Edward słuchał, wpatrzony w nią z uwagą, która przyprawiała ją o gwałtowne bicie serca.

- No cóż, spróbujmy znaleźć jaśniejsze strony tego wszystkiego - powiedziała Andrea, kiedy stało się jasne, że nie zdołają przekonać Jodie do rezygnacji z powziętych zamierzeń. - Nigdy nie wiadomo, może spotkasz kogoś we Włoszech i zakochasz się bez pamięci? Włosi są tacy seksowni i namiętni... Jodie postanowiła nie mieć nic wspólnego z facetami, miłością i małżeństwem. Ze złością przycisnęła pedał gazu. Nie miała pojęcia, dokąd ją zaprowadzi ta dziwna, upiornie wyboista droga, ale nie chciała zawracać. Miała dosyć zakrętów w swoim życiu, spoglądania wstecz i żalów nad przeszłością. Postanowiła patrzeć już tylko przed siebie. David i Andrea zachowali się wobec niej wspaniale. Ofiarowali jej pokój, kiedy sprzedała willę, żeby spłacić dom, który zamierzali kupić z Johnem, i wykonali wiele innych, ciepłych gestów, ale nie mogła przecież zostać u nich na zawsze. Na szczęście John zwrócił jej pieniądze na dom, ale za zerwanie zaręczyn zapłaciła utratą pracy, ponieważ pracowała w rodzinnej firmie należącej do jego ojca. Po jego przejściu na emeryturę interes miał przejąć John. Jodie nie miała więc teraz ani domu, ani pracy. Jęknęła, kiedy przednie koło uderzyło w coś mocno, a ona sama poleciała w przód i zatrzymała się, szarpnięta gwałtownie przez napięty pas. Jak długo ma jeszcze dążyć przed siebie, zanim napotka jakąkolwiek formę życia? Zgodnie ze swoimi wyliczeniami powinna była już dawno dotrzeć do miejsca zamówionego noclegu. Gdzież mogła, u diabła, być? Droga pięła się w górę stanowczo zbyt ostro... - Rozumiem, że to ty jesteś za to odpowiedzialna? To twoja niszcząca manipulacja, czyż nie tak, Caterina? - syknął z jadowitą pogardą Lorenzo Niccolo d'Este, książę Montesavro, do swojej kuzynki, ciskając na stół pomiędzy nimi testament swojej babki. - Widocznie twoja babka wzięła pod uwagę moje uczucia... - Akurat! - przerwał jej Lorenzo. - Niby jakie uczucia? Te same, które pozwoliły ci zadręczyć mojego kuzyna na śmierć? - Nawet nie próbował ukrywać swojej głębokiej wzgardy. Na nieskazitelnych policzkach Cateriny wykwitły zdradziecko dwie czerwone plamy. - To nie ja doprowadziłam Gina do śmierci. Miał zawał. - Owszem. Zawał, wywołany twoim zachowaniem. - Lepiej uważaj, o co mnie oskarżasz, Lorenzo, bo inaczej... - Ośmielasz się mi grozić? - parsknął. - Oszukałaś moją babkę, ale ze mną to ci się nie uda. Odwrócił się do niej plecami i zaczął przemierzać kamienną posadzkę. - Przyznaj się - znów zwrócił się do niej - przyjechałaś tu specjalnie, żeby manipulować umierającą staruszką! - Nie chcę się z tobą kłócić, Lorenzo - zaprotestowała Caterina. - Chciałabym tylko... - Wiem doskonale, czego chcesz - przypomniał jej chłodno. - Przywilejów i pozycji, jakie dałoby ci małżeństwo ze mną. Dlatego właśnie skłoniłaś moją umierającą babkę do zmiany testamentu. Gdybyś miała w sobie choć trochę współczucia... - Przerwał zdegustowany. - Powinienem wiedzieć, że jesteś pozbawiona ludzkich uczuć. Jego widoczna wzgarda starła uśmiech z warg Cateriny, która, odrzucając wszelkie pozory niewinności, zesztywniała. http://www.mmacore.pl Richarda i najnowsze zdjęcie - Karo z Matthew. Zuzanna wzięła do ręki perfumy Guerlaina - jedne z ulubionych Karo. Wyjęła zatyczkę, przyłożyła opakowanie do twarzy i pociągnęła nosem; natychmiast jej oczy napełniły się łzami. Szybko zamknęła buteleczkę i odstawiła na miejsce. Nagle ogarnęło ją nieprzeparte pragnienie, żeby przejrzeć całą szufladkę nocnego stolika, dotknąć wszystkiego, co pozostało po jej drogiej przyjaciółce. Nie, nic, co należy do Matthew. On interesował ją tylko ze względu na Karo. Zwalczyła pokusę, zgasiła światło i opuściła sypialnię. Minęła pokój Chloe, łazienkę i weszła do Flic. Nic, czego nie mogłaby się spodziewać, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Dziewczyna tak intrygująca jak Flic niemal na

pięknie drapowanych kreacji wieczorowych niż Madame Lucille. Niestety, Lucille była bardzo droga. Czas jednak naglił. Nic nie mówiąc Tempera pobiegła na górę po kapelusz i płaszcz. 10 Sprawdź Imogen patrzyła na nią z uporem. - Jasne, że dam. - No to pal. 28. - Chyba już czas pogadać o twoich planach - powiedziała Sylwia do Matthew tego samego popołudnia, kiedy dziewczynki wybrały się na zakupy. - O jakich planach? Siedzieli w salonie, gdzie Matthew po raz pierwszy w tym sezonie rozpalił w kominku, gdyż Sylwia skarżyła się na zimno. - Myślałam, że zamierzasz nas opuścić? Matthew nie odpowiedział. Teściowa kompletnie go zaskoczyła i potrzebował czasu na przetrawienie jej słów.