opis wydarzeń ostatnich dni. Powinna zakończyć stwierdzeniem, że w związku

pracy i zająć się robotą w terenie. Szczerze mówiąc, brakowało mu tego. Kiedy Quincy zaczął pracować w FBI, mówił sobie, że będzie to robił dla szczytniejszych celów. Dwa lata prowadził prywatną praktykę psycholo¬ giczną, a skoro dochody były niezłe (o co chodziło głównie Bethie) i praca była ciekawa (o co chodziło głównie jemu), czuł jakiś niepokój. Chętnie zrezygnowałby z pracy policyjnej i zajął się pracą naukową, ponieważ przede 38 wszystkim interesowała go psychologia. Teraz jednak uświadomił sobie, że brakuje mu pracy detektywa. Dreszcz pościgu, zżycie z innymi agentami, uspokajający ciężar noszonej w kaburze broni. Kiedy później tego roku ktoś złożył mu propozycję, sprawa wydała się prosta. Wkrótce Quincy pracował nad stu dwudziestoma sprawami rocznie. Rutynowo odwiedzał cztery miasta w ciągu pięciu dni. Miał przy sobie neseser pełen zdjęć najniebezpieczniejszych przestępców. Dawał rady, dzięki którym ratowano komuś życie, ale czasami nie zauważał czegoś i wtedy ludzie ginęli. Jego córki rosły, małżeństwo się rozpadało. Był tak pochłonięty wykonywaniem swojego zawodu, że nie zauważył nadciągających czarnych chmur. http://www.oczyszczalnie-sciekow.net.pl/media/ Rainie wyprostowała się. Spojrzała na niego ze szczerym zainteresowaniem. – Pytam poważnie. Jaka jest twoja eksżona? Agent westchnął z rezygnacją i otworzył butelkę. Potem wyciągnął się na brzuchu w poprzek dużego łóżka. Rainie oparła stopy o biodro Quincy’ego. Podziwiała linię jego szyi wyłaniającej się z rozpiętego kołnierzyka białej koszuli. – Bethie jest dobrą matką – powiedział w końcu. – Zawsze wspaniale opiekowała się naszymi córkami... córką. Córkami. – Jak się poznaliście? – W college’u. Kiedy robiłem doktorat z psychologii. – Jest psychologiem? – Nie. Bethie pochodzi z zamożnej rodziny. W tych sferach college jest sposobem na znalezienie odpowiedniego męża. Szkoda... ma niezwykły umysł. – Jest ładna? – zapytała Rainie.

obojczyk. Zejdzie niżej, pomyślała. Trzeba pamiętać, żeby jęknąć. Żółte łąki i leniwe strumienie. Czuła jego wargi, pewne i doświadczone. Ale wiedziała, że mroczna otchłań czai się tuż-tuż. Żółte łąki, leniwe strumienie. Dotknie jej piersi. Ona zadrży i wygnie się. Miejmy to za sobą. Niech to się już stanie. Rainie ogarnął nagle niewymowny smutek. Sama zaczęła, ale okazało się, że to nie tego Sprawdź czasem potrzebuję trochę rozrywki. – A więc tym był dla ciebie Danny O’Grady? Rozrywką? Charlie wzruszył ramionami. – Danny jest interesującym chłoptasiem. Ma w sobie potencjał, jeśli wiecie, o co mi chodzi. – Ja nie wiem. Był dobrym uczniem, inteligentnym, nie sprawiał kłopotu. Myślałam, że zajdzie w życiu dużo dalej niż ty. To był jego potencjał. Charlie rzucił Quincy’emu chytre spojrzenie. – Ale pan wie, co mam na myśli, agencie, no nie? Słyszałem o panu. Jest pan podobno świetny w swoim fachu. Nie było lepszego, Jim Beckett może się schować. No, niechże pan błyśnie. Cholernie się z wami nudzę. Boję się, żebym nie przysnął. – Myślę, że to ty powinieneś mówić dalej – powiedział spokojnie Quincy. – My, przedstawiciele organów ścigania, przepadamy za barwnymi zeznaniami. A poza tym jestem