jeszcze chwila, a będzie u Almacka popijał herbatkę i gawędził ze starymi piernikami.

Długie palce przeczesały jej włosy. - Nie zrobiła pani nic złego. Oparła się o jego ramię i zamknęła oczy. - Zepchnęłam lorda Welkinsa ze schodów. Ręce znieruchomiały. - Dlaczego? - To był wypadek - odparła drżącym głosem. - W dużej mierze wypadek. - Miał kilka kochanek, o ile sobie przypominam - powiedział hrabia spokojnym głosem i zaczął zdejmować jej rękawiczkę. Przebiegło ją dziwne drżenie. Wstrzymała oddech. - Tak. Zapragnął kolejnej. - Odmówiła pani. - Powiedziałam mu, że nie po to się zatrudniłam w jego domu. - Chyba już słyszałem podobną przemowę. - Zakreślił kółko po wewnętrznej stronie jej dłoni. - W przeciwieństwie do pana nie chciał czekać, aż zmienię zdanie. Palec zatrzymał się na chwilę, po czym na nowo podjął wędrówkę. - I zmieniła je pani? Spojrzała na niego oburzona. - Milordzie, ja... http://www.podloga-drewniana.info.pl - Nieprawda. - No, dobrze. Ulituję się nad tobą. Zadawał mi wiele pytań na twój temat. Czy zawsze byłaś taka irytująca, czy kiedykolwiek przyznałaś się do porażki w dyskusji, i takie rzeczy. - Żartujesz sobie ze mnie! Vixen wybuchnęła śmiechem. - Przysięgam, Lex, że mówię prawdę. Alexandra wzięła torebkę i wstała z gradową miną. - Lord Kilcairn i ja utniemy sobie małą pogawędkę. - Zanim na niego napadniesz, może powinnaś sobie przypomnieć, jaki był wczoraj miły. Panna Gallant zarumieniła się po same uszy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że Vixen mówi o wieczorze w Vauxhall. - Tak, chyba masz rację.

- Zapewniam obie rzeczy. Ale, na Boga, będą cię kosztować nie jedną, lecz wiele przysług. Alexandra włożyła wszystkie siły w ostatnie pchnięcie. Okno utknęło w gąszczu winorośli, po czym upadło na rabatę kwiatową. Odpoczęła chwilę, a następnie spinką w kształcie kwiatu odłupała drzazgi, które zostały w ramie. Wcześniej dwa razy musiała przerywać pracę, bo do piwnicy zaglądał Sprawdź - Już dobrze. Wszystko zostało wybaczone. Jesteś w domu - zapewnił. - Bryce do mnie dzwonił. Szukał cię - rzekła Katherine Davenport, podając Klarze mrożoną herbatę. - Czego chciał? - spytała dziewczyna, czując, że ręka jej drży. - Porozmawiać z tobą. - Nie mogę się z nim zobaczyć. To zbyt bolesne. Ma powody, by mnie nienawidzić. - Po co odchodziłaś z CIA? Co stoi na przeszkodzie, by zrealizować marzenia o nowym życiu? Klara podeszła do okna w mieszkaniu przyjaciółki. - To, czego pragnę, jest poza moim zasięgiem - powiedziała. - Masz pewność? - Tak. Chcę spokoju i jakichś rutynowych zajęć. Na przykład, codziennego odwożenia dzieci do szkoły, na lekcje tańca... Własnych dzieci. Wszystko to miałam - przyznała bliska łez. - Tylko siebie mogę winić, że zniszczyłam swoją szansę. - Nie powiedziałbym tak, kochanie. Klara odwróciła się i zamarła na widok Bryce'a. - Czy to prawda, że odeszłaś z agencji? - spytał. Skinęła głową, bo nie była w stanie mówić.