padłem ofiarą niemądrego zakładu z przyjaciółmi. Uwierzyli mi, posłali po chirurga i

- Cztery godziny to kawał czasu. Dziękuję, że pomogłaś mi to przetrwać. Boże, jakie to nudne! - Ja się wcale nie nudziłam - zaprzeczyła gorąco, ale z rozkoszą przyjęła pierwszy powiew wiatru we włosach, gdy kabriolet zaczął nabierać prędkości. - Zwiedzanie statku było bardzo kształcące - zauważyła. - Podobał mi się przepis na naleśniki, który kucharz oprawił w ramki. Rozbawiło mnie, że mąkę odmierza się tam na kilogramy. - Po paru miesiącach na morzu jedzenie staje się sprawą wielkiej wagi - rzekł Edward z uśmiechem. - Gdybym wiedział, że zainteresował cię okręt, nie spieszyłbym się tak bardzo. - Domyślam się, że takie rzeczy to dla ciebie żadna przyjemność. Po jakimś czasie wszystko powszednieje. - Nie o to chodzi. Po prostu żal mi było marynarzy. Wiem, że chcieli jak najszybciej zejść na ląd, do swoich żon lub kochanek. Albo jednych i drugich. - Zerknął na nią, uśmiechając się kątem ust. - Nawet nie wiesz - dodał - co znaczą cztery miesiące na morzu, gdy za jedyne damskie towarzystwo musi wystarczyć fotka roznegliżowanej modelki. Miała ochotę się uśmiechnąć, ale nie zrobiła tego. - Mam wrażenie, że podobała ci się służba na okręcie. To się dało wyczuć po sposobie, w jaki rozmawiałeś z marynarzami. Milczał, ale było mu przyjemnie, że to zrozumiała. - Podczas służby byłem tylko jednym z oficerów, a nie księciem. Wprawdzie nie mogę powiedzieć, że mam morze we krwi, ale doświadczenie było niezapomniane. - Co zapamiętałeś najlepiej? - Wschody słońca. I sztormy. Zwłaszcza jeden, który złapał nas niedaleko Krety. Fale miały z dziesięć metrów wysokości. Potężne ściany wody waliły się na pokład z takim hukiem, że nie słyszałem kolegi krzyczącego mi prosto do ucha. Takie przeżycie bardzo człowieka zmienia. - W jaki sposób? - Po prostu nagle uświadamiasz sobie, że bez względu na to, kim jesteś, istnieje siła dużo od ciebie potężniejsza. Wobec natury wszyscy jesteśmy równi, Bello. Spójrz na morze. - Skinął ręką w stronę migotliwego błękitu. - Jest teraz takie spokojne i piękne. Ciekawe, że sztorm nie odbiera mu piękna, jedynie czyni je bardziej groźnym. - Lubisz niebezpieczeństwo? - Czasami. Jest w nim coś kuszącego. Wiedziała o tym. Sama odkryła to kilka lat temu. Edward dał sygnał, że zjeżdża na pobocze. Zignorował zaniepokojoną minę agenta ochrony, który wyskoczył z drugiego samochodu, i otworzył drzwi od strony Belli. - Przejdźmy się po plaży - zaproponował, wyciągając rękę. - Obiecałem, że nazbieram muszelek dla Marissy. - Twoi ochroniarze nie wyglądają na zachwyconych - zauważyła. Jej także nie podobał się pomysł spaceru po zupełnie odkrytej przestrzeni. - Nie przejmuj się nimi. Chodź! Przecież sama mówiłaś, że morskie powietrze jest bardzo zdrowe. http://www.maszynadoszycia.net.pl pisały gazety, o tym jak w rozpaczy strzelali sobie w głowę lub się wieszali. Zgony takie uznawano za coś, co równoważyło ich winę. - Nadal jednak nie traciłem nadziei. Procent od pożyczki Dunmire'a był olbrzymi, ale miałem absolutną pewność, że za jakiś czas los znów zacznie mi sprzyjać. Pożyczką od tego nędznika spłaciłem część moich długów i zapobiegłem groźbie więzienia. Ale kiedy nadszedł termin pierwszej raty, nie miałem na nią pieniędzy. Dunmire nie tracił czasu. Nasłał na mnie zbirów. Dopadli mnie pewnej nocy, kiedy wracałem z przyjęcia sam jeden. Na trzeźwo pewnie bym sobie z nimi poradził, ale - prawdę mówiąc - byłem pijany w sztok. Zaczęli tłuc moją głową o ziemię, aż zaczęło mi się dwoić w oczach. Potem jeden z nich złamał mi nogę w kostce. To miało być ostrzeżenie. - Och, mój kochany. - Becky wstała z posłania i przysiadła na brzegu jego łóżka. Alec wsparł się na wezgłowiu, z jedną nogą ugiętą w kolanie. - Chętnie bym ci teraz powiedział, że dzielnie się trzymałem, ale nie będę kłamał.

- Czy wasza wysokość grywa niekiedy w karty? - Jak najbardziej, milady, choć nie jestem najlepszym graczem. Ale na wojnie długo się nieraz czeka, często więc zarówno zwykli żołnierze, jak i wyższe szarże oddają się tej rozrywce. - Czy mogę w takim razie powiedzieć księciu o turnieju, papo? - Och, jak najbardziej, jeśli już musisz - mruknął, niezbyt czułym tonem. Sprawdź - Żona Pembertona narzucała ci się przez cały wieczór. - Nie, nie, tu trzeba profesjonalistki! - Rush sięgnął do kieszeni i wyjął z niej najnowsze wydanie Poradnika londyńskiego rozpustnika. - Napijmy się! - Draxinger, właściciel ekwipażu, otworzył wyłożony atłasem schowek i podał Alecowi kryształową karafkę najlepszego francuskiego koniaku. Alec podziękował i pociągnął spory łyk, a potem przekazał trunek Rushowi. Tymczasem Fort wertował strony Poradnika, pełne nazwisk i adresów. - Ułóżmy menu na dzisiejszą noc - zaczął wesoło. - Na przystawkę bliźniaczki Summerson. - Doskonały wybór. - Na pierwsze danie... hm... może hiszpańska senorita Blanca? To brzmi intrygująco. Wprawdzie jest nowa, ale wszyscy ją chwalą. Albo Kate Gosset, zawsze bardzo apetyczna. - Och, cóż za piersi - stęknął Rush.