Oriana wyciągnęła niedbale dwa palce w stronę Clemency, po czym natychmiast powróciła do rozmowy z Adelą.

Oddychała cięŜko. Czuła ból, starała się go nie okazać, ale chyba na próŜno. Dopiero gdy łzy spłynęły jej po policzkach, przerwał. Lęk, co on sobie o niej pomyśli, sprawił, Ŝe zapytała: - Pamiętasz, co obiecałeś? - Dobrze się czujesz? - odpowiedział pytaniem. Patrząc mu w oczy skinęła głową. Poczuła ogromną potrzebę połączenia się z tym męŜczyzną. On chyba myślał o tym samym. Coś się wydarzyło. Chciała to wykrzyczeć, ledwo się powstrzymała, bo przecieŜ Erika... Mruczała więc i pojękiwała, dając wyraz emocjom, temu, co czuje do niego, co on nakazał jej czuć. Z gardła jej wydobył się szept: - Mark... - Tak, jestem z tobą cały czas. I był. Rozkosz, szczęście, jakiego oboje doświadczali, napełniły łzami jej oczy. Wiedziała juŜ, Ŝe bez względu na wszystko do końca Ŝycia będzie kochać Marka Hartmana. Chwilami Mark budził się w nocy i spoglądał na skuloną obok dziewczynę. Gdy kochali się po raz pierwszy, wziął ją potem na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie oboje stanęli pod prysznicem. W duŜej wannie jacuzzi mył ją, ciesząc się, Ŝe są razem w tak intymnej chwili. http://www.maestroinowroclaw.pl Alli otworzyła usta, Ŝeby coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie. W pewnym sensie Kara miała rację. Jak moŜe ktoś, kto nigdy nie był na randce, doradzać coś w tej kwestii. A noc spędzona z Markiem właściwie się nie liczy. - Przepraszam, Alli, paskudnie się zachowałam. I bezmyślnie, zwłaszcza Ŝe ty wyrzekasz się dla mnie Ŝycia towarzyskiego. Słysząc to, Alli rzekła: - W porządku, i masz rację. Nie jestem ekspertem od tych spraw. No i jak było na randce? W ciągu paru minut Kara opowiedziała jej, jak facet o imieniu Cameron wziął ją na braterską imprezę w campusie i jakim to okazał się dŜentelmenem. Wspomniała równieŜ o tym, Ŝe w tym tygodniu znowu się spotykają i idą do kina. - MoŜe to nie pora, Ŝeby ci przypominać - zaczęła Alli - ale na ten weekend miałaś przyjechać do domu.

- O mój Boże, Willow! — zawołał. - Czy to jest ta tajemnica, która miała nas rozdzielić? Wręcz przeciwnie! Fakt, że twój syn jest Galbraithem, może nas tylko do siebie zbliżyć! - To nie wszystko... - Willow, droga Willow... Za kogo ty mnie masz? Sądzi- R S Sprawdź policzki. - Chcę do domu! Nie podoba mi się tu dzisiaj. - Popatrzył z nienawiścią na sprawców swojego nieszczęścia, którzy zdawali się całkowicie go ignorować. - Nie lubię ich! Nawet nie przeprosili. - Przepraszam. Tuż obok ramienia Jamiego pojawiła się para długich, umięśnionych nóg odzianych w eleganckie, szare spodnie. Trzymając synka za rękę, Willow podniosła się. I natychmiast się cofnęła. Mężczyzna był dużo wyższy, niż się tego spodziewała. Niebieskie oczy skrzące zmysłowo spod gęstych, ciemnych brwi, uśmiech rodem z Hollywood, delikatne rysy twarzy. Tak idealne, jakby zaprojektował je na komputerze sam