się naszym pomieszczeniom. Bez trudu domyśli się pani, że wszystkie

kilkanaście centymetrów od siebie i łagodnie postawił na ziemi. Spojrzała do góry, spodziewając się ujrzeć tę znajomą, nieprzeniknioną maskę na jego twarzy - nie pomyliła się. Ale tym razem Diaz objął ją ramieniem i tak weszli razem do hotelu. Recepcjonista obrzucił ich ciekawym spojrzeniem: zapewne nieczęsto widywał kobiety mające stopy owinięte szmatami. Dobrze, że mieli przynajmniej te nowe bluzy - dzięki nim nie wyglądali na parę bezdomnych. Gdyby było inaczej, facet mógłby bez wahania zawołać ochronę. W windzie nie rozmawiali, stali tylko obok siebie, słuchając bicia własnych serc. Milla czuła mrowienie nawet w koniuszkach palców. Diaz użył swojej karty do drzwi. O dziwo, zadziałała. Wpuścił kobietę do swego pokoju, włączając światło w małym przedsionku. Milla nagle poczuła się niepewnie i spróbowała przekraść się ku drzwiom przechodnim do swojego pokoju. - Odwinę stopy i... Wezmę prysznic i... - Siadaj - powiedział. Zamrugała zdziwiona. Diaz przysunął krzesło i posadził ją na nim. Zapalił lampkę nocną, przykląkł przed Millą i zabrał się za rozsupływanie węzłów http://www.meble-drewniane.edu.pl/media/ Jedną z nich była twarz mężczyzny, który wyrwał jej z rąk dziecko. Nic rozpoznałaby teraz swojego chłopca. Ale porywacza... zawsze i wszędzie. Pamiętała nawet opór, jaki stawiła palcom jego gałka oczna, pamiętała ciepło krwi na rękach, gdy rozorała mu paznokciami policzek. Okaleczyła go, napiętnowała - i była z tego dumna. Nieważne, jak się drań zestarzeje czy zmieni, te ślady zostaną mu na zawsze. A teraz, po dziesięciu latach, widziała go jak na dłoni idącego w jej kierunku. Jego lewy oczodół był pusty, zasłonięty brzydko zabliźnioną powieką. Dwa głębokie ślady znaczyły policzek mężczyzny To był on. Oddychała z trudem. Płuca bolały, gardło paliło, oczy zaczynała

spraw na ostatnią chwilę. Po jego wyjściu Milla przeszła się po domu, poprawiając to i tamto tu i ówdzie. Poprzekładała poduszki w dużym pokoju, dobierając je kolorami. Zasłała łóżko Diaza i wrzuciła pościel ze swojego do pralki. Wątpiła, by miała jeszcze okazję spać w „swojej" sypialni. Nie rozumiała własnych uczuć. Nie wiedziała, czy dręczy ją Sprawdź zresztą zrobić lata temu. Pavon był jedynym człowiekiem - oprócz samego Gallaghera - który był wtajemniczony we wszystko. True już wiedział, że to błąd, na który nigdy nie powinien był sobie pozwolić. Ludzie często nie doceniali Pavona, Gallagher kiedyś także dał się nabrać. Pavon był wprawdzie tylko brutalnym zakapiorem, ale miał niesamowity instynkt samozachowawczy i umiał dawać sobie radę w najróżniejszych sytuacjach. To właśnie czyniło go wartościowym. Pavon potrafił zająć się wszystkim: powiedz mu, czego chcesz - a on po prostu to zrobi. Ale teraz sytuacja się zmieniła. Wartościowy czy bezwartościowy, wobec Diaza na tropie Pavon automatycznie spadał do kategorii „nieprzydatne łamane przez niebezpieczne". Dobre wieści były takie, że Pavon usłyszał już o Diazie i gdzieś