- Kim będziesz tym razem?

- Kiedy przyjęcie? - zainteresowała się ciotka Fiona. - I kto je wydaje? Dlaczego mnie nie poinformowano? - W czwartek, Howardowie, bo nie chciałem ci mówić. Rose gwałtownie wciągnęła powietrze. - W czwartek? - To dość czasu, żeby cię przygotować, Rose. Panna Gallant znowu go uprzedziła. Najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jak daremne jest hamowanie jego gniewu. Na szczęście tego dnia był w dobrym humorze. - Ależ, kuzynie Lucienie, sam mówiłeś, że nie pozwolisz, by mnie zobaczył którykolwiek z twoich przyjaciół. - Nie... - Lord Kilcairn jest po prostu zazdrosny - przerwała mu panna Gallant. Obrzucił ją groźnym wzrokiem. Prośbę, żeby była z nim szczera, guwernantka najwyraźniej potraktowała jako zachętę do zuchwałości. Ciotka Fiona się zaśmiała. - Bardzo trafne spostrzeżenie, panno Gallant. Tego za wiele. Lucien zerwał się z krzesła. - Wimbole pokaże pani pokój muzyczny. Proszę niczego nie zniszczyć. - Dokąd się wybierasz, Lucienie? - spytała Fiona. - Do Haremu Jezebel - odwarknął i zwrócił się do guwernantki: - Słyszała pani o nim? http://www.meble-na-wymiar.biz.pl/media/ czał i terkotał, pracując w szalonym tempie. Po szkole Niania również nie odstępowała rodzeństwa — nadzorowała zabawę, obserwowała ich poczynania, chroniła, a z zapadnięciem zmroku odciągała od zabawy i prowadziła w stronę domu. Można było mieć pewność, że gdy tylko zostanie na- kryte do kolacji, w drzwiach frontowych pojawi się Niania, która brzęcząc i stukocząc, zacznie przynaglać swoich pod- opiecznych, aby się pospieszyli. W samą porę! Jeszcze tyl- ko szybko do łazienki, umyć twarz i ręce. A w nocy... Pani Fields chwilę milczała, marszcząc nie- znacznie brwi. W nocy... — Tom? — zwróciła się do męża.

W niewyraźnym, ochrypłym szepcie usłyszała wyraźną niechęć i gorycz. Tych kilka słów powiedziało jej więcej o chłopcu, niż gotów byłby zdradzić. Współczuła mu serdecznie, ale nie mogła w tej chwili przejmować się jego nastrojami i kaprysami. - Jesteś ranny - powiedziała stanowczym tonem, ucinając wszelką dyskusję. - Nie wiem, jakie masz obrażenia, więc jeśli jesteś w stanie dojść z moją pomocą do samochodu, zawiozę cię do szpitala. Jeśli nie, będę musiała zadzwonić po karetkę. W oczach chłopca pojawił się strach. Chwycił Lily za rękę. - Proszę... ni... nigdzie nie dzwonić - wykrztusił. – Nic mi nie jest, naprawdę... nic... - Na dowód swoich słów spróbował się podnieść. I opadł na kolana, zgięty wpół. Lęk Lily zamienił się w przerażenie. Sprawdź W końcu zdecydowały się na ulubioną suknię Alexandry, z bladożółtego muślinu z niebieskim gałązkowym wzorem. Podwinęły ją trochę i o wpół do szóstej zeszły do jadalni. Zza uchylonych drzwi dobiegał ostry głos Fiony Delacroix. Po chwili usłyszały cichą odpowiedź hrabiego. Alexandra nerwowym ruchem poprawiła dziewczynie rękaw. Lord Kilcairn został w domu na kolację, choć nigdy tego nie robił. Była ciekawa jego reakcji. - Głowa wysoko - szepnęła. - Jakby cię nie obchodziło, co o tobie myślą ludzie. Rose skinęła głową i weszła pierwsza do jadalni. Hrabia wstał na ich widok. Jego szare oczy przesunęły się po kuzynce, a następnie pomknęły ku nauczycielce. - Kuzynie Lucienie. - Dziewczyna dygnęła i usiadła na krześle, które podsunął jej Wimbole. - Co masz na sobie? - zapytała matka surowym tonem. - Nigdy nie widziałam... - Właśnie - zawtórował jej siostrzeniec. - Przynajmniej raz wyglądasz jak człowiek.