– korytarz biegł wzdłuż ściany budynku, by w końcu przejść w klatkę schodową prowadzącą

że to taki kawał. – I słusznie – odparła kobieta tajemniczo. – Proszę cię. – Zamknij się! Gdyby zdołała pobiec, wytrącić jej pistolet... ale na to za późno. Nie wątpiła, że nieznajoma strzeli jej prosto w głowę. Nieznajoma zabrała kartkę, na której napisała to, co Lorraine miała powiedzieć Bentzowi. Lorraine nadaremnie szukała w jej twarzy choćby cienia litości, najmniejszej rysy na lodowej skorupie. Ale kobieta z niewzruszoną miną dźgnęła ją lufą i kazała iść do przodu wąskim korytarzem do kuchni. Ciemnej. O Boże. Musi być jakiś sposób, by się uratować! Musi! – Szybciej! – warknęłanieznajoma. Lufa wbijała się w plecy Lorraine. Płakała. Jej serce waliło szybko, niespokojnie, jakby zaraz miało pęknąć. Modliła się bez słów, błagała Boga o litość. – Proszę, nie – szepnęła, dygocząc ze strachu. Nie chciała umierać. Nie teraz. Nie w ten sposób. Jest jeszcze młoda, tyle ją jeszcze w życiu czeka. – Proszę – szepnęła. Głos łamał się jej dramatycznie. – Nikomu nie powiem, przysięgam. Możesz mi zaufać. – Cicho. Wszystko będzie dobrze. – Napastniczka powoli przesunęła zimną lufą wzdłuż kręgosłupa Lorraine, w górę, po karku, do nasady czaszki. http://www.makabiwarszawa.pl Nieważne, kim jest porywaczka. Zaplanowała zemstę na Bentzu krok po kroku. Niełatwo będzie ją oszukać. Ale O1ivia da sobie radę. Nie ma innego wyjścia. Nie mogę zasnąć. Za dużo emocji, za dużo się dzieje. Teraz jeszcze mniej niż kiedykolwiek mogę sobie pozwolić na błąd. Jeden niewłaściwy ruch i wszystko pójdzie na marne; tyle planowania, tyle czekania, tyle marzeń o tym, jak Bentz rozsypuje się na kawałki. Słowo dnia? Rozwaga. Muszę wyglądać jak gdyby nigdy nic, jakby w moim życiu nic się nie zmieniło. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś mnie obserwował. Przez całą noc wpatruję się w tarczę zegarka. W końcu wstaję tylko pół godziny wcześniej niż zwykle, przyrządzam koktajl energetyczny dla siebie i kanapkę dla niej. Najchętniej zabiłabym ją i miałabym to już z głowy, ale nie mogę, jeszcze nie teraz. Więc na razie, muszę utrzymać ją przy życiu.

– Nie, Jen! – Puścił się biegiem, strach dodawał mu sił. – Boże! Co tu się dzieje, do cholery? Wpatrywał się w ciemność. Czy mu się zdawało, czy słyszał plusk na dole? Tak? Czy nie? Boże, gdzie ona jest? Sprawdź Zadowolony, że wyszedł z ciasnego pomieszczenia, oddychał pełną piersią i smogiem, który spowijał autostradę w godzinach szczytu. Co z tego, że pod wiaduktem kłębią się spaliny? Przynajmniej nie dławi go smród śmierci. – Studentka, Felicia Katz. – Riva Martinez wskazała wóz patrolowy, w którym siedziała dziewczyna na tylnym siedzeniu. Tępym wzrokiem gapiła się w okno. – Studiuje na USC, ale trzyma tu część rzeczy. Przyjechała dzisiaj po coś – zdaje się po stary leżak. Zajmuje siódemkę. – Martinez wskazała magazyn obok pomieszczenia, w którym leżały bliźniaczki. – Zauważyła, że drzwi do ósemki nie są zamknięte, a zamek jest popsuty. Myślała, że ktoś się włamał i wszystko wyniósł, więc zajrzała. – No, to miała nie lada niespodziankę – wtrącił się Bledsoe. Hayes poczuł skurcz żołądka na samą myśl o dziewczętach badanych teraz pobieżnie przez koronera. Zaraz ich zwłoki zostaną włożone do plastikowych worków i trafią do kostnicy. Zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu były młode i niewinne. Zapewne