ta rozmowa zdawała się być zbyt emocjonująca jak na to, że prawie się nie znali. Willow stała przodem do domu, więc mógł dokładnie obserwować wyraz jej twarzy. Wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Cholera, kim był ten młody człowiek i co takiego jej powiedział? Scott obiecał sobie, że na nią zaczeka i nie da jej spokoju, dopóki nie wyzna mu prawdy. Ktoś w końcu musi ją obronić przed tym szaleńcem! Dwie godziny później Willow zajechała pod dom. Scott wiedział, że wejdzie do środka tylnymi drzwiami, więc czym prędzej udał się do kuchni. Gdy weszła, gotował już mleko w garnku na kuchence. - Dobry wieczór - przywitał się, nie podnosząc wzroku. -Myślałem, że niedługo pani wróci. Postanowiłem zrobić nam gorącą czekoladę. Proszę usiąść na chwilę, zaraz będzie gotowa... - Dzięki, ale najchętniej poszłabym prosto do łóżka... - Przecież nie pozwoli pani, by mleko się zmarnowało - uśmiechnął się, choć jego uwadze nie uszedł fakt, że jej oczy http://www.pogotowie-weterynaryjne.pl - To dobrze. I proszę się nie martwić, panno Stoneham. Jeśli tylko zachowa się pani tak, jak mówiłem, wszystko potoczy się gładko. Słowa markiza brzmiały nadzwyczaj kategorycznie i Cle¬mency nie miała odwagi dłużej protestować. Podeszła do bocznych drzwi, a markiz kiwnął na Barlowa. - Ten dżentelmen znajduje się na już na górze, jaśnie panie. Przyjechał dziesięć minut temu - wyjaśnił oberżysta, patrząc na Clemency, która stała w cieniu i starała się jak najbardziej zasłonić kapturem twarz. - Dobrze. I trzymaj język za zębami - rzekł Lysander. - Mam do wyrównania rachunki z panem Richmondem i nie chcę, żeby mi przeszkadzano. - Z całym szacunkiem, milordzie, ale nie chcę kłopotów z prawem. - Nie będziesz ich miał - odparł Lysander krótko. Kiwnął głową na oberżystę i Barlow, mrucząc coś pod nosem, odszedł. Mark siedział na parapecie i wyglądał przez otwarte okno, kiedy rozległo się niecierpliwe pukanie do drzwi i do pokoju weszła zdenerwowana Clemency. - Lady Arabella! - zawołała. - Gdzie jest lady Arabella? - Ach, panna Stoneham! - Mark wyszedł na środek pokoju. - Co za miła niespodzianka. - Arabella! Gdzie ona jest? - Pozwoli pani, że wezmę pani płaszcz. - Panie Baverstock! Przyjechałam tu w konkretnym celu, po pannę Arabellę. Zostawiła mi list... - Clemency brakowało już tchu. - Całą drogę prawie biegłam.
R S Pozwolił jej płakać, ale cały czas tulił ją do siebie i szeptał słowa pociechy, wiedząc, że tylko to może dla niej zrobić. Willow musiała sama pogodzić się z prawdą. W końcu uspokoiła się. Uniosła nieśmiało głowę. - To Daniel Firth był z nim tamtego wieczoru. Dan krył Sprawdź jego wzrok. - Nie, z nią wszystko w porządku. Nie mogłam zasnąć i postanowiłam zajrzeć do niej. - Aha, rozumiem. Alli miała co do tego pewne wątpliwości. W tej chwili marzyła tylko o tym, Ŝeby znaleźć się w swojej sypialni. - Pójdę chyba się połoŜyć. Dobranoc. - Dobranoc, Alli. Cofnął się, Ŝeby mogła przejść, ale, pod wpływem nagłej potrzeby, której nie pojmował, dotknął jej ramienia. Przeszył go dreszcz. Słyszał jej przyspieszony oddech i wiedział, Ŝe ona teŜ o tym myśli. Atmosfera zagęszczała się. Stawała się coraz bardziej naładowana seksem. Oddychał nią, chłonął ją, czuł jej smak.