- Kocham cię - wyszeptała.

księcia zaniepokojony. – Głupi jesteś czy jak? Oddajesz pierwszy raz obcemu facetowi, który wyruchał cię jak pierwszego lepszego w kiblu? Krystian zrobił zapobiegawczy krok w tył, bawiąc się nerwowo palcami. Nie lubił, kiedy ktoś na niego krzyczał. - Ale ja wiedziałem, że jesteś wyjątkowy – powiedział cicho, wbijając wzrok w splecione dłonie. – Kocham cię, ten blondyn nie da ci tego, co ja – dodał jeszcze ciszej. Nastała chwila ciszy, po czym Adam westchnął ciężko, wsuwając ręce w kieszenie i odchodząc. Krystian zastanawiał się, czy może za nim nie pobiec. Dał sobie jednak spokój, dziwnie przybity. Zagryzł wargę, żeby się nie rozpłakać z bezsilności, jaka go wypełniała. Co ten cały Filip miał takiego, że Adam był nim zainteresowany? Może i był przystojny, ale za to jaki chamski! Blondyn poczłapał w stronę przeciwną do Adama, obiecując sobie w duchu, że jeszcze zdobędzie swojego księcia. Każdy książę w końcu kiedyś będzie potrzebować księżniczki. Mimo tych wszystkich zapewnień czuł się okropnie. Naprawdę kochał Adama! Ciągle o nim myślał, a gdy go widział, serce zaczynało bić mu szybciej, wszystkie inne problemy odchodziły w zapomnienie. Tyle że Adam go nie chciał. Szedł przed siebie, tępo wpatrując się w czubki trampek. Chciał być już w domu, przytulić się do poduszki i powiedzieć wszystko Karolowi. Zawsze rozmowy z nim http://www.okulistarastenska.pl - Jestem agentką ISS. Cullenowie żyją i są bezpieczni. A ty jesteś skończony - oznajmiła pewnym głosem. Furia, którą ujrzała w jego oczach, sprawiła jej dziką przyjemność. Uśmiechnęła się lekceważąco i czekała na śmierć. Kiedy Edward wyważył drzwi do kajuty, ujrzał Blaque'a klęczącego przy Belli z pistoletem w dłoni. Potem wydarzenia potoczyły się tak szybko, że później nie mógł sobie przypomnieć, kto strzelił pierwszy. Blaque odwrócił się gwałtownie. Edward spojrzał mu prosto w oczy. Kiedy odsunął od Belli rękę z rewolwerem, krzyknęła i obróciła się na bok. Wtedy padły dwa wystrzały. Kula przeleciała tak blisko jego głowy, że oparzyła mu skórę na skroni. Nie zdążył nawet zamknąć oczu, więc wyraźnie widział, jak na piersi Blaque'a rośnie plama krwi. Nim minęła sekunda, jego bezwładne ciało opadło na Bellę. Dopiero wtedy zaczęła drżeć. Nie pomogły lata treningów. Przygwożdżona do podłogi przez sztywniejące zwłoki, dygotała tak mocno, że dzwoniły jej zęby. Była gotowa na śmierć, ale nie na widok kuli przechodzącej tuż obok skroni Edwarda. Dreszcze nie ustały nawet wtedy, gdy pomógł jej się oswobodzić i mocno ją przytulił. - Już po wszystkim - szeptał, kołysząc ją w ramionach. - Już dobrze. - Patrząc na martwego Blaque'a, nie czuł satysfakcji ani radości ze zwycięstwa. Czuł jedynie obezwładniającą ulgę. I wdzięczność. Bella przeżyła. - Mogłeś zginąć! Do cholery, Edward, miałeś siedzieć w domu - wykrztusiła przez łzy. - Dobrze, już dobrze. - Przez ramię zerknął na Emmetta wbiegającego do kajuty. - Za chwilę wszyscy tam będziemy. Otarła mokre policzki wierzchem dłoni i chwiejnie podniosła się na nogi. - Mogę natychmiast składać raport - powiedziała, patrząc Emmettowi w oczy. - Do diabła z raportem! - Edward poderwał się i wziął ją na ręce. - Zabieram cię stąd. EPILOG Spała okrągłą dobę. Dopiero po obudzeniu dowiedziała się, że nadworny lekarz podał jej silny środek uspokajający. I zabronił wstawać przez kilka dni. Próbowała się sprzeciwiać, ale wyjaśniono jej, że takie jest polecenie księcia. Złościła się więc z powodu przymusowego bezruchu, lecz w duchu musiała przyznać, że fizycznie nie jest w najlepszej formie. Podczas walki z Blaquiem mocno ucierpiała. Przez Emmetta dowiedziała się, że przestępcza siatka została doszczętnie rozbita, a szefowie ISS docenili jej zasługi i w nagrodę awansowała na stopień kapitana. Miała więc powody do satysfakcji. Jednak zamiast się cieszyć, wierciła się niecierpliwie w łóżku i planowała, jak z niego uciec. Dopiero w dniu bożonarodzeniowego balu Alice przyniosła jej pomyślne wieści. - Nie śpisz? Doskonale! - zawołała już w progu.

nieźle się prezentował z monoklem w prawym oku. Drax z kolei miał na głowie kapelusz ze wstążką - uważał, że przynosi mu szczęście - który ocieniał twarz na tyle, że trudno było dostrzec jej wyraz. Alec uniósł głowę i spojrzał na hrabiego Lievena, który kibicował turniejowi. Już miał go pozdrowić, gdy spostrzegł, że ambasador w napięciu czyta jakiś list, przyniesiony mu przez sługę. Hrabia, co nie uszło uwagi Aleca, złożył go i wsunął szybko do kieszeni, nie Sprawdź nie miał na podorędziu dziesięciu tysięcy funtów? Rozmyślania przerwał jej nagle odgłos rogu. Spytała Forta, co on oznacza. - Daje sygnał do rozpoczęcia pierwszej tury. Becky ścisnęła kurczowo rączkę parasolki. Wist uważany był za grę raczej umiarkowaną i tak nieskomplikowaną, że nawet zupełny nowicjusz, jak ona, nie miał trudności ze zrozumieniem jego prostych reguł. Alec mówił jej, że dużą przewagę daje w nim graczowi dobra pamięć. Przy każdym z ośmiu stołów siedziało po czterech graczy w dwóch parach, a każda z nich zwrócona była twarzami do siebie. Pary te - wybierane podczas losowania - w każdej turze były inne. Grano pełną talią, a rozdający wydawał każdemu uczestnikowi po trzynaście kart, kładzionych grzbietem do góry. Grę rozpoczynał gracz, który siedział po lewej od rozdającego, a toczyła się ona zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Każdy zagrywał jedną kartą. Inni musieli dorzucić