- przynajmniej z pewnego dystansu - me¿czyzna marzen ka¿dej

gdzie le¿ał szpitalny kitel ze zdjeciem Carlosa Santiago. Zgasił papierosa na plakietce i samochód wypełnił nieprzyjemny zapach palonego plastyku. - Muchas gracias, amigo. - Czy Marla piła cos tamtego wieczora, kiedy straciła panowanie nad kierownica? - spytał Nick. 104 Siedział z Aleksem w irlandzkim pubie kilka przecznic od hotelu, w którym sie zatrzymał. Alex dopijał własnie druga szkocka z woda. Nick w zamysleniu pocierał twarz. - Nie. Tylko co wyszła ze szpitala. - A Pam? - Nick zastanawiał sie, kim własciwie była ta kobieta, której przecie¿ nikt nie znał. Przyjaciółka Marli. - Nie wiadomo, co robiła, ale w jej krwi wykryto niewielka ilosc alkoholu. Alex przygladał sie grupie me¿czyzn grajacych w rzutki po drugiej stronie baru. - Marla była z nia blisko? - Tak blisko, jak to w jej przypadku mo¿liwe. - Alex poruszył szklanka. Kostki lodu zalsniły w słabym swietle. - http://www.my-medyczni.com.pl/media/ Interesujaca informacja, pomyslał Nick, ale chyba nie pasuje do tej układanki. - O ile pamietam, Marla nie chodziła zbyt czesto do koscioła. - Tak, nie nale¿y do niego. Ale sadze, ¿e poznała Pam przez me¿a Cherise. Pracował kiedys w Cahill House. Wspierał tam duchowo dziewczeta, które zeszły z drogi cnoty, i przy okazji sam wpadł w niezłe tarapaty. - Czy¿by? - Nicka ogarneły złe przeczucia. - Zdaje sie, ¿e nie był w stanie utrzymac rak przy sobie, kiedy jedna z samotnych matek wpadła mu w oko. - A niech mnie. - Twój brat zaraz go zwolnił. Jakis rok temu. Ale

zostały zamkniete na klucz. Niewiele myslac, weszła do srodka. W pokoju panował idealny porzadek, jakby jego własciciel oczekiwał wojskowej inspekcji. Wielkie łó¿ko, komoda, niewielka kanapka i szafka skrywajaca telewizor i zestaw stereo. Z okna widac było ogród i migoczace w oddali swiatła San Francisco. Marla przeszła Sprawdź drastycznych srodków, firma pójdzie na dno. - Przecie¿ to wielka korporacja - zdumiała sie Marla, podnoszac szklanke do ust. Nick nie mógł oderwac oczu od jej warg. - Pozostajaca w prywatnych rekach i wcale nie taka du¿a, jak mogłoby sie wydawac, nie w dzisiejszych czasach. - Mo¿na ja jeszcze uratowac? - Sadze, ¿e tak. Ale nale¿ałoby przeprowadzic znaczace ciecia. Nie wiem, jak Alex sie do tego odniesie. - Mam wra¿enie, ¿e on bez przerwy pracuje - rzekła Marla, podchodzac do okna i patrzac na migoczace w dole swiatła. - Ciagle chodzi na jakies spotkania. Albo do biura, albo na zebrania zarzadu, albo do szpitala i Cahill House.