- Jakie?

nikogo. Po chwili, kiedy zdołała sie opanowac, usiadła na łó¿ku, przyciskajac kołdre do piersi. - To był tylko sen - powiedziała sobie. - Tylko zły sen. Spojrzała na zegar. Wpół do piatej. Jeszcze nie zaczeło switac. Potarła dłonmi ramiona, szeroko otwierajac oczy, ale koszmar nie znikał. Wizja ze snu była zbyt wyrazna, zbyt realna. Głeboko zapadła w jej umysł, tak jak inna, podobna scena, która nagle z przera¿ajaca dokładnoscia wypłyneła na powierzchnie jej pamieci. - Nie pozwole na to - warknał Alex. - Nie pozwole ci go zabrac. 401 - Tak? To patrz, ty draniu - odpaliła, podchodzac do niego. - Pozwe cie do sadu, nie zawaham sie przed niczym, byle moje dziecko nie dorastało w tej... tej groteskowej sytuacji. Gdzie on jest? - Tu go nie ma. - Kłamiesz! - Sama sie przekonaj. http://www.pol-dent.pl drobna Meksykanka o imieniu Rosa, dosc małomówna z powodu słabej znajomosci angielskiego. Rosa wyszła z garderoby, zostawiajac odkurzacz. - Ach, seniora Cahill. Si, si. - Zostaw to na razie, prosze. - Głos Eugenii. O Bo¿e, co teraz? Jak Marla wyjasni swoja obecnosc w apartamencie tesciowej? Czuła, ¿e pot wystepuje jej na czoło i wilgotna, zimna stru¿ka spływa wzdłu¿ kregosłupa. Serce waliło jej jak oszalałe. - Musze sie poło¿yc - powiedziała Eugenia. - Si, si. Wróce luego. Pózniej. - Aha, i popros Carmen, ¿eby mnie zawiadomiła, kiedy przyjda goscie. Wkrótce ma przyjsc wielebny z ¿ona, pania

- Tak, ale mam tyle pytan. Co sie dzieje z moja rodzina? Gdzie oni sa? - spytała. - Moi rodzice? Rodzenstwo? Musze chyba kogos miec? Mieszkaja blisko czy daleko? - Och, kochanie. - Alex nie kwapił sie odpowiedzia. - Tyle musimy ci opowiedziec, ale nie teraz. - Dlaczego? - zapytała cicho, przygotowujac sie na Sprawdź ich dwoje, zespoleni w jakas kosmiczna jednosc. Mylił sie, oczywiscie. A był ju¿ dorosły i powinien wiedziec lepiej. Dwadziescia cztery lata. Tak, zdecydowanie nie był ju¿ dzieckiem, jednak kiedy ona znajdowała sie w pobli¿u, tracił rozum. - Cholera - mruknał pod nosem, odkładajac słuchawke. Miał byc dzis w domu na kolacji. Był to rozkaz Eugenii, zgrabnie ujety w forme zaproszenia na wspólny, rodzinny posiłek. Przeczesał włosy palcami i w tej samej chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi. Jednym skokiem znalazł sie przy drzwiach i szybko przekrecił gałke. Na korytarzu, unoszac mała piastka, by jeszcze raz zastukac do drzwi, stała Cherise.