pewien, że uwielbiasz słuchać samego siebie.

Trzeba było dużo więcej, żeby pchnąć ją do ostateczności. Od ściany do ściany, Rainie krążyła po małym pomieszczeniu na strychu ratusza. Bolało ją całe ciało. Głowa pękała od trudnych do zniesienia myśli. Potrzebowała snu, porządnego posiłku i długiego, forsownego biegu. Jednak na jogging było za późno, na jedzenie nie miała apetytu, a zasnąć po prostu się bała. Co byś zrobiła z Dannym? Posłała mu w prezencie strzelbę? Nie. Powiedziałaby mu, że rozumie. Zabrałaby go na werandę, nad którą górowały sosny, a głęboko w mroku pohukiwały sowy. Trudno traktować własne problemy zbyt poważnie, gdy jest się tylko maleńkim pyłkiem w ogromie wszechświata. Pozwoliłaby się Danny’emu wygadać. Wyrzucić z siebie wszystko. Pogawędziliby jak buntownik z buntownikiem. Może ona powiedziałaby mu o sprawach, których nikomu jeszcze nie zwierzyła. Siedzieliby na werandzie wśród drzew, czując na twarzach czyste górskie powietrze. Może uratowałaby Danny’ego O’Grady. Ale nie zrobiła tego. Widziała chłopca ledwie dwa tygodnie przed strzelaniną. Wydawało jej się, że jest blady, nerwowy i oschły wobec ojca. A jednak zignorowała jego stan. Tak jak wszyscy sądziła, że to tylko kolejny etap dojrzewania. Kłopoty prześladowały dzieci ze złych rodzin, a nie miłych, zwykłych chłopców. I ona, pokrewna dusza, zawiodła Danny’ego. Nie wiedziała jeszcze, jak jej się uda z tym żyć. Quincy pochylał się nad laptopem w swoim ciasnym pokoju hotelowym, gdy rozległo się http://www.nowapsychologiabiznesu.pl/media/ – Chodzi mi o dyrektora Vander Zandena. A może nie wiedział pan o tym? – Rainie przybrała surowszy ton. Richard Mann poruszył się niespokojnie na krześle. – Myślałem, że będziemy rozmawiać o Dannym. – Jak dobrze znał pan Melissę Avalon? – Pracowaliśmy razem, to wszystko. – Była bardzo piękna. – Tak sądzę... – Młoda, mniej więcej w tym samym wieku, co pan? – Chyba tak. – I też nowa w tej okolicy. Panie Mann, bądźmy poważni. Niech nam pan nie wmawia, że nie mieliście ze sobą nic wspólnego. – Zaraz. Myślicie, że ja i Melissa... – Mann spojrzał na nich ze zdziwieniem i energicznie pokręcił głową. Po raz pierwszy od początku rozmowy wyraźnie się rozluźnił. – Jeśli

grzecznie w rubryczki powszechnie stosowanych form mordowania bliźnich, odurza ofiarę laudanum, obcina jej ręce, nasącza ubranie eterem i podpala niemal w środku miasta. Oraz niejakiego Adama Podhoreckiego, który – Lang powtarza raz Sprawdź poprzednich, występnie przeżytych lat mnich złożył ślub, że obejdzie całą ziemię i nie zatrzyma się, aż znajdzie miejsce, gdzie będzie mógł najlepiej służyć Panu. Niekiedy, w jakimś świętym klasztorze, bądź też przeciwnie – wśród bezbożnych pogan, wydawało mu się, że oto właśnie trafił tam, gdzie powinien pozostać pokorny zakonnik Wasilisk, ale szybko starca ogarniały wątpliwości – a może kto inny, tu przebywając, nie gorzej przysłuży się Najwyższemu? – i popędzany tą myślą, niewątpliwie zsyłaną mu z góry, ruszał dalej i nigdzie nie znajdował tego, czego szukał. I oto razu pewnego, rozsunąwszy gęste gałęzie świerkowego boru, zobaczył przed sobą modrą wodę, która rozpościerała się od samego skraju lasu aż hen, daleko, po chmurne niebo, z którym zlewała się w jedno. Przedtem nie zdarzyło się Wasiliskowi widzieć naraz tyle wody, toteż w prostoduszności swej wziął to zjawisko za wielki cud Boski, padł więc na kolana i modlił się aż do zapadnięcia zmroku, a potem długo jeszcze – w ciemności. I miał zakonnik widzenie. Ognisty paluch rozciął niebo na dwie połowy, tak że jedna