– Zabieraj się!

Quincy obserwował swoją towarzyszkę z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy. Rainie zerknęła na jego dłonie. Nie miał obrączki. Muszę gdzieś przenocować – odezwał się wreszcie. – Znam dobre miejsce – powiedziała. 13 Środa, 16 maja, 22.03 Motel Ginnie nie wyglądał na zapuszczoną ruderę. Materace miały wprawdzie ze dwadzieścia lat, a porysowane klonowe komody pochodziły zapewne z pchlich targów, ale kwieciste zasłony były szyte ręcznie, biała pościel pachniała czystością, a dywany codziennie odkurzano. W recepcji królowała Ginnie we własnej osobie. Siwe włosy miała zawinięte na różowe wałki, a jej potężne kształty okrywała powiewna granatowa szata w pomarańczowe kwiaty. Starsza pani poinformowała Quincy’ego, że otworzyła motel dziesięć lat temu, kiedy pożegnał się z życiem jej czwarty mąż, George. Po tylu latach opiekowania się mężczyznami postanowiła rozkręcić interes, dzięki któremu mogła mieć co noc innego faceta. Mrugnęła zalotnie. Quincy miał nadzieję, że żartowała. Przybrawszy poważniejszy ton, Ginnie przeszła do wyliczania zalet swojego przybytku. Co rano serwowała bułeczki domowego wypieku, a co wieczór czekoladowe ciasteczka. Za dwa dolary robiła pranie; trzeba tylko zostawić brudne rzeczy przed drzwiami. No i motel nie był wcale taką prowincjonalną dziurą, jak mogło się wydawać. Zainstalowała w nim http://www.nabudowie.biz.pl/media/ Rainie zaakceptowała plan i udawała, że nie widzi, jak Sanders znowu odstawia ważniaka. Zauważyła, że oficer Carr jest szalenie dumny ze swojej roli w wytropieniu podejrzanego. Będzie to jedna z tych historii, które przejdą do legendy w policyjnych kręgach Seaside. Zajęli miejsca za drzewami i zaczęło się przedstawienie. Kierownik motelu trzęsącymi się rękami podniósł słuchawkę i wykręcił numer. Rainie widziała go wyraźnie przez niezasłonięte okna recepcji i cieszyła się, że Duncan nie może ujrzeć tego widoku, bo z kierownika pot lał się strumieniami. Biedak wyglądał, jakby miał za chwilę dostać zawału, gdy tuż obok przykucnął przejęty młody funkcjonariusz i wymierzył broń w drzwi wejściowe. Rainie zdawała sobie sprawę, że to tylko środki ostrożności, ale nie była pewna, co wyobraża sobie nieszczęsny hotelarz. Kierownik odłożył słuchawkę. Zmarszczył brwi. Powiedział coś do policjanta i po chwili zatrzeszczało radio Carra.

W niektórych domach rodzice przytulali swoje pociechy, wspominając szkoły, do których kiedyś sami chodzili i które, w przeciwieństwie do obecnych, nie przywodziły na myśl śmierci. Nikt nie chce wychowywać dzieci w strachu. Nie ma sensu robić ze szkoły wielkiego problemu. Ale co rano całować miękkie włosy synka czy córeczki, którzy muszą bezpiecznie przetrwać kolejny dzień nauki, a są bezbronni i panicznie boją się kolegi z ławki... O Boże, Boże, co się stało z naszymi szkołami? Sprawdź borykali w Bakersville przez następne dni, miesiące, lata: wśród dzieci były ofiary śmiertelne. Wszystko działo się naprawdę. Sandy nie mogła oddychać, nie mogła myśleć. Chciała cofnąć czas choćby o sześć godzin, kiedy była jeszcze w domu, przygotowywała dzieciom śniadanie i całowała każde z nich w rozwichrzoną czuprynę. Chciała cofnąć czas jeszcze o dziesięć godzin, kiedy układała je w łóżkach i czytała bajkę na dobranoc. Tak powinno wyglądać ich życie. Byli tylko dziećmi, na litość boską. Tylko dziećmi. Ktoś w tłumie krzyknął. Sandy i Mary odwróciły się właśnie w chwili, gdy w drzwiach szkoły ukazali się Walt i Emery z noszami. – Z drogi! Z drogi! – ryczał Walt. Policjant z Cabot wrzeszczał na ludzi, żeby zrobili przejście. Wjazd blokował jakiś samochód. Nikt nie wiedział, kto go w tym miejscu zostawił. Policjant nawet nie próbował szukać właściciela. Wsiadł do wozu i wrzucił bieg na luz. Dwaj młodzi mężczyźni pomogli