- Przepraszam - piszczy cichutko jak myszka.

łazienek i do swego biura, ale nie odkryła nic podejrzanego. Nacisnęła więc klamkę drzwi prowadzących do części kawiarnianej. Stanęła w progu i aż jęknęła, widząc kolorowe szczątki swoich witraży walające się po podłodze. Ktoś potłukł je w drobny mak. Ruszyła w stronę pierwszego z brzegu okna, ale potknęła się i omal nie upadła. Spojrzała pod nogi. Głośny, wibrujący okrzyk wydobył jej się z gardła. Tess leżała bezwładnie za kontuarem, z jedną ręką wyciągniętą tak, że zagradzała przejście. Głowę miała wykręconą w nienaturalny sposób, a na jej twarzy malowało się bezbrzeżne zdumienie. I strach. Kate przycisnęła dłoń do ust, żeby nie zwymiotować. Z zaplecza dobiegły jakieś odgłosy. Odwróciła się z krzykiem. Na progu stanął Blake. Bogu dzięki! Szlochając, rzuciła mu się wprost w ramiona. Przyjechała policja, koroner i ekipa dochodzeniowa. Przesłuchali najpierw Kate i Blake’a, a potem innych pracowników ,,UncommonBean’’. A na końcu stałych bywalców. Od razu wykluczyli napad rabunkowy, gdyż nie zginęło nic poza notesem Kate. Policja ustaliła też, że ktoś jednym uderzeniem złamał kark ofiary. Tess umarła natychmiast. Prawdopodobnie morderca zaszedł ją od tyłu, http://www.meblekuchennesklep.com.pl całować, czuć blisko przy sobie. Ta świadomość budziła w nim jednocześnie radość i rozpacz. Radość z faktu, że nie jest jeszcze emocjonalnie martwy – a rozpacz, ponieważ wiedział, że jego pragnienie nigdy nie zostanie zaspokojone. Następnego dnia panna Green zjawiła się dziesięć minut przed umówioną godziną. Była ubrana w seksowną, obcisłą letnią sukienkę i błyszczące sandałki. Bujne kasztanowe włosy spadały jej na ramiona. Miała szczupłe opalone nogi, a paznokcie stóp pomalowała jaskrawoczerwonym lakierem. Lily nieco zdziwił jej wyzywający wygląd, niezbyt stosowny na rozmowę kwalifikacyjną. Jakby odgadując jej zastrzeżenia, panna Green powiedziała:

samochodem, który obiecał sprowadzić. Weszła do kuchni. Theo stał przy piecu, ubrany w nienaganny ciemny garnitur. Jego czarne włosy lśniły w blasku słońca wpadającym przez okno. Usłyszawszy jej kroki, odwrócił się i spojrzał na nią. – Jak się czujesz? – zapytał uprzejmie, ale obojętnie. Sprawdź Nastąpiła dłuższa pauza. – Naprawdę? Oczywiście, możesz przyjechać z nią. Miło mi będzie znowu ją zobaczyć... Słuchaj, nie musisz zapraszać nas w niedzielę na lunch do restauracji – Lily przyrządzi coś smacznego dla nas wszystkich. Tak... Tak... Czekam z niecierpliwością. Do zobaczenia, Olly. – Theo schował komórkę i zerknął na dziewczynę. – To był Oliver – wyjaśnił. – Pamiętasz, już nas kiedyś odwiedził? Lily z zamkniętymi oczami kiwnęła głową. – Pamiętam – rzuciła. – Pytał, czy wraz ze swoją aktualną przyjaciółką może za dwa tygodnie u mnie przenocować. Przyjeżdżają na jakieś wielkie przyjęcie, a w obydwu naszych lokalnych hotelach nie ma już miejsc. Pewnie usłyszałaś, że zaproponowałem im lunch.