- Przydałaby mu się suka z cieczką - odezwał się ktoś trzeci, zaśmiał się chrapliwie, a potem zaczął zanosić kaszlem. - No, ale to akurat przydałoby się nam wszystkim, no nie? Rozpoznała ten głos i zrobiło jej się niedobrze. Ross McCallum. Było w nim coś, co budziło jej nieufność. Znała go od lat, a ostatnio przyłapywała na tym, że spoglądał na nią oczami, które wydawały się okrutne. - No, Jeb. My tu gramy. Grasz czy pasujesz? - Gram. Powiedziałem, że gram, McCallum. Nie popędzaj mnie, do cholery. Obejrzę twoją piątkę i podniosę stawkę do dziesięciu. - Jeb mówił dźwięcznym, łagodnym głosem. - No, to właź, kurwa, do środka! Całej nocy nie mamy. - McCallum był poirytowany. - Czego się tak śpieszysz? 63 - Albo szczasz, albo złaź z nocnika! - Kurde, McCallum, coś cię gryzie? - zapytał Jeb. - Tak jakby. - Wyjątkowo wredny z ciebie gad, wiesz? - Ażurowe drzwi zamknęły się z hukiem. - To pewnie dlatego, że Nevada został zastępcą. Shelby zamarła. Jej serce prawie się zatrzymało. Co ma wspólnego Ross McCallum z Nevada Smithem? - Wygląda na to, że Smith wyszedł na prostą. - Piskliwy głos rozbrzmiewał donośnie na podwórzu. - Znalazł sobie porządną pracę, odłożył trochę pieniędzy z tego, co zarobił na żołdzie u Wuja Sama, a teraz jeszcze największa nagroda: zabawia się ze słodziutką córeczką sędziego. Jasny gwint, widzieliście kiedyś taką świetną dupę? - Zamknij się, Frank - warknął McCallum. http://www.nkcraft.pl temu człowiekowi. Ale zobaczymy, co wyniknie ze spotkania pielegniarki z rysownikiem. Mo¿e jeszcze dzis sie czegos dowiemy. - Czy ktos widział tego me¿czyzne w kitlu Carlosa Santiago na oddziale oparzeniowym? - Paterno rozparł sie w swoim krzesle i patrzył przez okno na mgłe nadpływajaca od strony zatoki. - Nie. Ale akurat tej nocy brakowało tam personelu. Jednej z pielegniarek zepsuł sie samochód, inna była chora. Reszta zwijała sie jak w ukropie. - A Santiago? - Wydaje sie czysty. Jest naprawde wkurzony, ¿e został wciagniety w cos takiego. Rozmawiałam z nim i sadze, ¿e jest
żeby to Ross odpowiedział za śmierć Estevana, okazuje się ojcem dziecka Shelby! - Robi się coraz ciekawiej - mruknęła i wypiła kolejny łyk coli. - Masz jakiś dowód? - On nie miał żadnego dowodu, kiedy mnie wystawiał. - Chwileczkę. Wystawiał? Chcesz powiedzieć, że on cię wrobił? - Nazywaj to, jak chcesz. - Ross dopił piwo i dał Lucy znak, że chce jeszcze jedno. - A teraz posłuchaj. Mamy umowę czy nie? - Pochylił się do przodu, oparł łokciami o blat stołu, ściskając pustą szklankę wielkimi łapskami. - Sprawdź przysunęła bliżej. - Powiem ci, że on od razu ją stąd zabrał, wyszli tylnymi drzwiami, i tyle ich słyszałam. - Pchnęła w kierunku Rossa koszyczek z popcornem. - No, tej historii nic nie przebije. - Pomyślałam, że będziesz chciał wiedzieć. - Zaczęła wycierać ladę białym ręcznikiem. Ross rzeczywiście chciał o tym wiedzieć. Pragnął wiedzieć o wszystkim, co miało jakiś związek z Nevadą sukinkotem Smithem i Shelby Cole. Lucy była jedyną przyjaciółką w mieście, na którą mógł liczyć. Wszyscy inni traktowali go tak, jakby był zawszony albo cierpiał na jeszcze gorszą przypadłość. Opróżnił butelkę jednym haustem, zostawił Lucy mamy napiwek i wyszedł z pubu. Energia go rozsadzała - chętnie by komuś przyłożył, a jeszcze chętniej zabawiłby się z kobietą. Z jakąkolwiek kobietą, chociaż na myśl o Shelby Cole odczuwał szczególną satysfakcję. Był z nią tylko raz i, no cóż, prawdę mówiąc, zmusił ją, ale miał wielką ochotę to powtórzyć. To, że mógł jej dosiąść, było fantastycznym przeżyciem. Nawet wtedy, gdy dźgnął Smitha nożem w oko, nie miał takiego poczucia władzy i satysfakcji, jak wtedy, gdy zerżnął córkę sędziego. Nigdy przedtem nie czuł się tak