- Rolar, a ty kogokolwiek czujesz?

- Panie Patston - rzekł - niestety, musimy zadać panu kilka pytań, więc jeśli pan pozwoli... - W porządku. Ale może u mnie w domu? Chcę zobaczyć córkę. - Oczywiście, że ją pan zobaczy. Podaliśmy już policjanta do pańskiej teściowej. Chyba najlepiej będzie, jeśli pan z Iriną zatrzyma się tam na jakiś czas. - Nie chcę. - Będziemy musieli przeszukać pański dom... takie są procedury. Więc naprawdę łatwiej będzie dla wszystkiech, a zwłaszcza dla dziecka, jeśli nie będziecie przy tym obecni. - Słusznie. - Tony wciąż nie mógł się otrząsnąć z oszołomienia. - Ale po co chcecie przeszukiwać dom? - Tak jak mówiłem. Rutynowo. - Słusznie - powtórzył Tony i wstał. Był otępiały, ale wciąż jeszcze za mało. Joanne. Jego żona... a jednocześnie już wcale nie żona. http://www.magazynsplendor.pl - Nie wiem, co myślałem. Wystraszyłem się, tyle tylko mogę ci powiedzieć. - Jesteś pewien, że powinieneś ją oddać krewnym Star? Zastanów się. Nie znasz tych ludzi, nie wiesz, co to za jedni. Może jakieś lumpy? Ash wstał z krzesła i podszedł do zlewu. - A może porządni obywatele? 144 - Maggie mogłaby ją adoptować - rzucił Rory w przestrzeń. Asha jakby ktoś dźgnął prosto w serce. Wróciły bolesne wspomnienia, które starał się dzielnie od wielu dni tłumić. Przed oczami stanęła mu Maggie, taka, jaką

pewność, i nie chciał jej umniejszać poprzez dodatkowe zabezpieczenia. Jeśli Clare teraz czegoś potrzebowała, to przede wszystkim jego przekonania. Ciemny zamęt w jego głowie rozproszył się i jego miejsce zajęła wschodząca nadzieja. Sprawdź - Mam takie uczucie, jakby to ona mnie wybrała. Rolar kiwnął: - Tak jest widocznie. Kiedy wampir chce zaopatrzyć się w kjaarda, idzie do tabunu i jeżeli spodoba się jakiemukolwiek źrebięciu, to sam podbiegnie do niego. - A jeżeli nie? - No to przychodzisz w następnym roku. Można spróbować poszukać w innych dolinach, chociaż to nie jest zbyt mile widziane. Kjaardów i dla własnych mieszkańców nie zawsze wystarcza. - A posiadacz kobyły nic nie ma przeciwko wampirom, którzy regularnie zwabiają jego źrebięta na własność? - U Kjaardów nie ma posiadaczy. Tylko przyjaciele, którym oni pozwalają na sobie jeździć. Prościej osiodłać dzikiego dzika, niż cudzego kjaarda, tak że o “kradzieży” nawet mowy nie ma. - To dlaczego sam na zwyczajnym koniu jeździsz? - ze zdziwieniem zainteresowała się Orsana. -Ani jednemu kjaardowi się nie spodobałeś? Rolar wyraziście mlasnął się po prawym kle: - Jedna sprawa - ludzka wiedźma na takiej kobyle, a zupełnie inna - wampir na kjaardzie. Was w najgorszym wypadku obryzgają święconą wodą, a nas wyśledzą w ciemnym zaułku fanatyczni wiedźmini, którzy poświęcili życie polowaniu na wampiry. Przybiją i zgodnie obrabują - niepotrzebnie, co, starali się? Oni doskonale to wiedzą: kjaarda posłuszne tylko nam. - A ja? - No, Smółka jest półkrwi, a ty... ty. - A ja? - stałam się czujna.