jakby całkowicie pozbawiona doświadczenia. To

- Myślisz, zapałałby do ciebie bratnią miłością? - sceptycznie chrząknęłam. -- A teraz się zastanów. Przyjechałeś do Arlissa razem z dwójką ludzkich dziewczyn. Sztucznej brody nie zdążyłeś odkleić, skrzydłami nie wymachiwałeś, ze starymi przyjaciółmi nie gadałeś. Ot i narwał się... - Co tam broda i skrzydła, wampira i bez tego rozpoznasz! - A dlaczego nie możemy założyć, że to wcale nie był wampir? - odezwała się niepostrzeżenie zmartwychwstała Orsana – która, jak się okazało, uważnie słuchała naszą rozmowę. -- Udało mu się oszukać Rolara, lecz sam nie potrafi posługiwać się wampirzym węchem, równa się tylko z ich siłą i żwawością. Ręczę, że prawdziwy wampir rzuciłby sztylet prosto w serce, żeby mieć pewność. - Lecz mógłbym przysiąc... - Rolar zamilkł i beznadziejnie machnął ręką. -- Zgoda, poddaję się. Przeciw łożniakom mój węch jest nic niewarty. O czym rozmawiałyście? - Rozmawiałyśmy o całej tej sprawie, ale czuję się po tym okropnie. Lereena powiedziała, że nie wypuści Lena z Arlissa. I, boję się, że mi też nie da odejść. - Nie panikuj. Władczyni kocha straszyć poddanych - sądzi, że dzięki temu będą sumienniej wykonywać jej polecenia, lecz nie pamiętam, by kara przekraczała winę. Unie będzie przetrzymywać na siłę Lena, chyba, że sam zechce zostać. Chyba nie jechał tutaj w nadziei na jeszcze jedno losowanie. Ścisnęło mi serce, lecz tylko na chwilę, bo szybko się opanowałam. Na co, właściwie, liczyłam? Jednak coś o wiele bardziej mnie niepokoiło. - Nie zrozumiałeś, Rolar. Len jest rzeczywiście potrzebny jej dla przedłużenia rodu, ale ona nie jest wampirem! Jest łożniakiem, i zamierza zawładnąć jego ciałem od razu po zakończeniu obrzędu. Dlatego nas tak chętnie wpuścili do Arlissa, nawet Straże nie byli przeciwni, by nas nie wystraszyć – czekali aż sami tu przyjdziemy! - Wolha, nie gadaj bzdur. - z oburzeniem stwierdził Rolar. – Skąd wiesz, że Władczyni jest łożniakiem? Gdzie masz dowody? - A chociażby to! – pomachałam mu przed nosem złotą obręczą. - Po prosto mogli to podrzucić. - Do skarbnicy, gdzie chodzi tylko Lereena i ty? Gdzie tu jest sens? A żebyś widział, jak zareagowała na wiadomość o zagładzie całej ambasady! W żaden sposób! Ona nie wie nic nowego, szpiedzy od dawna ją kontrolują. - Lereena jest w swoim żywiole.- z uśmiechem po¬kołysał głową Rolar. – Ona uważa, Władczynie nie mogą okazywać uczuć, bo to je dyskryminuje. Lecz w głębi duszy pozostaje zwyczajną kobietą, współczującą i wrażliwą. Pewnie teraz nerwowo chodzi po sali tronowej, zamknąwszy okiennice i zdjąwszy pantofle, by straż przed drzwiami nie słyszała stuku obcasów. - Albo będzie dokańczać jeść resztki czekolady, która została. Mówisz tak, bo nie możesz uwierzyć, że prawdziwa Lereena jest martwa. - Masz manię prześladowczą! - Oboje wpadacie w skrajność. - wtrąciła się Orsana. -- Mamy tylko rzucony zza krzaka sztylet. On udowadnia, że łożnicy są w Arlissie, ale jest ich niewiele, może, w tylko jeden, sam niedobry, który łazi za nami od samego świętego źródła. Ten, co zwiał ze wszystkimi końmi. Ona mogła podrzucić do skarbnicy obręcz, by zniszczyć dolinę - przecież wcześniej lub później tutaj zjawi się ambasada z Dogewy, zaniepokojona długotrwałą nieobecnością swojego Władcy. - Myślisz, że arlijskim skarb leży sobie na kupce na tyłach podwórka? - oburzył się Rolar. – Tam nie można ot tak sobie wejść, przed drzwiami stoi ochrona, a wewnątrz jest masa pułapek. Wlazłem w skarbnicę przez tajne przejście, o którym wie tylko Władczyni i niektórzy z najbliższego otoczenia. - Więc ona ufa nie tym, komu trzeba. -- wyjrzałam przez okno i na wszelki wypadek objęłam dom szpiegowską osłoną. W odróżnieniu od ochronnej, ta osłona wykrywała obecność innych osób w pobliżu, przecież prócz szpiegów do drzwi mógł podejść posłaniec, a nie chciałam odpowiadać przed Władczynią za zwęglone ciało. -- Orsana mówi prawdę. – Jeśli Lereena i wszyscy jej poddani są łożniakami, nie próbowali by ciebie zabić po cichu, i bez ceremonii załatwili by was póki siedzieliście ze związanymi rękami. Ot tylko wątpię, że jest tu tylko jeden łożniak i przybył on w ślad za nami. Dziwne rzeczy się tu dzieją. Boję się, Rolar, że twoja dolina jest gniazdem, skąd oni rozpełzają się po całej Belorii jak pluskwy. - Bzdury! - Wampir poskoczył i rozdrażniony zaczął chodzić po pokoju. Doskonale, zresztą, bezdźwięcznie. – Po co wysyłali do Dogewy ambasadę i podmieniali ją? Dlaczego od razu nie wysłali za Arr`akkturem łożniaków? http://www.nabudowie.edu.pl/media/ - Widziałem, jak na mnie patrzysz - Nikos nie dawał za wygraną. - Chciałabyś się ze mną kochać. - Nieprawda! - Czy jesteś zabezpieczona? - spytał, jakby nie słyszał jej protestu. Widocznie zauważył, że go nie zrozumiała, bo po chwili dodał: - Czy stosujesz jakieś zabezpieczenie przed ciążą? - Ty... - Carrie zabrakło nie tylko słów, ale nawet powietrza, żeby wydobyć z siebie choćby słowo. Była czerwona jak burak i wściekła jak tornado. Ta złość pomogła jej się pozbierać. - O to nie musisz się R S martwić -powiedziała lodowatym tonem. Ani myślała

Laura ziewnęła i potarła oko piąstką. - Śpiąca jesteś? Mam powiedzieć Maggie, żeby się pospieszyła? - Nie musisz. - Maggie zdążyła właśnie wrócić z butelką. Podała ją Ashowi i przykucnęła obok fotela, ciekawa, jak też będzie sobie radził. Sprawdź krawata i skórzaną kurtkę, mimo lekko poturbowanego nosa wyglądał na miłego spokojnego faceta. - Żałuję, że nic o tym nie wiedziałem. Inaczej na pew no bym się z wami skontaktował. - Oczywiście. Nie umknął mu suchy ton tej odpowiedzi. - Była jakaś relacja? - Tylko w lokalnej prasie. I jeszcze wzmianka w wiadomościach telewizyjnych jednej z południowo-wschodnich stacji, ale jeszcze przed identyfikacją. - No, to zmniejsza moje poczucie winy - rzekł Novak z ulgą.