- Tak, ja.

mówić, co chciał, ale Quincy i Rainie wiedzieli, że trzymają go w garści. Stara kurtka z symbolem gangu motocyklowego na plecach była niezbędnym elementem kostiumu twardziela, na którego kreował się Charlie Kenyon. Bez niej czuł się nagi. Tak samo mogli zabrać Supermenowi pelerynę. – Pierwsze pytanie, Charlie. Dlaczego kręciłeś się koło Danny’ego O’Grady? – Bo był cool, w porządku? – Danny jest komputerowym maniakiem. To jest cool? – Nie, nie. – Charlie pokręcił głową. – Kompletnie nie czaicie. Wystarczyło spojrzeć mu w oczy. Był dorosły. I... i... wściekły. Na ojca. Ja się na tym znam. – Pokrewna dusza? – zapytała oschle Rainie. – Coś w tym rodzaju. – A Melissa Avalon? – wtrącił Quincy. – Kim ona była? Charlie ożywił się. – Niezła laska! Jezu, widział ją pan! Ale towar. – Kontaktowałeś się z nią? – Pewnie. Znaczy, próbowałem. – Wzruszył ramionami, wpychając ręce do kieszeni. Bez kurtki czuł się zdecydowanie nieswojo. – Peszyła ją moja uroda. Poza tym, jak dowiedziałem się później, nie byłem w jej typie. Avalon leciała na starszych frajerów. – Też była pokrewną duszą? – Jak to? Ach, czy była wściekła? Nie wiem. Nie wyglądała. Trzeba zapytać Danny’ego. http://www.logopedapoznan.info.pl/media/ długo. Młody pracownik recepcji popatrzył na Kimberly i westchnął ciężko. Był nowy, bo inaczej na pewno by ją poznał i nie robiłby trudności. Starał się być porządnym pracownikiem, jakby kandydował w wyborach pracownika miesiąca. Ręce Kimberly zaczęły drżeć. Była o włos od wybuchu. Wolałaby, żeby pilny pracownik miesiąca wykonał to, o co go prosiła. W przeciwnym razie była gotowa sięgnąć przez ladę i skręcić mu kark. Mordercze zamiary chyba można było wyczytać z jej twarzy, bo chłopak zaczął nerwowo się jej przyglądać. - Zespół napięcia przedmiesiączkowego - powiedziała szorstko. Ambitny głupek poczerwieniał i odszedł pośpiesznie. Doszła do wniosku, że w przyszłości będzie musiała częściej wykorzystywać tę metodę. Dzień pierwszy - pomyślała znowu, kontynuując swoje myślowe notatki. -

Sobota, 20 maja, 6.35 Już wstał i krzątał się po pokoju, kiedy nagle umieszczony tuż przy łóżku stary aparat tarczowy rozdzwonił się przeraźliwie. Ten dźwięk nie tyle przestraszył Quincy’ego, co zdziwił. Nikt tu do niego nie telefonował. Z biura łapali go na komórkę, a miejscowi policjanci... czyli Rainie... woleli po prostu wpaść osobiście. Po chwili przyszła mu jednak do głowy nowa myśl. Znieruchomiał przy umywalce z jedną połową twarzy namydloną, a drugą Sprawdź - Trzymajmy się podstawowych założeń. Będę siedziała przy sąsiednim stoliku. Zasłonię się gazetą, Mitz mnie nie zauważy. Przywitasz się, zaprosisz do stołu i będziesz udawał, że chcesz mu pomóc. - Dobry gliniarz - dorzucił Luke. - Właśnie! Będę podsłuchiwała, podczas gdy ty zwiedziesz go swoim urokiem osobistym. A kiedy powie, że nie ma zwyczaju ujawniać danych swoich klientów, włączę się i rozerwę go na strzępy. - Zły gliniarz. - Tak - uśmiechnęła się chytrze. Luke pokręcił głową. - Rainie - powiedział - cieszę się, że wróciłaś! Punktualnie o siedemnastej Carl Mitz wszedł do restauracji U Marty. W tłumie ludzi ubranych we flanelowe kraciaste koszule i wytarte dżinsy