może bezpiecznie postawić stopę, tymczasem konie wciąż się potykały. Przeskoczyła przez

- Trzy siódemki! Dwadzieścia jeden! - krzyknęła Becky. - Naprawdę przynosisz mi szczęście. - Alec miał nieco nieprzytomną minę. - Ten pocałunek podziałał lepiej, niż ci się zdaje! - Niesłychane szczęście, panienko - powiedział łysy mężczyzna w średnim wieku, siedzący koło niego. - Wypłata wyniesie trzy do jednego! - Alec! Wygrałeś sto pięćdziesiąt funtów! Wieść o triumfie rozeszła się szybko po domu gry i ludzie obstąpili wokoło stół, żeby patrzeć na grę Aleca. Becky jednak - jak sama wcześniej przyznała - była nieco przesądna. Dobra passa Aleca sprawiła, że dostała gęsiej skórki. Co za ogromna suma! Z trudem mogła uwierzyć, że właśnie wygrał pieniądze, które wystarczyłyby na roczne utrzymanie farmy. Spojrzała niespokojnie na innych graczy. Wielu już odeszło od stołu, lecz Alec najwyraźniej nie zamierzał tego zrobić. A może powinien? Po co kusić los? Była zachwycona jego sukcesem i rozumiała, że może mu się jeszcze bardziej poszczęścić, lecz zaczęła się też trochę denerwować. Gdy gracze się zmienili i rozdający raz jeszcze schował zebrane karty pod spód talii, z wahaniem spytała: - Może powinniśmy już dać spokój? - Co, rezygnować akurat teraz? Do diabła! Nie ma mowy! - Alec... Zignorował ją, wpatrując się z napięciem w kartonowe pudełko do kart. Niemal ją przestraszyło to gorączkowe spojrzenie. - Mam już dość, Alec. Chodźmy stąd, nim stracimy wszystko, co wygrałeś. http://www.poznan-psychiatra.com.pl Becky, a wysadzane brylantami bransoletki na długich, żółtych rękawiczkach, świadczyły o tym, że nie brakuje jej pieniędzy. Krótka, szykowna fryzura podkreślała wytworne rysy. Kosmetyki nie mogły jednak zatuszować śladów rozwiązłego życia. Ufryzowana głowa nieznajomej zwróciła się raptownie ku drzwiom. Becky dojrzała w ciemnych, przymrużonych oczach wrogość. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, poczuła, że jeżą jej się włosy na karku. - Nie przedstawi mnie pan naszemu gościowi? - spytała tonem, który mógł uchodzić za uprzejmy, zadzierając jednocześnie podbródek. Nieznajoma uśmiechnęła się nieszczerze. - Och, ty niedobry chłopcze - złajała Aleca, siląc się na sztuczny uśmiech. - A więc dlatego wolałeś siedzieć w domu! Teraz już wiem, dlaczego chciałeś się mnie stąd pozbyć! - Zlustrowała Becky spojrzeniem i skinęła na nią. - Chodź tutaj, moja panno, niech ci się przyjrzę.

chwili znalazła się w jego objęciach. Bawił się jej włosami, dając dyskretnie do zrozumienia, żeby zesunęła się niżej. Serce zabiło jej na myśl, że ma mu odwzajemnić to, co zaszło między nimi w Knight House. Pragnęła tego wprawdzie, ale nie wiedziała, jak ma zacząć. Wiedziała jednak, że musi spróbować. Jego męskość pulsowała tuż przy jej policzku. Zdołała jakoś rozsupłać troczek szarawarów i sięgnęła delikatnie do środka. Sprawdź Nie nalegał. Obiecał sobie, że da jej czas, by powoli oswajała się z jego bliskością. Od momentu gdy stojąc na wzgórzu pojął, co do niej czuje, był jeszcze bardziej zdeterminowany, by powoli zdobywać jej względy. Pochylił się i ucałował jej rękę. - Stajnie są do twojej dyspozycji. Korzystaj z nich, kiedy tylko będziesz miała ochotę. - Dziękuję. - Odruchowo sięgnęła do włosów, chcąc sprawdzić, czy wszystkie spinki są na miejscu. - Dzisiejsza przejażdżka sprawiła mi ogromną przyjemność. Naprawdę. - Mnie również. - Cóż, Alice pewnie na mnie czeka. - Nie będę cię wobec tego zatrzymywał. Seth zajmie się końmi. - Dziękuję. - Ociągała się z odejściem. Gdy to sobie uświadomiła, natychmiast przywołała się do porządku. - Do widzenia. I jeszcze raz dziękuję. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się z galanterią, a potem długo odprowadzał ją wzrokiem. W pewnej chwili uśmiechnął się kątem ust i oparł czoło o szyję Drakuli. - Zdobędę ją, przyjacielu - szepnął. - Tyle że nie od razu. Czas mijał bardzo szybko. Bella myślała o tym, siedząc w swoim pokoju z listem z Sussex w dłoni. W środku kryła się odpowiedź na jej żądanie. Zgoda na spotkanie z Blaqiem albo wyrok śmierci. Pewną ręką przecięła kremową kopertę. Przyjaciółka z Anglii przysyłała jej pozdrowienia i dołączała kilka banalnych zdań o pogodzie. Po mniej więcej piętnastu minutach Bella odszyfrowała wiadomość. Prośba będzie spełniona. Trzeci grudnia, godzina dwudziesta trzecia trzydzieści. Cafe du Dauphin. Bądź sama. Łącznik zapyta po angielsku o godzinę, a potem powie po francusku coś o pogodzie. Postaraj się, żeby twoje informacje były warte złamania zasady. Dziś wieczór.