do kategorii cichych homoseksualistów.

ją całe ciało. Głowa pękała od trudnych do zniesienia myśli. Potrzebowała snu, porządnego posiłku i długiego, forsownego biegu. Jednak na jogging było za późno, na jedzenie nie miała apetytu, a zasnąć po prostu się bała. Co byś zrobiła z Dannym? Posłała mu w prezencie strzelbę? Nie. Powiedziałaby mu, że rozumie. Zabrałaby go na werandę, nad którą górowały sosny, a głęboko w mroku pohukiwały sowy. Trudno traktować własne problemy zbyt poważnie, gdy jest się tylko maleńkim pyłkiem w ogromie wszechświata. Pozwoliłaby się Danny’emu wygadać. Wyrzucić z siebie wszystko. Pogawędziliby jak buntownik z buntownikiem. Może ona powiedziałaby mu o sprawach, których nikomu jeszcze nie zwierzyła. Siedzieliby na werandzie wśród drzew, czując na twarzach czyste górskie powietrze. Może uratowałaby Danny’ego O’Grady. Ale nie zrobiła tego. Widziała chłopca ledwie dwa tygodnie przed strzelaniną. Wydawało jej się, że jest blady, nerwowy i oschły wobec ojca. A jednak zignorowała jego stan. Tak jak wszyscy sądziła, że to tylko kolejny etap dojrzewania. Kłopoty prześladowały dzieci ze złych rodzin, a nie miłych, zwykłych chłopców. I ona, pokrewna dusza, zawiodła Danny’ego. Nie wiedziała jeszcze, jak jej się uda z tym żyć. Quincy pochylał się nad laptopem w swoim ciasnym pokoju hotelowym, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Pracował od dwóch godzin, szukając śladów człowieka posługującego się pseudonimem No Lava. Mącił mu się już ze zmęczenia wzrok, drętwiały plecy. Za każdym http://www.maszynadoszycia.net.pl/media/ już wiemy. Rysopis podejrzanego? - Mam dwa, ale nie pasują do siebie. - Oczywiście. - Jako Ben Zikka, alkoholik, który półtora roku temu wychodził z nało¬ gu, został opisany tak: człowiek o wzroście poniżej metra osiemdziesięciu. otyły i łysiejący. Według członków grupy AA Zikka twierdził, że ma jakieś kontakty z policją. Ale informację tę zdobyłam dwie godziny temu i jeszcze nie zdążyłam jej potwierdzić. - A drugi rysopis? - W Filadelfii używał nazwiska Tristan Shandling. Świadek twierdzi, że to mężczyzna wysoki, dobrze zbudowany i elegancko ubrany. Bardzo podobny do agenta FBI. Przynajmniej jest w tym samym wieku. Przed pięć¬ dziesiątką lub trochę po.

jącą firmę, a geniusz nawet nie potrafi znaleźć swoich skarpetek? - Chodzi o EQ, czyli iloraz inteligencji emocjonalnej. - Inteligencja emocjonalna - powtórzyła Glenda, wywracając oczami. - To jest to! Albert jej nie posiada! Z raportów dotyczących czterech innych spraw wynika, że brakuje mu koncentracji, pilności i podstawowych umiejętności organizacji pracy. W ciągu dwudziestoletniej kariery w biurze podpadał Sprawdź i oddaniu. Teraz okazało się, że jest wiernym przyjacielem, godnym największego zaufania. - Rainie - powiedział cicho. - Rano nie zachowałem się jak trzeba. To przyciągnęło jej uwagę. Zatrzymała się z jedną nogą jeszcze w kuchni, a drugą już w sypialni. - Nie wiem, o czym mówisz - odparła. - Miałem wspaniały sen, chyba najlepszy sen od wielu miesięcy. Byliśmy razem na plaży, przytuleni do siebie na rozgrzanym piasku. Pamiętam, że bawiłem się twoimi włosami. Nie odzywaliśmy się. Byliśmy po prostu... szczęśliwi. - No tak, to musiał być sen. - Wtedy się obudziłem i ty rzeczywiście byłaś obok mnie. - Chrapałam?