zepchnął go stopniowo na sam skraj urwiska, parując cios wymierzony w szyję, a potem - po

- A niech mnie gęś kopnie - zdumiał się Rush. - Jeśli tak się rzeczy mają, jest to kolejny powód, dla którego nas potrzebujesz. Powinieneś wiedzieć, że możesz na nas liczyć. - Naprawdę? - Jak najbardziej. Pomożemy ci się nią zaopiekować. - Ale będziecie milczeć, gdy ktoś o nią zapyta? - Naturalnie! - W porządku. Mogę potrzebować niedługo przyjaciół, którzy osłanialiby mi tyły. - Co tylko chcesz. - W takim razie przyjdź tu jutro w południe razem z Fortem i Draksem. Wszystko wam wyjaśnię. - Zgoda. Teraz zmykam, bo pewnie chcecie zostać sami. Ale uprzedzam, ta dziewczyna po prostu pieni się ze złości. Na twoim miejscu byłbym ostrożny. No i powiedz jej o Evie. To nie Lizzie Carlisle. Zniesie najgorszą prawdę. Alec drgnął. Nie lubił, żeby go pouczono, jak ma postępować z kobietami, lecz Rush zawsze był aż do bólu szczery. - No i nie rzucaj jej, jak to dotąd robiłeś ze wszystkimi innymi. Powiadam ci, ta dziewczyna to skarb. Lepsza ci się nigdy nie trafi. - Dobrze o tym wiem. - Rób, co chcesz, tylko jej nie rzucaj. Bo potrafi kopnąć jak koń, wierz mi - dodał kpiąco i się pożegnał. http://www.pappatore.pl - Wolałbym, żeby zakład stanął o całusa. - Truskawka albo nic! - Też mi zakład - odparł, celując. - Raz, dwa... i już! Korek wystrzelił w górę jak raca i trafił prosto w medalion. - Niech to licho! - jęknęła. - Odchyl głowę i otwórz usta. Żądanie przestraszyło ją i zarazem zaintrygowało. Usłuchała. Alec dał jej skosztować odrobinę musującego trunku. - No i co? - Przyjemnie się pieni, ale jest zbyt kwaśny. - Zmarszczyła nos. - Mówi się „wytrawny”, cherie. No, jeszcze trochę. - Chcesz mnie upić? - Ani mi to w głowie. Piję za twoje zdrowie. Za zuchwałą i piękną Becky. Jak ty się właściwie nazywasz?

- A z ojcem? - Porozmawiam z nim jutro, ale to nie powinno cię obchodzić. - Obchodzi mnie o tyle, o ile wynik tej rozmowy będzie miał wpływ na moją sytuację. - Wbrew temu, co sądzisz, nie jestem skończonym idiotą. Twoja sytuacja w niczym się nie zmieni. - Wyjął z kieszeni pistolet i położył go na nocnym stoliku. - Proszę, twoja własność. Nie przebaczy jej. Myślała, że jest do tego przygotowana. Myliła się. - Dziękuję - rzekła chłodno, chowając broń do szuflady. Sprawdź Zrobiła kilka kroków w jego kierunku. - Czy dobrze się czujesz? - Tak... A ty? - spytał tępo i mechanicznie. - Nie. Nadal nie wiem, czy kazałeś mi wyjść, żeby mnie chronić, czy też żebym się nie dowiedziała, co ukrywasz. Alec zdjął z haka cylinder i wziął z kąta laskę, unikając wzroku Becky. - Nie możesz mnie zostawić bez słowa! Kim ona jest? Ona i ten człowiek, o którym wspomniała, Dunmire? Alec założył cylinder i ruszył ku drzwiom. - Muszę już iść - odparł bezbarwnym głosem. - Nie. To jest ważniejsze. Odwrócił się. Becky zaskoczyła udręka, widoczna w jego spojrzeniu. - Nie mogę pozwolić, żeby regent na mnie czekał. Skłonił się przed nią sztywno.