Marla wslizgneła sie do pokoju i zamkneła za soba drzwi.

wyrazy współczucia. Katrina podeszła do lady, żeby zapłacić za kilka czasopism; nie zamierzała teraz ich przeglądać, bo rozmowy ucichły. Tak, będzie musiała wrócić do tego beznadziejnego miasteczka i przeprowadzić wywiady z kilkoma osobami. I to nie tylko z racji wykonywanego zawodu, o nie. Chodziło o coś więcej niż tylko to, że była tutaj na zlecenie magazynu „Lone Star”. Miała do załatwienia własny interes. Sprawę natury osobistej. Rozdział 6 A niech cię, Nevada Smith. - Shelby wygramoliła się z łóżka i sieknęła. Poczuła, że ból rozsadza jej głowę. Przewracała się z boku na bok całą noc, a w jej myślach przewijały się obrazy Nevady, ojca i dziecka, które oddała dawno temu. Prześladowały ją też inne, straszne wspomnienia, które przez tyle lat starała się wymazać. Była bardzo spięta, bolały ją usztywnione mięśnie twarzy. Ściągając z wieszaka w szafie swój stary szlafrok, rozcierała kark. Rozumiała swój niepokój o córkę, ale uczucia do Nevady były czymś zaskakującym i na pewno niepożądanym. No dobrze, była w nim zakochana dziesięć lat temu. I co z tego? Była wtedy jeszcze dzieckiem, a od tamtego czasu upłynęło wiele lat. Wsunęła ręce w rękawy frotowej podomki, zawiązała pasek, włożyła klapki i stanęła przy oknie. Nie mogła nie myśleć o Nevadzie - o jego śniadej skórze, muskularnej sylwetce i podejrzliwym spojrzeniu. Zapomnij o nim. Patrzyła przez okno na basen. Na tafli wody tańczyły promienie słońca, rozproszone przez gałęzie drzew pękań. http://www.nosnoscramplaskich.com.pl/media/ żadnych tajemnic! Ruszyła do drzwi i kiedy wyszła, omal nie wpadła na Lydię i jej wiadro z mopem. - Och, przepraszam - powiedziała machinalnie. - Nie, nie, to nie twoja wina. - Zakłopotana Lydia wyniosła z foyer wiadro z brudną wodą i mopa. Shelby obserwowała ją i nagle uświadomiła sobie, że gosposia cały czas podsłuchiwała. Ale dlaczego? Ze zwykłej ciekawości? A może ona również była uwikłana w rodzinne tajemnice? Stała z ręką na klamce i zorientowała się, że ojciec patrzy na nią ze swojego miejsca w salonie. Jakim był człowiekiem? Prawnik. Sędzia, na miłość boską, a przy tym człowiek, który szedł przez życie jak buldożer, nie licząc się z uczuciami innych, który porzucił dziecko i oczekiwał tego samego od niej. Nic z tego! - Muszę się stąd wynieść. 145 - Dokąd się wybierasz? - zapytała Lydia.

- Nie przejmuj sie tym. - Ale niczego innego nie moge sobie przypomniec, ani wypadku, ani... ani niczego. - Ciagle trzymajac Aleksa za reke, odwróciła sie, ¿eby spojrzec na Cissy, która teatralnie przewróciła oczami. Patrzyła na ojca w sposób, który dobitniej ni¿ słowa mówił, ¿e chyba wszyscy ju¿ powinni stad odejsc. Sprawdź sobie przypomniec moich rodziców ani tego, kiedy mam urodziny, ani czy mam braci albo siostry, ani... - Chcesz powiedziec, ¿e nie pamietasz nas? - spytała Cissy, nagle właczajac sie do rozmowy. Marla nie odpowiedziała. - To chwilowe - uciał krótko Alex. - Mam nadzieje. - Marla spojrzała na me¿a, jakby szukajac u niego odpowiedzi na dreczace ja pytania i Nicka scisneło w dołku. - Tak mi przykro z powodu tego wszystkiego... problemów i Pam... O Bo¿e, czuje sie okropnie z powodu jej smierci. - Pamietasz ja? - Nie - szepneła, starajac sie powstrzymac łzy. - Nie