woleliby teraz ukryć świadectwo złych czynów księcia i rozgłosić je dopiero po jego ślubie?

tam wierzchowca, Eva zaś ruszyła przed siebie pospiesznie głównym traktem. Obejrzała się niepewnie przez ramię, gdy ich drogi się rozeszły. Alec pojechał ku wzgórzu, a Eva pogalopowała ku najbliższemu portowi, widząc jedyną szansę ratunku w ucieczce z kraju. Gdy Becky odzyskała przytomność, izba wciąż jeszcze wydawała się wirować wokół niej. Michaiła nigdzie nie było. Przynajmniej była teraz sama. Wkrótce jednak dotarła do niej ponownie groza sytuacji. Alec miał tu przybyć, a wtedy Kozacy go zabiją. Zamarła z przerażenia. Musi stąd uciec! Zdołała jakoś usiąść i po kilku pełnych niewyobrażalnego wysiłku minutach udało się jej przecisnąć resztę ciała przez obręcz spętanych w nadgarstkach rąk. Potem przegryzła sznur zębami. Zobaczyła pistolet, który Michaił pozostawił na stole. Nie było w nim wprawdzie kuli, lecz Becky dobrze sobie zapamiętała, gdzie się wtedy potoczyła. Słyszała, jak w sąsiedniej izbie Kozacy spierają się między sobą. Nie miała pojęcia, o co chodzi, ale kilkakrotnie usłyszała nazwisko „Nieludow”. Nie wiedziała, kim jest ten człowiek, i nie dbała o to. Obchodziło ją tylko jedno - musi uciec, nim Alec wpadnie w pułapkę. Tylko wtedy zdoła mu pomóc. Może jest jeszcze jakaś nadzieja? Sięgnęła po pistolet i kulę, chociaż dotykała broni z najwyższym wstrętem, pamiętając, jaki użytek pragnął z niej zrobić Michaił. Załadowała go ponownie i podsypała prochu. Skwapliwie też chwyciła zapomnianą przez Evę buteleczkę z witriolem. Mogła się jej przydać. Potem podeszła bezszelestnie do okna. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem. Michaił ujrzał ją bez więzów i zaklął głośno. Wymierzyła w niego pistolet. http://www.orto-dentica.com.pl - Ale jak? - Zawsze uważałem, że najlepiej byłoby odwołać się do próżności Westlandów - odparł sucho i pomógł jej wymyślić prostą, lecz przekonującą historyjkę. - Nie dbam ani trochę o uczucia Draksa - mruknął potem. - To arogancka, arystokratyczna panna. Nie rozmawiaj z nią jak z równą sobie, bo wcale nie będzie chciała cię wysłuchać. - To znaczy, że mam jej schlebiać? - Tylko ten jeden raz. Jakoś zdołasz go wytrzymać. Cóż, jeśli musi trochę pokoloryzować, to trudno. Na prawdę przyjdzie czas później! Przez kilka minut pływała na plecach, a fałdy sukni rozpościerały się wdzięcznie wokół jej postaci. Z rozpostartymi rękami wpatrywała się w białe obłoczki na niebie tak błękitnym jak oczy Aleca. Wciąż jeszcze nie opuszczało jej zdumienie, że poświęcił dla jej sprawy apartament u Althorpe'a. Jeżeli przegra turniej, stanie się tak samo bezdomny i ubogi jak ona. Nie zamierzała jednak zaprzątać sobie tym głowy. Alec wydawał jej się teraz kimś

do konnej jazdy. Spojrzeli na nią ze zdumieniem, odrywając się od pieczenia mięsa na rożnie i czyszczenia siodeł. - Czy któryś z was mówi po angielsku? - spytała, unosząc wdzięcznie tren sukni. - Nie? Trudno! A może ktoś zna francuski? Jeden z Kozaków, ciężki i niezgrabny, podniósł się z miejsca. - Ja - odpowiedział, wycierając dłonie w mały ręcznik. Sprawdź - Nie usiądziesz? - Nie. Arogancki ton nie spodobał się Carlise’owi. Chciał przywołać syna do porządku, jednak nie zrobił tego. - A ja owszem - westchnął ciężko. Usiadłszy, odsunął na bok filiżankę z nie dopitą, zimną już kawą. - Dwa lata temu spotkałem się tu z Emmettem i Malorim. Ty i Jasper byliście przy tym obecni. - Tak. Zastanawialiśmy się wtedy, co zrobić z Blaquiem. - Właśnie. Jak zapewne pamiętasz, Emmett już wtedy mówił, że chciałby włączyć do tej sprawy agenta ISS. - Tak. Zdecydowaliśmy, że ja i Jasper nie poznamy jego nazwiska. O ile sobie przypominam, Maloriemu nie spodobał się wybór Emmettowi. - Malori to doskonały specjalista, bodaj najlepszy w kraju. Niestety, trochę staroświecki. Był przeciwny wprowadzaniu do akcji kobiety. Edward szybko przełknął gorzką kawę. - Ojcze, uważałem wtedy, i nadal uważam, że Jasper i ja powinniśmy być informowani o wszystkim, co się dzieje. Mieliśmy prawo poznać całą prawdę o osobie, którą przedstawiono nam jako przyjaciółkę rodziny. - Ja zaś uważałem, i nadal uważam - rzekł Carlise zdecydowanym głosem - że nie należało was wtajemniczać. Oczywiście, gdyby coś się ze mną stało, Jasper zostałby na pewno o wszystkim poinformowany, ale... - Ale ponieważ ja nie jestem następcą tronu, mogę żyć w błogiej nieświadomości, tak? - natarł Edward. - Czy to, że urodziłem się jako drugi, automatycznie oznacza, że mniej mnie obchodzi mój kraj i moja rodzina? Carlise milczał. Ból głowy dokuczał mu coraz bardziej, więc przymknął oczy, w nadziei że przyniesie mu to ulgę.