– Jak można nienawidzić psów?

– Więc teraz w sprawę zaangażowało się FBI – podsumował Bentz. Montoya się żachnął, wypełnił wymagane formularze i wziął kluczyki do mustanga. Bentz świetnie sobie radził z federalnymi, ale on wolał pracować bez nich. Owszem, biuro ma mądrych agentów, nowoczesny sprzęt i duże zasoby, ale Montoya i tak wolał pracować sam. Po swojemu. – Gdzie jesteś? – zapytał, idąc na parking. – W Whitaker College. Fernando Valdez nie pojawił się ani na zajęciach, ani w pracy, ale liczę, że przyjdzie na wieczorny wykład. – Pracuje w Blue Burro, tak? – Owszem. – Byłeś już tam? – Nie. Ale byli chłopcy z LAPD. – Może jeszcze tam zajrzę. A potem wynajmę pokój w tej spelunie, którą ostatnio nazywasz domem – mruknął Montoya. – Jeśli znajdziesz Fernanda, zadzwoń. – Jeśli go znajdę. – Musi gdzieś być. Trzeba tylko szukać, myśląc jak ten dupek, a znajdziesz go. Myśl jak glina, człowieku. – Rozłączył się i cisnął torbę na tylne siedzenie. Mapa i GPS zaprowadzą go do Encino, a tam znajdzie knajpę Blue Burro. Mówił po hiszpańsku równie płynnie jak po angielsku. Przy odrobinie szczęścia czegoś się dowie. W Whitaker College Bentz zaparkował koło sali gimnastycznej i poszedł do kantyny http://www.orlikbratian.pl – Co? O, nie. – Bentz poderwał się z miejsca tak gwałtownie, że pas bezpieczeństwa zacisnął się automatycznie. Zrobiło mu się niedobrze, gdy myślał o O1ivii, ślicznej, radosnej, cudownie inteligentnej O1ivii. Boże, nie, błagam, nie. Nie mógł oddychać. – Hayes, przysięgam na Boga, jeśli O1ivii coś się stało, jeśli to ona... – Nie mógł dokończyć, nie mógł myśleć. Strach go paraliżował, gdy Hayes, łamiąc wszelkie przepisy ruchu drogowego, pędził do Marina del Rey, gdzie znaleziono samochód. Bentz próbował się uspokoić. To nie O1ivia. Żyje, jest cała i zdrowa. Gdzieś. To nie Olivia. Nie mógł siedzieć spokojnie, skręcał go niepokój. Samochód policyjny był odgrodzony, dokoła kręcili się mundurowi. Dwa wozy strażackie stały w pobliżu, ze szlauchów sączyła się woda, spływała brudnymi strumykami do studzienek kanalizacyjnych. Wypalona skorupa samochodu tliła się jeszcze. Powietrze

Rozdział 16 Lorraine Newell mieszkała w starzejącym się trzypiętrowym domu w zaułku w Torrance, na południe od centrum Los Angeles. Morelowa farba obłaziła i pękała w upalnym słońcu, trawnik straszył łysymi plackami, do których nie docierała woda ze spryskiwacza. Nie był to pałac, o jakim marzyła księżniczka Lorraine. Bentz zjawił się piętnaście minut przed czasem, ale i tak otworzyła drzwi, ledwie dotknął Sprawdź Donovan Caldwell, jękliwy dupek, wypowiada się na temat niedawnej zbrodni – zabójstwa sióstr Springer. On i dziennikarka siedzą w studiu na tle ogromnego ekranu, na którym widać zdjęcia obu par bliźniaczek. Cztery dziewczęce buzie o wielkich, naiwnych oczach. Prymitywne zagranie, by wzbudzić litość widzów. Dziennikarka, młoda kobieta o ciemnych włosach, wielkich oczach i przejętej minie, pyta: – Czy uważa pan, że za ostatnią zbrodnię ponosi winę ten sam człowiek, który zamordował jego siostry? – Tak. – Mówi energicznie rozjuszony brat. Gniewnie wymachuje rękami. Idealnie przystrzyżona bródka porasta jego podbródek, ciemnoblond włosy są przycięte w najmodniejszą fryzurę. Ale oczywiście nie chce na nikim zrobić wrażenia wyglądem. Nie, jest przejęty i wzburzony i nie ukrywa tego. – Uważam, że gdyby policja właściwie poprowadziła