie zdołała cię nakłonić do wpuszczenia jej tutaj. - Jeśli on ją skrzywdzi... - zaczął gniewnie Jeremy. Nancy wzięła go za rękę. - Jeremy, ona nie żyje. Ta nasza Mary już nie żyje. Dobrze mówię, Jessico, prawda? Przez chwilę panowało milczenie, gdyż Jessica zastanawiała się, ile może im powiedzieć. - Władca jest zły, jest niewyobrażalnie okrutny. Obawiam się, że Mary, która padła jego łupem, nie ma już nic wspólnego z tą osobą, którą znaliście i kochaliście. Owszem, będzie wyglądać i mówić jak ta sama dziewczyna, ale tak naprawdę będzie tylko spełniać jego rozkazy. Jej już nie ma, to on działa poprzez istotę, która tylko fizycznie jest dawną Mary. Jeremy, musisz być bardzo silny. Ze względu na jej dobro. - Żebym mógł ją zabić, tak? - spytał z goryczą. http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl/media/ - Gareth! RS 276 Ku swej uldze usłyszała tupot kroków na schodach, po czym zdumiała się, widząc nie tylko stróża, ale również trzech pozostałych mężczyzn. Gareth odwrócił się przed drzwiami sypialni. - Zejdźcie na dół. Nikt was tu nie prosił. - Jestem policjantem, słyszałem krzyk, to wystarczy. - Bobby wpadł do pokoju, zaś obaj muzycy podążyli za nim. No to świetnie, pomyślała Stacey. Teraz już wszyscy będą wiedzieli, co się tutaj dzieje. Pięknie. Nagle drzwi balkonowe rozprysły się na tysiące kawałków, jakby nastąpiła eksplozja, odłamki poszybowały przez pokój. Pojawiła się

- Słuszna uwaga. W takim razie kto? - Co „kto"? - Kto znajduje się w twoim bliskim otoczeniu i pomaga Władcy realizować jego zbrodnicze plany? Załóżmy, że to nie Stacey i nie Gareth, którzy są najbliżej ciebie. Wiem, że żadne nie jest wampirem, oboje są ludźmi. Od jak dawna ich znasz? Sprawdź Murzyn spojrzał w stronę furtki. Ścieżką biegł zdyszany Barry Larson. - Jim, co tak nagle wypadłeś z klubu? Przecież jeszcze nie skończyliśmy dzisiejszego występu. - Zarządzam przerwę. Do diabła, Barry, nie musisz się mnie trzymać jak matczynej spódnicy. Barry wyglądał na zranionego tą uwagą. - Przepraszam, po prostu myślałem, że coś się stało. - No dobra, wejdź. Zaraz pójdziemy dalej grać. Bobby zmusił się do uśmiechu. - Jasne, wejdź. Muzyk skwapliwie skorzystał z zaproszenia i rozejrzał się dookoła. RS