- Nie żyją. - Jeździec splunął. - Ona ich zabiła.

305 rycerz Ioin, pomocnik przeklętego, zdradzieckiego Roberta Bruce'a, który śmiał mienić się królem, zostanie pokonany, rozsieczony na strzępy przez przeciwników, gdyż wobec takiej ich liczby wszelka siła jest niczym. Użyj swojej broni, krzyknęło coś w jej głowie. Teraz! Obróciła głowę i wbiła kły w jego dłoń, najgłębiej, jak tylko zdołała. Poczuła w ustach ohydny smak trucizny, lecz nie dbała o to. Władca zawył z bólu, a wtedy wszystko na moment zamarło. Potem z jego ust wyrwał się ryk wściekłości, lecz było za późno, gdyż ona już zdołała się oswobodzić. Kopnęła go, a ponieważ przez lata ćwiczyła taekwondo, ten kopniak posłał go aż pod ścianę. Odwróciła się, gotowa dołączyć do Bryana, lecz nie mogła go dostrzec, widziała tylko tłoczące się wampiry, rojące się jak muchy przy... zwłokach? - Bryan! - krzyknęła, a zaraz potem: - Ioin! Na ziemi leżało już tyle broni, że mogła wybrać taką, która odpowiadała jej najbardziej. Chwyciła miecz i skoczyła ku napastnikom, zamaszystym cięciem powalając wielu z nich niczym kosiarz tnący zboże. Kilka rzędów padło pod jej ciosami, nim wreszcie uświadomili sobie, że pojawiło się nowe zagrożenie. Część z nich obróciła się ku niej, lecz nikt nie podniósł broni, i to zaalarmowało Jessicę. http://www.maestroinowroclaw.pl/media/ go za włosy. Wynurzył głowę. - Dane, chyba zwariowałeś, na dole są turyści, którzy nie wiedzą, do czego celują. Wracamy, zatelefonujemy po straż przybrzeżną. - Kelsey, wracaj, psiakrew, do łodzi. To nie turyści, puszczaj. - Tym gorzej, chyba się nie rzucisz pod wodą na kogoś z kuszą. Nie masz żadnej broni! - Kelsey, wracaj, ale już! - Nie... Już się jednak zanurzył. Nie zatrzymała go, nie mogła też jednak odpłynąć i tak go zostawić. Zanurzyła głowę i spojrzała. Ryby zniknęły. Nieruchomy

Sheilę i na mnie. Nie rób tego z powodu tej głupiej pindy! Miał silne ręce. Jego palce wpijały się w jej ramię. Twarz stężała mu z napięcia, oczy powlekała mgiełka złości. Ogarnął ją smród ryb. Sprawdź - Witaj, domino. Wiedziałem, że przyjdziesz. Serce zabiło jej mocniej. A więc Władca spodziewał się jej. Popatrzyła na młodego człowieka, nachyliła się nad barem, aż ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Jessica wbiła wzrok w jego oczy. - Masz stąd wyjść. Natychmiast. - Wyjść -powtórzył posłusznie. - Jak? Którędy? - Tylnym wyjściem. Kieruj się do rzeki i idź wzdłuż niej, aż znajdziesz jakąś łódź. A teraz wynoś się stąd i to jak najszybciej, zrozumiano? Popatrzył na nią z powagą, skinął głową i znikł w tłumie, kierując się w stronę tylnych drzwi. Jessica oceniła wzrokiem osoby znajdujące się RS 216